wtorek, 3 maja 2011

Wrzesień 2008

29 września 2008

 No i stało się decyzja zapadła :) Zgodziłam się na przedłużenie umowy na kolejne dwa m-ce. Szef był zaskoczony nie sądził że się zgodzę. No cóż... decyzja nie była taka trudna. Jednak to szef zmienił zdanie stwierdził że firma się za mną stęskniła i może się zgodzić na przedłużenie umowy tylko do połowy października...
Cóż przyjęłam to do wiadomości. Trochę mi smutno że będę się musiała pożegnać z Warszawą... ale przecież moja praca polega właśnie na wyjazdach i czekają na mnie jeszcze inne ciekawe miasta ...
3 grosze

28 września 2008

Życie to cenny dar, nie wolno go zmarnować. Trzeba iść do przodu, nie spoglądając wstecz. Wczoraj jest przeszłością, ważne jest to co dopiero będzie.
W pracy zawirowania. Do jutra muszę podjąć decyzję czy zostaję w Warszawie na dłużej (tzn. na kolejne 2 m-c). Wiedziałam że taka propozycja jest ale byłam ciekawa co na to szef... Zadzwonił wczoraj. Powiedział że w zasadzie chyba nawet nie powinien mi tym zawracać głowę ale firma w której jestem teraz chce mnie zatrzymać na kolejne 2. Ostateczna decyzja należy do mnie. Mam do niego zadzwonić w poniedziałek i powiedzieć co postanowiłam... a ja nie wiem.
Mężownik też nic nie mówi powiedział że mam zrobić to co uważam za słuszne...
Jestem zagubiona. Z jednej strony chcę zostać a z drugiej tęsknię za swoim domkiem, rodziną, zwierzaczkami i przyjaciółmi... Obojętnie co zrobię zawsze coś stracę.
Przez pobyt tutaj nie mam nawet czasu na fryzjera czy kosmetyczkę, a sobota tak szybko zawsze mija... zbyt szybko.
Poza tym obawiam się że jeszcze mi się tu spodoba za bardzo i w ogóle nie będę chciała wracać... tak przecież też może być.
Ciągle się gdzieś spieszę na nic nie mam czasu, nawet moje posty są jakby pozbawione głębi. Coraz mniej w nich moich uczuć. Wszystko piszę w pośpiechu. Chyba muszę zwolnić bo nawet nie zauważę jak całe życie mi przeleci... muszę zacząć więcej robić dla siebie. Część postanowień realizuję ale chyba jednak wciąż za mało...
6 groszy

24 września 2008

 Prawdopodobnie we Wtorek wracam do siebie... Wiecie że nawet mi smutno i żal... Naprawdę będę tęsknić za tymi ludźmi, chaosem i pracą ponad siły... Tak dobrze mnie tu przyjęli i przywiązałam się do nich. Chyba jestem zbyt uczuciowa. Praca to praca a ludzi poznam nowych. Wiem że i oni nie raz o mnie wspomną i pewnie zatęsknią bo naprawdę świetnie się współpracowało i sporo im pomogłam.
Mężownik tęskni. Powiedział że przygotuje coś fajnego na weekend. Zależy mu żebym przyjechała. To miłe. Skoro on się stara to i ja włożę w to trochę wysiłku i będę miła. Myślę że sporo winy leży też po mojej stronie bo moja oziębłość pewnie dała się mężownikowi we znaki...
Nadal nie podjęłam decyzji co do zmiany fryzury, ale chyba jednak na jakąś zmianę się zdecyduję. Może macie jakieś ciekawe pomysły?
Jestem tylko kobietą i zmian potrzebuję ;)
5 groszy

19 września 2008

  Mam zbyt duże wymagania. Tak to wszystko moja wina, bo oczekuję więcej niż mogę dostać... od życia... od mężownika.
Muszę więcej dawać a najlepiej nie chcieć niczego więcej. Tak myślę że to jest lekarstwo które ocali moje małżeństwo! Hmmm... jak by się tak przyjrzeć innym mężownikom to pewnie jest to wspaniała recepta na ocalenie nie tylko mojego związku.
Byłam troszeczkę złośliwa i uszczypliwa, ale przecież to mogłaby być idealna recepta.
Jednak nie dla mnie. Jestem inteligentną kobietkę która (przeważnie) wie czego chce! Nie daję się zbyć byle czym. Oczekuję że mój partner będzie się bardziej starał, bo jeśli nie... ja też nie mam się po co wysilać.
Prawdą jest też to że trochę straciłam cierpliwość i szkoda mi życia na czekanie. Podwyższam poprzeczkę bo chyba czasem nie chcę mu dać szansy aby się wykazał. Nawet jak próbuje być miły i uczynny szybko okazuję znudzenie i złość. Już nie potrafię być miła. Może rzeczywiście coś we mnie umarło... tak na dobre...

A teraz z innej beczki :)
Koniec smutasów!
Myślę o zmianie fryzury... My kobiety lubimy się zmieniać a ja tak rzadko to robię... Ostatnio cały czas zapuszczałam włosy no i rzeczywiście sporo podrosły... tylko że fryzura (a raczej jej brak) już mi się znudziła. Zastanawiam się nad małą zmiana... Może grzywka, może troszkę pocieniuję... sama nie wiem. Może ktoś coś doradzi ;) Póki co znalazłam dwie fryzurki które mi się spodobały, bardzo naturalne ale jednak coś innego :)

12 groszy

15 września 2008

 Gdybym wiedziała jak „ciepło” przyjmie mnie mężownik... pewnie bym nie przyjechał. Na szczęście z przyjazdu bardzo ucieszyła się Mizia bo w końcu spotkałyśmy się na kawie, ciasteczku, pogaduchach i jak zwykle na zakupach :) Sobotę mogę więc zaliczyć do udanych, bo ze spotkania z Mizią wróciłam z płaszczykiem, szalikiem i śliczną seksi bluzeczką :)
Mężownik zakończył pracę z komputerem około 22-giej, a ja byłam wściekła i rozżalona choć starałam się tego nie okazywać.
Dziwne to wszystko. Wracam po trzech tygodniach do domu i tak zostaję przyjęta? Czy tak wita kochający mąż swoją ukochaną? Chyba nie... Ja przynajmniej wymagam czegoś więcej. Mam dość jego tłumaczeń że jeszcze tylko pół roku i wszystko się jakoś ułoży bo przecież słyszę to od trzech lat i coraz mniej w to wierzę. Im więcej czasu mija tym bardziej jestem przekonana że nic poza wspólnym mieszkaniem nas nie łączy.
W. zasugerował że skoro mężownik jest taki zajęty to może ja powinnam przejąć inicjatywę i rzucić się na niego... Hmmm... pewnie ma rację tylko że ja już chyba nic nie czuję i nie mam ochoty przejmować inicjatywy.

5 groszy

12 września 2008

To był bardzo emocjonalny tydzień. Tak wiele się wydarzyło, że chyba nie jestem w stanie wszystkiego opisać. Nie będę się rozpisywać. Przejdę od razu do rzeczy.
Romans mamy i pana X nadal trwa, a wręcz się rozwija. Żona pana X dowiedziała się że on kogoś ma i że prawdopodobnie jest to moja mama. Rozpętało się piekło. Pan X chce zostawić żonę i zacząć nowe życie z moją mamą. Oczywiście mamuśka też chce odejść od taty. Byli już 2 razy u prawnika i sprawa jest poważna. Tak się złożyło że właśnie gdy to piekło się rozpętało mama była u mnie. W zasadzie miała wielkie szczęście bo jak się działa pod wpływem emocji można popełnić jakieś głupstwo.
Chyba najbardziej żal mi taty który nie wie że mama kogoś ma i stara się o nią „walczyć” chociaż ja wiem że jest na straconej pozycji.  Boję się o niego bo wiem że chociaż nie potrafi tego okazać bardzo ją kocha.
Jak sięgnę pamięcią wstecz to nie pamiętam by byli razem tak naprawdę szczęśliwi. Najgorsze jest to że ja dorastając w takim domu też myślałam że tak ma być. Nigdy nie sądziłam że można się tak naprawdę zakochać bo chyba nigdy tak naprawdę tego nie zaznałam. Z mężownikiem było mi dobrze wiedziałam że on mnie bardzo kocha ale to chyba nie był słuszny powód dla którego się z nim związałam. To smutne że zawsze jest tak że ktoś kocha bardziej, bo przez to też cierpi bardziej.
Gdy patrzę na moich rodziców… to trochę tak jakbym widziała siebie i mężownika.
Największym moim problemem jest to że nie potrafię okazywać uczyć. Poza blogiem jestem zimna jak lód.  Zastanawiam się czy jestem w stanie pokochać kogoś tak bardzo by wszystko inne przestało mieć dla mnie znaczenie…
To smutne że póki co  moją największą miłością jest praca….
12 groszy

06 września 2008


Niby mam internet w pokoju ale szczerze mówiąc więcej go nie ma niż jest...
Mijają kolejne dni września. Ciekawe co przyniosą kolejne dni.. Najważniejsze że się nie stresuję i jestem coraz bardziej pewna siebie i tego że wszystko będzie dobrze. Wiem że los ma dla mnie coś przygotowane a ponieważ na razie to co przynosi jest dobre z radością czekam co przyniosą kolejne dni...
Dzwonił szef. Boi się że mogę nie chcieć wrócić... Tu są ze mnie tak zadowoleni że chętnie ściągnęli by mnie do siebie. Niestety w umowie moja firma zapomniała zaznaczyć, że mnie nie podkupią. Umowa kończy mi się z końcem września, więc pojawiły się obawy...
Czy chciałabym tu zostać? Nie wiem. Czasem tak czasem nie... Gdybym chciała zacząć nowe życie, sama, dlaczego nie...
Nie zastanawiam się co będzie. Biorę to co dostaję od życia i póki co cieszę się że dostaję aż tyle... Nie analizuję, nie szukam innych opcji, po prostu czekam. Jak przychodzi czas podejmowania decyzji dzieje się coś co powoduje że wybieram tą a nie inną drogę. Dobrze mi z tym, bo nie tracę życia na analizowanie wszystkich za i przeciw. Czasem lepiej na tym wychodzę a czasem gorzej, ale jakoś zawsze spadam na cztery łapy.
Zauważyłam że ostatnio bardzo zmieniłam swoje pesymistyczne spojrzenie na świat na zupełnie inne... ufne, pełne wiary w to że będzie dobrze... po prostu stałam się optymistką :)
5 groszy

02 września 2008

 Ależ miałam sny tej nocy!! Ufff... Aż się zaczerwieniłam :) Chyba samotność jednak mi nie służy, bo jestem troszkę niewyżyta seksualnie.
To dziwne ale im jestem starsza tym większą mam ochotę na seks. U mężczyzn jest chyba odwrotnie, dlatego starsze panie lubią młodych chłopców ;) Mi do starszej pani jeszcze daleko ale tak się zastanowiłam nad tym wszystkim. Często powtarzam że jednak potrzebuję u swego boku starszego faceta, bardziej odpowiedzialnego, z większą wiedzą itp. Ale z drugiej strony życie seksualne jest jednak ważne w związku. Dla mnie nie najważniejsze ale jednak dość istotne... Czy można by to wszystko pogodzić? Nie nie sądzę bo przecież nie ma idealnych związków. Maże o takim ale jednocześnie mam świadomość że ideałów nie ma.
Z mężownikiem jakoś się układa, chociaż nie wiem czy jest dobrze czy źle bo przecież prawie się nie widzimy. Mimo to wierzę że jakoś się wszystko ułoży.
Najgorsze jest chyba to że ja staję się coraz bardzie zołzowata. Naprawdę czasem tak sobie myślę że ciężko ze mną wytrzymać. Jestem coraz bardziej wybuchowa i mam coraz ostrzejszy język. To nie pomaga w naprawie związku, a mi jest coraz trudniej nad sobą zapanować.
Chciałabym być bardziej łagodna, czuła i wyrozumiała, ale jakoś nie potrafię.

8 groszy

01 września 2008


Już po weekendzie. Znowu poniedziałek 1 września... Zaczyna się rok szkolny i powoli zbliża jesień...
W moim blogu dominują uczucia, jednak ostatnio trudno mi coś napisać bo tych uczuć jakby mniej. Nie wiem czym to jest spowodowane. Czy ja się zmieniłam, stałam się jeszcze bardziej zimna, czy to po prostu zmęczenie i przepracowanie... Nie wiem. Wciąż czuję pustkę. Jakby coś się wypaliło.
Przeszło mi przez myśl że znowu zabrakło mi celu w życiu i to dlatego tak dziwnie się czuję. Za niczym nie tęsknię, niczego nie pragnę bo mam to czego chciałam.

Praca w Warszawie ma jeden minus... cały dzień spędza się w pracy i tak niewiele jest czasu na inne rzeczy. Poza tym dzień jest coraz krótszy... a czasu coraz mniej...

3 grosze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz