Rozmawiałyśmy o ostatnich wydarzeniach i ogólnie o naszych związkach. Obie mamy facetów po przejściach i z bagażem, a to jak wiadomo sprawy nie ułatwia. Mizia jeszcze ze swoim partnerem nie mieszka, ale wszystko ma się wkrótce zmienić. Jej Daniel świata poza nią nie widzi i widać że naprawdę bardzo ja kocha. Są ze sobą tak krótko, a maja już tyle poważnych planów. Troszkę mi żal, że ja i M, żyjemy raczej z dnia na dzień. Być może po części z mojej winy, bo całkowicie odcinam się od poważniejszych rozmów. Chyba chcę go w ten sposób ukarać, że zwlekał, że czekał nie wiadomo na co, że tak wiele razy zranił moje uczucia. Zabrał mi kiedyś poczucie bezpieczeństwa, a ja do tej pory nie pozwoliłam mu tego odbudować.
Nie chcę się zgodzić na przeprowadzkę do jego mieszkania, bo to nie moje mieszkanie, więc nie będę się tam czuła jak u siebie.
Potrzebuję oazy, miejsca do którego zawsze mogę wrócić i wracam.W tych moich kątach nie widzę już małża, nie przypomina mi się przeszłość. Widzę głównie teraźniejszość, a obraz przeszłości jest coraz bardziej zamglony. Czasem przez głowę przebiegnie jakaś zbłąkana myśl, że w tym miejscu rozmawialiśmy z małżem o czymś konkretnym. Ale to tylko ułamki sekund, które coraz trudniej powiązać z konkretną sytuacją.
Chyba czuję, że pogodziłam się z przeszłością. Kiedyś na początku męczyło mnie poczucie wini, teraz wiem, że w gruncie rzeczy dobrze zrobiłam.
Teraz oboje (ja i małż) układamy sobie życie tyle że oddzielnie. Myślę że w gruncie rzeczy jesteśmy szczęśliwi, a razem już nie potrafiliśmy być.
Z M. tak wiele przeszłam, a mimo to łączy nas silniejsze uczucie. To chyba jednak coś znaczy.