poniedziałek, 15 grudnia 2014

Kretynka

Kiedyś i ja będę teściową, wiem o tym. Jednak układy z moimi teściami raczej mnie smucą i przyprawiają o ból głowy. Wnukami interesują się okazjonalnie, czytaj: od święta do święta. Mną tym bardziej się nie interesują, bo i po co. Boli. Przecież mam uczucia i żal mi patrzeć jak faworyzują tylko jednego wnuka. S. jest ich oczkiem w głowie. Odbierają go ze szkoły, odrabiają z nim lekcje, potem zawożą eksowej do domu. No życie jak w Madrycie! I pewnie jeszcze się dziwią, że ja do teściów nie zadzwonię, bo kiedyś teściowa pytała o to M. Cóż odpowiedź jest jedna, nie chcę się narzucać. To świetny tekst który słyszę od nich gdy zagłuszają swój brak zainteresowania maluchami.
Już się nie łudzę że będzie inaczej. Szczerze? To nawet nie mam ochoty ich widywać.
Niestety święta spędzimy razem... Nie, nie dlatego że nas zaprosili. Dlatego że to rodzice M. i wprosili się do nas, bo przecież u nich jest tak niebezpiecznie... Usłyszałam, że u nich nic nie jest zabezpieczone, a nagrzany piekarnik w którym trzeba będzie odgrzać karpia, może być bardzo niebezpieczny. Poza tym to już nie na siły teściowej.
W moim sercu znowu sączy się jad i pluję nim na klawiaturę.
Cholera mnie bierze jak słyszę te idiotyczne wymówki. Byłam bezczelna i powiedziałam, spoko przyjdźcie do nas, ja z dwójką małych dzieci na pewno dam radę. Oczywiście przyjdą... Złośliwość jakby w płot trafiła, a teściowa udała że nie rozumie aluzji.
Tak więc Wigilia jest u nas. Ponieważ mojej mamy nie ma, tato oczywiście jest zaproszony i przychodzi do nas. A ponieważ u teściowej piekarnik jest zabójczy, oni też przychodzą do nas.
I wiecie co...?
Jestem niemal pewna że exowa z S. będą zaproszeni na zajebisty obiadek, w któryś świąteczny dzień i wtedy się okaże że to nie jest ponad jej siły...
Najgorsze jest to że choć M w kółko powtarza jaka ta exowa głupia, bo nie zadba o dziecko, bo nie dopilnuje żeby się uczył (najwyżej będzie klasę powtarzał), nie zagoni do mycia (po co wystarczy jak kąpie się u nas, w pozostałe dni nie ma takiej potrzeby) itp. Niestety największą naiwniarą w tym wszystkim jestem ja... Bo ja jestem "zaradna" wszystko mogę zrobić sama i za innych, a ona że jest głupia, trzeba ją wyręczać i jej pomagać.