czwartek, 29 listopada 2012

Skoki hormonów

Zbliża się 22-ga... Mam jakiś wstręt do nocy. Przez dokuczającą bezsenność tylko się meczę w tym cholernym łóżku przewracając się z boku na bok i wędrując po kilka razy w ciągu nocy do toalety :/ Zwariować można.
Zamiast korzystać z tego, że jeszcze mogłabym spokojnie przespać całą noc, męczę się i nie mogę się tak normalnie wyspać.
Generalnie zrobiłam się też płaczliwa i każdy problem, przeszkoda wytrąca mnie z równowagi. Wiadomo kłopoty jakoś nas nie omijają i ciągle się coś dzieje i jak słyszę o kolejnych złych wieściach, to już po prostu opadam z sił. Najgorsza jest bezradność i świadomość tego, że nic nie można zrobić.

poniedziałek, 26 listopada 2012

Byle do przodu...


Zaczął się już 39 tydzień ciąży. Jest coraz trudniej. Ciąża staje się mniej przyjemna. Ciężko się wstaje, siada, schyla, już niemal każda czynność jest uciążliwa. Patrzę w lustro i widzę wieloryba L Ale wiem że to już tak niewiele czasu zostało że trzeba się wziąć w garść. Lada chwila pojawi się Alex i będą inne problemy ;).
Do tej pory lubiłam wychodzić i spotykać się ze znajomymi. Teraz nie mam na to najmniejszej ochoty. Czuję się tak ociężała że ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę to spotkania ze znajomymi. Jutro jesteśmy umówieni z Mizią i jej facetem, najchętniej bym to odwołała, ale może jednak spróbuję pójść i dobrze się bawić.
Teraz najchętniej to po prostu sobie leżę i czytam. Oczywiście nadal mam manię czystości i biegam ze szmatka, ale szybko się męczę więc głównie odpoczywam ;).
W piątek przyjeżdża już mama. Chciała w tym roku być na moich urodzinach, ale jakoś mam przeczucie że to nie o moje urodziny chodzi tylko Alexa ;) Tak czy siak, fajnie że będzie i mam nadzieję że mi jakoś pomoże ogarnąć to wszystko w pierwszych tygodniach życia maluszka.
Wczoraj kupiliśmy już nosidełko, więc można powiedzieć że wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy już mamy gotowe na przyjście naszego bobo. Nosidełko jest oczywiście wielofunkcyjne, bo służy jako fotelik, nosidełko do noszenia, a także do wpinania do wózka.

Moja torba do szpitala w większości jest już spakowana. Muszę jeszcze zrobić listę przyjmowanych leków, położnej i lekarza pediatry. Dzisiaj wszystko przejrzę i ocenię czy na pewno wszystko jest. Trzeba się też wybrać do szpitala, by zobaczyć jak wygląda oddział i ustalić gdzie się mamy udać jak się zacznie poród, by nie biegać w panice. Chcę być przygotowana, by się nie stresować rzeczami które można przecież ustalić wcześniej.
W planie mam też depilację, by czuć się świeżo i komfortowo. Choć niedawno depilowałam nogi i pachy widać że włoski już odrastają, trzeba je wyplenić ;) Właściwie to może zajmę się tym od razu zamiast tylko o tym pisać J
Ok. gotowe, choć łatwo nie było. Schylanie się z wielkim arbuzem w brzuchu nie jest takie proste. Potem jeszcze wyreguluję brwi i może zrobię sobie peeling buzi i nałożę maseczkę na twarz.
Poradnik o ciąży już przeczytany, tak samo jak wszystkie inne broszurki które się nazbierały przez te 9 m-cy. Planuję jeszcze przejrzeć notatki ze szkoły rodzenia i jakoś je sobie uporządkować bo w tej chwili panuje w nich mały chaos ;) Jak to wszystko zrobię o czym pisałam można uznać że jestem „gotowa” do przyjścia na świat Alexa.
Dzisiaj jest już 26 listopad, a to oznacza, że poprzedni właściciel domu musi się wyprowadzić z niego max za 4 dni. Zgodnie z umową miał czas do końca miesiąca tego miesiąca na opuszczenie domu. Zastanawiam się czy wszystko pójdzie z planem i rzeczywiście nie będzie żadnego poślizgu… Generalnie ciągle były jakieś problemy więc właściwie przewiduję że problem się pojawi i termin będą chcieli przesunąć… Ach nawet nie chcę się denerwować. Może nie będzie tak źle i miło się zaskoczę.

piątek, 23 listopada 2012

Artystycznie i nie tylko

Tak jak zapowiadałam zabrałam się za handmade ;)
A rezultatem jest filcowe imię mojego syneczka. M. jak to zobaczył to stwierdził że teraz to już nie ma się co zastanawiać nad zmianą imienia zostaje Aleksander :)





  



 





*            *            *            *            *            *            *

M. jest dzisiaj na spotkaniu z kuzynem, a ja spędzam samotny wieczór w domu. Początkowo też chciałam się z kimś spotkać ale ostatecznie lenistwo wygrało i siedzę sama w domciu. Wahałam się też nad buszowaniem po sklepach, ale i to nie sprawiło by mi przyjemności. Czuję się zbyt ociężała i to mi trochę doskwiera. Puchną mi nawet palce u rąk i nie mam ochoty się nigdzie szwędać. Zamiast tego zapaliłam świece, włączyłam Radio Zet i miło spędzam wieczór :)
Zaraz zabieram się za sałatkę z pora, bo mnie naszła ochota. Bardzo ją lubię, mniam.... to zabieram się do roboty :))

środa, 21 listopada 2012

(nie)Matka Polka ;)

Od ostatniego postu niewiele się zmieniło, tzn. nadal jestem jakaś taka niezorganizowana i rozkojarzona ;)
Ach... i jeszcze ta świadomość że już wkrótce czeka mnie rozwiązanie. Czas biegnie nieubłaganie, czuję podekscytowanie i niedowierzanie. Dziwne to bo moje instynkty macierzyńskie były raczej przytłumione i raczej nie byłam jedna z tych które zawsze marzyły o mężu, gromadce dzieci i domku z ogrodem... Jakoś się tak złożyło że w końcu i ja dotarłam do tego etapu w życiu. Chyba nie do końca dowierzam że wkrótce zostanę matką. Czasem zapominam o tym. Zabawne, bo czasem, gdy przypadkowo spoglądam w lustro, ze zdziwieniem dostrzegam brzuch. Coraz większy, coraz bardziej krągły i dociera do mnie że zostanę mamą...
Zabawne to uczucie. Poniżej zdjęcie, żebyście zobaczyły co muszę dźwigać ;)



Dzisiaj odbierałam ze szkoły S. Teraz młody walczy z zadaniami, na tapecie jest akurat matma. Cóż w takich chwilach mogę się już poczuć jak matka ;)
Wracając ze szkoły wstąpiłam do pasmanterii i kupiłam kilka drobiazgów. Pisałam już wcześniej, że mam ochotę coś stworzyć no i w tym celu musiałam się zaopatrzyć w kilka niezbędnych rzeczy. Nie będzie to osłonka do łóżeczka, bo okazało się że tą dostanę od A. ale coś innego... Pochwalę się jak już zrobię, o ile zdążę hihihi ;)

piątek, 16 listopada 2012

Minęła połowa listopada. Jestem coraz grubsza, coraz słabsza i coraz bardziej zniecierpliwiona. Gdybym tylko miała więcej sił, przewróciłabym dom do góry nogami. Jest tyle do zrobienia, a czasu tak niewiele.
Nawet nie mam weny do pisania...
Myśli są tak rozbiegane, że nie jestem w stanie się skupić przez dłuższą chwilą na jednej.

czwartek, 8 listopada 2012

USG 35 tydzień

Miałam dzisiaj usg i ku mojemu zdziwieniu maleństwo przyjęło prawidłowe położenia, tzn. główkowe podłużne i oby tak już zostało ;)
Wygląda też na to, że kawał z niego chłopa, bo waży już 2,5kg, a przewidywany termin porodu to 9-13.12, czyli już tuż tuż...
Generalnie samopoczucie mam dobre, tylko martwią mnie częste krwotoki z nosa. Dzisiaj znowu się obudziłam czując, że coś mi cieknie z nosa. Najgorsze, że akurat założyłam świeżą pościel której nie zdążyłam uchronić od plamy krwi. Zakładam że to zwykłe przesilenie i z czasem problem minie. Poza tym czuję się szczęśliwa i cieszę się patrząc na mój falujący brzuszek :)). Ostatnio doszłam nawet do wniosku, że będzie mi tego brakowało... Synek jeszcze się nie urodził a mi już żal, że więcej już tego nie poczuję. Głupie to trochę, bo przecież macierzyństwo to nie wakacje i czeka mnie jeszcze wiele trudnych chwil, a ja tu sobie myślę, że może chciałabym kolejne... Bez sensu, wiem :/ Pewnie po porodzie mi się odechce, ale póki co jakoś mi szkoda.
Może gdybyśmy byli młodsi... Może gdybyśmy nie kupili domu... Może gdyby M. nie miał już syna...
Może wtedy postaralibyśmy się o jeszcze jednego potomka. Jednak w obecnej sytuacji, mając świadomość że będę musiała wrócić do pracy po macierzyńskim oraz mając na uwadze to że jest już S., raczej nie powinnam nawet myśleć o kolejnym dziecku. Właściwie to nie wiem po co zaprzątam sobie tym głowę. Powinnam się skupić na synku i cieszyć każdą chwilą, a nie szukać dziury w całym.
Nawet nie wiem o co mi chodzi... Może to dlatego że sama jestem jedynaczką i nie chciałabym by synek była sam, a może łudzę się że jeszcze będę miała tą swoją dziewczynkę :(
Jedno jest pewne synek jest teraz najważniejszy i to o nim powinnam myśleć.

M. jest dzisiaj w delegacji, z której planowo miał wrócić wcześnie, a niestety spotkanie się przeciągnęło i zamiast 2h siedzi tam od rana i końca jakoś nie widać, choć jest już po 17-tej. Jeszcze musi do mnie dojechać więc trzeba doliczyć jakieś 3h :(. Brakuje mi go. Chciałam dzisiaj wyjść na kolację, bo ciągle tylko w domu siedzimy i praca, dom i S. Tak w kółko, a chciałabym się z nim trochę rozerwać póki jeszcze możemy.
W sobotę jest promocja na bilety w CinemaCity i zarezerwowałam już 2 miejsca na SkyFall zobaczymy czy wart jest obejrzenia. Wcześniej może pójdziemy na jakiś kolacjo obiad :)

Z rzeczy przyziemnych. Kolejny bank odmówił kredytu ze względu na wpisy w dziale 3 KW. To już kolejny i chyba więcej nie będziemy się starać, bo jak widać procedury w różnych bankach są jednak takie same i czepiają się martwych zapisów np. z 1935, 1908, 1945. Zapisy są tak stare i śmieciowe że nie mamy wyjścia jak tylko złożyć wniosek do sądu o wykreślenie tych wpisów, ale takie sprawy czasem mogą się ciągnąć latami więc, na kredyt nie ma co liczyć. Cóż będzie inaczej niż to sobie zaplanowaliśmy, ale chyba już się z tym pogodziłam. Jakoś to połapiemy, bo nie ma przecież innej opcji.

Ach tyle mi dzisiaj po głowie chodzi, że coś mi się zdaje post będzie strasznie chaotyczny, ale co zrobić ;)
Cóż zbliża się termin porodu i należało by wybrać rodziców chrzestnych... Po części, tzn. ojciec chrzestny jest już wybrany i przyjął naszą prośbę, natomiast mam problem z wyborem matki chrzestnej. Myślę że to nie takie proste i decyzja powinna być mądra i przemyślana. Opcje mam dwie, bo i dwie psiapsióły, czyli Mizia i A. Naprawdę nie wiem którą wybrać...
Mizia nie jest zbyt wierząca i do kościoła raczej nie chodzi. Natomiast A. jest religijna aż nadto, tzn. należy do jakiegoś ruchu przykościelnego, w którym żywo uczestniczy. Teoretycznie właśnie ona byłaby najlepszą matka chrzestną, zwłaszcza że ja nie należę do osób praktykujących. A. jak się ostatnio okazało została poproszona o bycie chrzestną innego dziecka, którego chrzciny mają się odbyć w grudniu i nie jestem pewna czy związku z tym powinnam ją o to w ogóle prosić. Bo wiadomo głupio odmówić, a ja nie chcę ja do niczego przymuszać.
Z Mizią mam zdecydowanie bliższe kontakty ze względu na bliskie jej sąsiedztwo, ale kwestia jej wiary chyba ją dyskwalifikuje.
Kurcze no naprawdę nie wiem... Troszkę się pokomplikowało :/

piątek, 2 listopada 2012

Leżę już w łóżku choć pora jeszcze wczesna. Chyba trochę przesadziłam, bo poza tym że spotkałam się dzisiaj z psiapsiułą A. to zarówno przed spotkaniem jak i po wzięłam się za wielkie porządki. Czasem mi odbija i zapominam, że jestem już w zaawansowanej ciąży i powinnam więcej odpoczywać, a nie przewracać dom do góry nogami. Lubię porządek, ale chyba powinnam się zacząć przyzwyczajać, że nie będzie już tak jak do tej pory, bo po prostu nie dam rady.

Przeziębienie też jakoś nie chce mnie opuścić i w nocy kiepsko spałam :( Może dzisiaj będzie lepiej.

Czasem z zazdrością podglądam blogi typu handmade i tak sobie myślę czy by nie spróbować czegoś stworzyć... Generalnie zawsze lubiłam szyć, choć od lat w zasadzie poza naprawami nic nie szyję. Trochę mnie jednak kusi by stworzyć coś dla maluszka. Brakuje mi osłonki do łóżeczka i być może spróbuję ją uszyć sama... To mogło by być zabawne i satysfakcjonujące. Musze się tylko rozejrzeć za jakąś fajną pasmanterią...