czwartek, 8 listopada 2012

USG 35 tydzień

Miałam dzisiaj usg i ku mojemu zdziwieniu maleństwo przyjęło prawidłowe położenia, tzn. główkowe podłużne i oby tak już zostało ;)
Wygląda też na to, że kawał z niego chłopa, bo waży już 2,5kg, a przewidywany termin porodu to 9-13.12, czyli już tuż tuż...
Generalnie samopoczucie mam dobre, tylko martwią mnie częste krwotoki z nosa. Dzisiaj znowu się obudziłam czując, że coś mi cieknie z nosa. Najgorsze, że akurat założyłam świeżą pościel której nie zdążyłam uchronić od plamy krwi. Zakładam że to zwykłe przesilenie i z czasem problem minie. Poza tym czuję się szczęśliwa i cieszę się patrząc na mój falujący brzuszek :)). Ostatnio doszłam nawet do wniosku, że będzie mi tego brakowało... Synek jeszcze się nie urodził a mi już żal, że więcej już tego nie poczuję. Głupie to trochę, bo przecież macierzyństwo to nie wakacje i czeka mnie jeszcze wiele trudnych chwil, a ja tu sobie myślę, że może chciałabym kolejne... Bez sensu, wiem :/ Pewnie po porodzie mi się odechce, ale póki co jakoś mi szkoda.
Może gdybyśmy byli młodsi... Może gdybyśmy nie kupili domu... Może gdyby M. nie miał już syna...
Może wtedy postaralibyśmy się o jeszcze jednego potomka. Jednak w obecnej sytuacji, mając świadomość że będę musiała wrócić do pracy po macierzyńskim oraz mając na uwadze to że jest już S., raczej nie powinnam nawet myśleć o kolejnym dziecku. Właściwie to nie wiem po co zaprzątam sobie tym głowę. Powinnam się skupić na synku i cieszyć każdą chwilą, a nie szukać dziury w całym.
Nawet nie wiem o co mi chodzi... Może to dlatego że sama jestem jedynaczką i nie chciałabym by synek była sam, a może łudzę się że jeszcze będę miała tą swoją dziewczynkę :(
Jedno jest pewne synek jest teraz najważniejszy i to o nim powinnam myśleć.

M. jest dzisiaj w delegacji, z której planowo miał wrócić wcześnie, a niestety spotkanie się przeciągnęło i zamiast 2h siedzi tam od rana i końca jakoś nie widać, choć jest już po 17-tej. Jeszcze musi do mnie dojechać więc trzeba doliczyć jakieś 3h :(. Brakuje mi go. Chciałam dzisiaj wyjść na kolację, bo ciągle tylko w domu siedzimy i praca, dom i S. Tak w kółko, a chciałabym się z nim trochę rozerwać póki jeszcze możemy.
W sobotę jest promocja na bilety w CinemaCity i zarezerwowałam już 2 miejsca na SkyFall zobaczymy czy wart jest obejrzenia. Wcześniej może pójdziemy na jakiś kolacjo obiad :)

Z rzeczy przyziemnych. Kolejny bank odmówił kredytu ze względu na wpisy w dziale 3 KW. To już kolejny i chyba więcej nie będziemy się starać, bo jak widać procedury w różnych bankach są jednak takie same i czepiają się martwych zapisów np. z 1935, 1908, 1945. Zapisy są tak stare i śmieciowe że nie mamy wyjścia jak tylko złożyć wniosek do sądu o wykreślenie tych wpisów, ale takie sprawy czasem mogą się ciągnąć latami więc, na kredyt nie ma co liczyć. Cóż będzie inaczej niż to sobie zaplanowaliśmy, ale chyba już się z tym pogodziłam. Jakoś to połapiemy, bo nie ma przecież innej opcji.

Ach tyle mi dzisiaj po głowie chodzi, że coś mi się zdaje post będzie strasznie chaotyczny, ale co zrobić ;)
Cóż zbliża się termin porodu i należało by wybrać rodziców chrzestnych... Po części, tzn. ojciec chrzestny jest już wybrany i przyjął naszą prośbę, natomiast mam problem z wyborem matki chrzestnej. Myślę że to nie takie proste i decyzja powinna być mądra i przemyślana. Opcje mam dwie, bo i dwie psiapsióły, czyli Mizia i A. Naprawdę nie wiem którą wybrać...
Mizia nie jest zbyt wierząca i do kościoła raczej nie chodzi. Natomiast A. jest religijna aż nadto, tzn. należy do jakiegoś ruchu przykościelnego, w którym żywo uczestniczy. Teoretycznie właśnie ona byłaby najlepszą matka chrzestną, zwłaszcza że ja nie należę do osób praktykujących. A. jak się ostatnio okazało została poproszona o bycie chrzestną innego dziecka, którego chrzciny mają się odbyć w grudniu i nie jestem pewna czy związku z tym powinnam ją o to w ogóle prosić. Bo wiadomo głupio odmówić, a ja nie chcę ja do niczego przymuszać.
Z Mizią mam zdecydowanie bliższe kontakty ze względu na bliskie jej sąsiedztwo, ale kwestia jej wiary chyba ją dyskwalifikuje.
Kurcze no naprawdę nie wiem... Troszkę się pokomplikowało :/

6 komentarzy:

  1. Jeszcze wiele może się zdarzyć, jesteś przecież młoda. Może ta wymarzona córcia jeszcze przed Tobą? Ja jeszcze trzy lata temu nie wierzyłam, że będę miała drugie dziecko...
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może. Tego na dzień dzisiejszy nie wie nikt...

      Usuń
  2. Jeśli chodzi o wybór matki chrzestnej to hmm a czemu ty wybierasz pod kątem tego czy ktoś praktykuje wiarę? ja myślę nie to jest najważniejsze. Ja bym patrzyła właśnie na więź jaka mnie łączy z tą osoba i czy ta osoba np będzie oparciem kiedyś dla dziecka. Im bliższą sobie osobę wybierzesz tym myślę więcej kontaktu z nią dziecko będzie miało, a to ważne by chrzestna była nie tylko na zdjęciach ale ogólnie w jego życiu.
    Z tym domem to wy się macie. Ech....
    Jak ten czas leci. Będziecie mieć piękne pierwsze Święta z maleństwem :-) buziaki :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadzam sie z Triss o wyborze chrzestnej, nie do konca o praktykowanie chodzi, wlasciwie to tylko formalnosc koscielna. z tego co piszesz wydaje sie, ze bardziej sklaniasz sie do tej mniej praktykujacej:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak naprawdę nie wiadomo, co się komuś odwidzi za kilka lat: ta która nie praktykuje może chodzić do kościoła, a ta która teraz chodzi może przestać. Ja patrzyłam bardziej pod kątem tego, że gdyby czasem coś się stało, to żeby Milenka miała oparcie w chrzestnych. Jeśli chodzi o chrzestnego uważam że kiepsko wybraliśmy, chrzestna na chwilę obecną spisuje się na medal :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz może nie myśl o matce chrzestnej tylko w takich kategoriach. To ma być osoba która najlepiej zajmie się Twoim dzieckiem nie tylko w sprawach religijnych gdyby (tu odpukuje) coś się Wam stało. To ona ma być mu potem oparciem. Ale ja myśle, że Ty już wiesz kogo wybrać :)

    OdpowiedzUsuń