Jestem w Gdańsku. Pięknie tu, chyba
nawet mogłabym tu zamieszkać. Wczoraj spacerując uliczkami Gdańska
zadzwoniłam do M. i zapytałam co on na to. Powiedziałam że
przechadzając się po mieście widziałam kilka ogłoszeń mieszkań
na sprzedaż i może warto się tym zainteresować. Niestety nie
podzielił mojego entuzjazmu, chyba wiadomo z jakiej przyczyny...
Dziecko jest taką barierą która sprawia, że mamy na karkach smycz
o długości 20 km. M. raczej nie jest skłonny wyprowadzić się
gdzieś dalej. Trochę mnie to unieszczęśliwia, bo czuję się
uwiązana i skazana na życie w pobliżu jego ex i ich syna. Myślę,
że M. popełnia błąd i nie patrzy perspektywicznie. Decydując się
na zakup domu, czy mieszkania nie można patrzeć tylko na dobro
jednej ze stron i to jeszcze czasowe, bo przecież S. kiedyś pójdzie
w świat, a dom to już raczej wybieramy na całe życie.
Czasem zastanawiałam się czemu tak do
końca nam nie wychodzi, choć tak bardzo się kochamy.
Myślę że problemem jest to, że M.
nasze losy za bardzo uzależnia od S. Chciałam żyć z nim, a czy
tego chcę czy nie, muszę też żyć życiem jego ex.
* * * * * *
Byłam dzisiaj po pracy w Sopocie. Jest
cudowny, choć trochę wietrzny. Siedziałam na molo i cieszyłam się
szumem fal i skrzeczących mew. Jutro też tam pojadę, będę
spacerować po plaży i zbierać muszelki :)