wtorek, 27 marca 2012

Pomorze


Jestem w Gdańsku. Pięknie tu, chyba nawet mogłabym tu zamieszkać. Wczoraj spacerując uliczkami Gdańska zadzwoniłam do M. i zapytałam co on na to. Powiedziałam że przechadzając się po mieście widziałam kilka ogłoszeń mieszkań na sprzedaż i może warto się tym zainteresować. Niestety nie podzielił mojego entuzjazmu, chyba wiadomo z jakiej przyczyny... Dziecko jest taką barierą która sprawia, że mamy na karkach smycz o długości 20 km. M. raczej nie jest skłonny wyprowadzić się gdzieś dalej. Trochę mnie to unieszczęśliwia, bo czuję się uwiązana i skazana na życie w pobliżu jego ex i ich syna. Myślę, że M. popełnia błąd i nie patrzy perspektywicznie. Decydując się na zakup domu, czy mieszkania nie można patrzeć tylko na dobro jednej ze stron i to jeszcze czasowe, bo przecież S. kiedyś pójdzie w świat, a dom to już raczej wybieramy na całe życie.

Czasem zastanawiałam się czemu tak do końca nam nie wychodzi, choć tak bardzo się kochamy.

Myślę że problemem jest to, że M. nasze losy za bardzo uzależnia od S. Chciałam żyć z nim, a czy tego chcę czy nie, muszę też żyć życiem jego ex.

* * * * * *

Byłam dzisiaj po pracy w Sopocie. Jest cudowny, choć trochę wietrzny. Siedziałam na molo i cieszyłam się szumem fal i skrzeczących mew. Jutro też tam pojadę, będę spacerować po plaży i zbierać muszelki :)

sobota, 17 marca 2012

W Krakowie nie byłam.
Wpadłam za to na ogródek, a potem wróciłam do domu i zabrałam się za porządki.
M. pojechał z S. do swojego mieszkania przygotować je powoli do remontu. Potem poszli na spacer, więc maiłam dużo czasu dla siebie.
Nadal czuję pustkę. Mało się odzywam, raczej stoję z boku i w nic się nie angażuję. Nie chce mi się, nie mam sił. M. też chodzi przygaszony, chyba nie wie co ma ze mną zrobić.
Ja też nie wiem. Wszystko jakoś straciło sens.

piątek, 16 marca 2012

Jutro

Jutro może pojadę do Krakowa. Wsiądę w pociąg, poczytam książkę, pokrążę po uliczkach Krakowa, wypiję kawę w przytulnej kafejce i wrócę.
Jutro ma być piękny słoneczny dzień, może warto go spędzić tak inaczej. Pobędę sobie sama ze sobą. Zastanowię się nad tym co robić dalej.
Jakoś ciężko to wszystko znoszę psychicznie.

poniedziałek, 12 marca 2012

Depresyjnie

Wspólny wyjazd do SPA był cudowny. Totalne lenistwo, relaks, czułość, bliskość... Brakowało mi tego. Nie myślałam o pracy i innych problemach. Liczyło się tylko tu i teraz. Oboje potrzebowaliśmy "podładować akumulatorki".
Wszystko było takie idealne, aż do niedzieli, kiedy to zaczęłam się bardzo źle czuć. Byłam strasznie osłabiona, okropnie bolał brzuch i jakoś tak dziwnie słabo widziałam. Po śniadaniu okazało się, że to okresowość mnie dopadła. Cholera już zapomniałam, że te dni znowu mnie dopadną.
To był drastyczny powrót do rzeczywistości. Kolejny miesiąc i nasze starania nie przyniosły oczekiwanych efektów. Było mi straszliwie ciężko. Dopadła mnie niemoc i bezradność.
Za każdym razem mi się wydaje, że już tym razem poradzę sobie lepiej z tym wszystkim, ale chyba jest wręcz gorzej. Coraz mniejsze szanse na sukces i coraz mniej szans na normalne życie.
Bycie ciocią przez cale życie jakoś mnie nie satysfakcjonuje, a wręcz dopija. Zbliża się kolejny weekend który spędzamy z S. Pewnie jak zwykle będziemy oglądać filmy z okresu gdy S. był mały. To dla mnie tak cholernie trudne, zwłaszcza w takim czasie jak ten, gdy przychodzi kolejne rozczarowanie. Gdy widzę jak on stawia pierwsze kroki, jak się uśmiecha, jak robić coś zabawnego, albo psoci... Ja nigdy nie poczuję jak to jest.
Największą pustkę poczułam, gdy któregoś razu jechałam bardzo szybko, pogrążona gdzieś w myślach, dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że jadę zdecydowanie za szybko. Na chwilę zwolniłam, a potem zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie mam dla kogo żyć. M. choć mnie kocha, ma przecież dziecko dla którego żyje.
Chciałam mieć w końcu swoją rodzinę, ale widać nie jest mi dana. Czasem myślę sobie, że to kara. Kto wie, może... W końcu życie bywa przewrotne.
pustka.jpg