W gruncie rzeczy myślę że jestem silną kobietą, choć czasem obawiam się, że raczej lekkomyślną. Decyzje podejmuje w locie. Jak mnie coś wkurzy to wpadam w szał i w całym tym amoku czasem powiem zbyt wiele. Kroczę do przodu i choć wydaje mi się, że do czegoś zmierzam, raczej kroczę bez celu.
Najlepiej czuje się w sowim towarzystwie. Wykąpana, w ciepłym różowym szlafroku, na wielkim i wygodnym łóżku, z laptopem i szklanka zielonej herbaty na nocnym stoliku.
Potrafię żyć bez mężczyzn, choć kiedyś wydawało mi się, że to niemożliwe.
Czasem leżę na łóżku z M., przyglądam mu się i zastanawiam czy za 5, 10, 20 lat nadal będziemy razem. Fajnie jest mieć kogoś na kim można się wesprzeć w trudnych chwilach, ale jak nie można to co...
Najtrudniej jest mi zapomnieć, że kiedy zaczynaliśmy wspólne życie, on zamiast zatroszczyć się o mnie budował dobre relacje z ex.
Na początku związku buduje się podstawy, najlepiej solidne by przetrwały niejeden wstrząs. Nasze są chwiejne. Stałam się przez to odrębną jednostką. troszczę się o siebie tak jak potrafię najlepiej, bo wiem że dla niego inne rzeczy są ważniejsze. Ma w końcu dziecko za które czuje się odpowiedzialny.
Nie chciałam być odrębną jednostką. Szkoda że doprowadził do tego, że jestem tak nieufna.
poniedziałek, 24 października 2011
czwartek, 20 października 2011
Odcięta
Komp mi padł i musiałam złożyć reklamację. Jestem całkowicie odcięta od netu. Mam nadzieję że to już długo nie potrwa i w końcu do was wrócę.
U lekarza byłam. Nic szczególnego się nie dowiedziałam, poza tym że wszystko wydaje się być ok. Takie sytuacje z tym krwawieniem czasem się zdarzają i nie powinna wpadać w panikę, po prostu nie zawsze od razu się udaje... Na wszelki wypadek dostałam skierowanie na usg by potwierdzić, że nic złego rzeczywiście się nie dzieje.
W między czasie zaliczyłam kolejne krwawienie, zdaje się że teoretycznie mógł być to po prostu "planowy: okres. Jakoś się z tym pogodziłam, że jest jak jest. Mam nadzieję że to wszystko to nic strasznego, zwykła reakcje na stres i organizm się trochę zbuntował. Nie myślę o tym inaczej, nie analizuję nie zastanawiam się, bo przecież bym zwariowała.
PS Do was zajrzę już pewnie niedługo, jak tylko odzyskam swój mam nadzieję sprawny sprzęt ;)
Pozdrawiam
U lekarza byłam. Nic szczególnego się nie dowiedziałam, poza tym że wszystko wydaje się być ok. Takie sytuacje z tym krwawieniem czasem się zdarzają i nie powinna wpadać w panikę, po prostu nie zawsze od razu się udaje... Na wszelki wypadek dostałam skierowanie na usg by potwierdzić, że nic złego rzeczywiście się nie dzieje.
W między czasie zaliczyłam kolejne krwawienie, zdaje się że teoretycznie mógł być to po prostu "planowy: okres. Jakoś się z tym pogodziłam, że jest jak jest. Mam nadzieję że to wszystko to nic strasznego, zwykła reakcje na stres i organizm się trochę zbuntował. Nie myślę o tym inaczej, nie analizuję nie zastanawiam się, bo przecież bym zwariowała.
PS Do was zajrzę już pewnie niedługo, jak tylko odzyskam swój mam nadzieję sprawny sprzęt ;)
Pozdrawiam
Subskrybuj:
Posty (Atom)