środa, 31 lipca 2013

Jest cudnie ;)

Byłam wczoraj w pracy odwiedzić dziewczyny. Fajnie było. Pogadałyśmy, pośmiałyśmy się, ale najfajniej było już wyjść.
Złożyłam wniosek o urlop wychowawczy. Póki co do 9 lutego przyszłego roku, a potem zobaczę, czy chcę już wracać czy jeszcze przedłużę urlop.
Mały jest cudowny. Kocham go nad życie!
Choć czasem nie daje spać, choć bywa kapryśny i marudny i tak dla mnie jest najcudowniejszy na świecie :)
Z M. układa się bardzo dobrze, choć podobno nie należy chwalić, bo potem się wszystko psuje ;)
Dobrze nam się mieszka w naszym cudnym domku, choć remont nadal trwa i tak trwać nadal będzie, jak przypuszczam do września :/
Powód... Nasi robotnicy lecą sobie w kulki... Raz przychodzą, raz nie... i tak się to ciągnie i ciągnie... I pomyśleć że jeden z tych robotników to narzeczony Mizi. Eh... szkoda gadać i tyle :(

wtorek, 23 lipca 2013

1+1=2

Zaniedbuję tego bloga...
Prowadzenie dwóch zabiera mnóstwo czasu, którego niestety brak.
Nie zawieszam tu "działalności", po prostu będę rzadziej pisać.
Tu będą moje sekrety, tam życie mojej rodziny.
Jeśli macie ochotę też nas odwiedzajcie ;)
Cały nasz świat

niedziela, 14 lipca 2013

Hmm... już tak dawno nie pisałam...
Jakoś nie miałam weny twórczej, a przede wszystkim czasu. Ostatnio dopadły mnie też małe smutki, a jakoś nie chciało mi się o nich pisać.
Teraz prawdę mówiąc też nie mam na to ochoty, choć pewne rzeczy nie chcą mi wyjść z głowy.
Czasem mam żal do siebie, że nie potrafię być lepszym człowiekiem. Życie jest tak krótkie, a ja skupiam się na drobiazgach, które tak naprawdę mają niewielkie znaczenie.
Chyba nie chce mi się opisywać tych wszystkich moich smutków. Ogólnie... nie jest łatwo być ta drugą i czasem bardzo żałuję tego, że M ma syna z exową. Nie życzę źle chłopcu, żebyście sobie nie wyobrażali nie wiadomo co. Po prostu gdyby nie on moje życie było by prostsze. Głupio to brzmi, wręcz egoistycznie. Nie lubię w sobie tych emocji ale one niestety też są. Od razu nasuwa się zdanie, że gdyby nie ja życie tego chłopca też było by prostsze. Eh... co za życie.
Zła jestem na siebie, ale po prostu nie jest łatwo akceptować wybryki nie własnego dziecka. Wiadomo jak to jest, nawet własnych rodziców dziecko czasem doprowadza do szału, co dopiero osoby postronne, które nie mają tej rodzicielskiej cierpliwości.

Tak poza tym wszystkim to mamy dzisiaj z M rocznicę ślubu. Pierwszą, miejmy nadzieję jedną z wielu jakie są jeszcze przed nami...