wtorek, 29 maja 2012

Fizyczny dołek

Kiepsko się czuję. Niemal codziennie boli mnie głowa, jestem osłabiona, blada, często miewam temperaturę powyżej 37st.C. Naprawdę czuję się bardzo zmęczona. Wczoraj to nawet trochę się zmartwiłam bo mi się śniło że poroniłam. Ostatnio sporo się działo, dużo stresów i smutków. To chyba też wpłynęło na mój stan. Mam nadzieję że te wszystkie wydarzenia nie wpłynęły na stan dzidziusia. Już się przyzwyczaiłam do tego że jest i nie chcę myśleć o tym że mogło by się coś wydarzyć. Za 2 tygodnie mam USG, a następnego dnia wizytę u gina, wtedy wszystkiego się dowiem.
Najgorsze, że tak szybko się denerwuję i wpadam w złość. Mam problem z panowaniem nad emocjami, a przecież nie powinnam się denerwować. Błędne kolo...
Nawet nie mam chęci i sił by opisać jak potoczyły się sprawy z M. Może wrócę do tego za dzień lub dwa, teraz tylko napiszę, że mu wybaczyłam. Właściwie samo się potoczyło, ze zwierzaczkiem było tak bardzo źle że nie miałam chęci i sił na sprzeczki. M. przyszedł z ogromnym bukietem 19 białych róż z przeprosinami, że czytał bloga. Długo się tłumaczył, choć dość pokrętnie. Jego głównym argumentem było to że miałam jakieś stany depresyjne, a on nie wiedział co się dzieje i jak mi pomóc, więc znalazł bloga i nim się wspomagał.
Powiedziałam mu, że to nie jest argument i bardzo mnie zawiódł, ale potem nie miałam już głowy do wracania do tematu, gdyż ważniejsze było walczenie o moją Misię.

niedziela, 27 maja 2012

Musiałam ją pożegnać...

Nie ma jej już. Męczyła się przez dwa dni aż w końcu zasnęła. Już nie mogłam jej pomóc. Weterynarz nie miał pomysłu na leczenie. Byłam bezsilna. W piątek naprawdę myślałam, że będzie zdrowa i wyszła z tego wszystkiego. Widać antybiotyki jej zaszkodziły i zrobiły spustoszenie w jej organizmie. Popłakałam sobie, posprzątałam i pochowałam wszystkie jej rzeczy. Misię zakopaliśmy koło Filipci leżą sobie teraz razem.
Kochałam je obie. Jak na gryzonie były cudowne i bardzo oswojone i komunikatywne. Brakuje mi ich obu. Jeszcze dzisiaj miałam przynajmniej Misię, teraz nie mam już żadnej...
Walczyłyśmy o jej życie od ponad tygodnia, ale się nie udało. Czułam że chce żyć, ciężko jej było tak po prostu leżeć bez ruchu. Choć ledwo oddychała i nie była w stanie ustać, walczyła by wstać. Nad ranem gdy przyszłam sprawdzić co u niej stała w koncie na 4 łapkach. Ucieszyłam się. Wydawało mi się że skoro się podniosła to jednak będzie żyć, że jakimś cudem dojdzie do siebie. Niestety nie udało się gdy przyszłam do niej po raz kolejny znowu leżała i ciężko oddychała.
Zawsze była pełna życia i nie usiedziała zbyt długo w miejscu, a teraz nie miała nawet sił podnieść pyszczka.
Najtrudniej było patrzyć jak leży i nie jest w stanie się podnieść, jak walczy o każdy oddech i nie móc jej pomóc.

sobota, 26 maja 2012

Misia

Moje maleństwo walczy o życie. Przez cały tydzień jeździłam z nią na zastrzyki. Widziałam, że nie jest już jak kiedyś, że jest taka wychudzona, osłabiona, ale myślałam że najgorsze za nami. Stan zapalny rzeczywiście został chyba wyleczony/podleczony, ale ten antybiotyk chyba wpłynął negatywnie na resztę organizmu. A może to wiek... Misia leży sobie teraz na boczku, taka bezwładna i mam wrażenie jakby walczyła o każdy oddech. Nie mogę jej pomóc, nie wiem jak. Pogłaskałam, powiedziałam że bardzo ją kocham i nie wiem co mogę jeszcze zrobić. Myślałam, że nie przeżyje nocy, bo wieczorem widziałam że jest bardzo źle. Teraz jest jeszcze gorzej, leży i jakby nie było w niej życia.
Bardzo chciałam jej pomóc, walczyłam o nią tak jak potrafiłam. Codzienne jeżdżenie do weterynarza, karmienie strzykawka papkami dla niemowlaków, pilnowanie by się napiła i czułość. Tyle mogłam jej dać.
Wcale nie jest mi z tym łatwiej. Kocham zwierzaki i bardzo się do nich przywiązuje, a jak się żyje tak razem przez chyba już 8 lat, tym bardziej żal serce ściska.
Już tak bardzo nie płaczę, powoli godzę się z tym że odejdzie. Kiedyś wszyscy odejdziemy, teraz przyszedł już chyba czas na nią.
Postanowiłam że nie będę jej męczyć i zabierać znowu do weterynarza. Zadzwonię tam jak już będzie odpowiednia godzina i zapytam czy jakoś może jej pomóc. Jeśli nie, chyba po porostu pozwolę jej odejść.

To moje dwa szkraby, takimi chcę je pamiętać...

Filipcia (lewy dolny róg) i Misia (górna część zdjęcia)

poniedziałek, 21 maja 2012

Egoista i manipulant

M. rozczarowałeś mnie. Jak możesz być takim beznadziejnym i aroganckim dupkiem.
Przyznam, że gdy zobaczyłam jak czytasz mojego bloga, doznałam szoku. Nadal nie mogę uwierzyć, że złamałeś obietnicę. Miałeś mnie nie szukać. Jak możesz być takim ignorantem?
Nie możesz mnie kontrolować i wiedz, że nigdy nie będziesz... Wpuściłam cię do mojego życia, ale nie do moich myśli.
To co zrobiłeś było przekroczeniem granicy, której nigdy nie powinieneś przekroczyć.
Chcesz wiedzieć co czuję? Czuję, że mnie zawiodłeś, że ponownie zdradziłeś moje zaufanie. Serce wali mi jak oszalałe. Przyszedłeś się przytulić. Miałam ochotę cię odepchnąć. Czuję do ciebie niechęć.
Muszę ochłonąć. Dla dobra dziecka, muszę się uspokoić, bo ostatnio przysparzam mu już wystarczająco stresów, a ty jak wiesz nie pomagasz. Niszczysz wszystko.
Zaufanie? Nie ty nie znasz tego słowa. Powściągliwość? O tym też pewnie nie słyszałeś...
I jak miło się czytało??? Wstydziłbyś się...
Czy na to właśnie czekałeś? Bo przecież kiedyś musiałam się dowiedzieć.
Nie wiem co mam teraz z tobą zrobić. Po prostu nie wiem. Mam ochotę dać ci w twarz. W tej chwili sprawiło by mi to przyjemność.
Czekam, czekam cierpliwie na wyjaśnienia i radzę niech będą dobre!

PS M. ty chyba nie sądziłeś, że nie zauważyłam, że czytasz mojego bloga? Jeśli tak, jesteś też idiotą!!

*                *                  *                 *                *
Pozostałych czytelników z przykrością informuję że na moje terytorium wkradł się intruz. Blog będzie zabezpieczony hasłem i oczywiście zmieni adres. Niestety po raz kolejny, tym razem sprawcą jest wścibski M.

sobota, 19 maja 2012

Na dobrej drodze

Jest lepiej. Nadal nie jest dobrze, ale naprawdę widzę poprawę. Już nawet trochę śpi i nie oddycha już tak bardzo ciężko. Antybiotyki najwyraźniej pomogły. Dzisiaj też byłyśmy na zastrzyku i teraz maleństwo dużo śpi, a to dobrze, bo wtedy mam nadzieję zdrowieje.
Dostałam dawkę na jutro jakoś będziemy sobie musiały poradzić, a w poniedziałek znowu mamy się stawić u weterynarza.
No i kolejna dobra wiadomość M. jest już w drodze powrotnej, pewnie będzie bardzo późno, ale przynajmniej będzie :)

piątek, 18 maja 2012

Smutno mi

M. wyjechał do Wiednia więc jestem sama. Miał być weekend dla mnie, malowanie paznokci, maseczka na twarz i włosy, a nie mam na nic sił. Mój zwierzaczek się pochorował :(. Biedne maleństwo, wygląda to bardzo źle, boję się że ją stracę. Weterynarz dał jej zastrzyki z antybiotykiem, ale powiedział że nie wie czy uda się ją uratować. Najbliższa doba będzie decydująca i jeśli ją przetrwa, może będzie żyła. Tak mi smutno. Widzę że jest taka słabiutka i cierpi, ale walczę o nią. Nie chcę jej uśpić, bardzo chcę by się jej jakimś cudem polepszyło. Boję się że rano wstanę i już jej nie będzie.

sobota, 12 maja 2012

Emocje

W tym tygodniu byłam u lekarza by potwierdzić przypuszczenia o ciąży. Pani doktor powiedziała, że rzeczywiście wyczuwa ciążę, nie ma wątpliwości i skierowała na rutynowe badania, wtedy się okażę czy wszystko jest ok. Nawet nie dopuszczam do siebie myśli że coś mogło by pójść nie tak. Grunt to pozytywne myślenie.
Staram się być z reguły spokojna i wyluzowana, choć bywa różnie. Od tygodnia jest u nas S. i dzisiaj już nerwy mi puściły, bo po raz kolejny wpadł w histerię. Jestem jakaś pobudzona i może innym razem wszystko by po mnie spłynęło jak po kaczce. Niestety ponieważ kolejny dzień z rzędu jest nieznośny już po prostu nie wytrzymałam i podniosłam trochę głos i kazałam mu przestać histeryzować. Może nie było to najmądrzejsze bo sama zaczęłam krzyczeć i histeryzować, że chcę słonia w trampkach, tu i teraz, bo zacznę płakać. Chłopak był w szoku, a ja po prostu skwitowałam, że on właśnie tak się zachowuje i ma przestać bo mi się to nie podoba i ma nam nie psuć kolejnego dnia. Uspokoił się. Przez jakąś godzinę dało się wyczuć napięcie, ale przynajmniej skończył histeryzować i teraz znowu jest do rany przyłóż.
Potem byłam zła na siebie, że dałam się sprowokować, ale chyba mnie to przerosło w danym momencie. Naprawdę bardzo się zdenerwowałam i od razu rozbolała mnie brzuch. Powinnam dbać o moje maleństwo, ale emocje wzięły górę.

czwartek, 3 maja 2012

Rezerwacja

Choć za oknem piękne słonce ja siedzę w domciu. Ogródek jest dzisiaj zajęty przez ex małża i jego narzeczoną. Nie jestem z tego powodu zadowolona bo to w końcu moje miejsce, ale cóż na układy nie ma rady. Może to trochę zawiłe ale nasi rodzice wciąż żyją jak w rodzinie, ex teściowa jest na ogródku regularnym gościem, ale w wyznaczonych godzinach i tylko w dni robocze. Żyją z moja mamą ja dwie kumpele, popijają sobie z rana kawkę i plotkują. Ex małż również ma dobre układy z moimi rodzicami i jak ma ochotę skorzystać z ogródka to dzwoni i go sobie "rezerwuje". Dzisiaj ma w planie grillowanie, opalanie, a m.in. ma też założyć jakąś pompkę do oczka wodnego. Tak czy siak nie jestem z tego powodu zadowolona, bo świadomość ze inna dupa będzie się wylegiwać na moim leżaczku doprowadza mnie niemal do szału.
Ach skąd we mnie tyle złości, sama nie wiem. Musze nabrać dystansu, bo szkoda zdrowia na takie pierdoły.
M. poszedł sobie na rower i pewnie zaraz wróci, a ja leżę w łóżku niemal cały dzień, bo jestem i słaba i rozżalona i jeszcze mam migrenę :/

wtorek, 1 maja 2012

Majówka

Weekend majowy przebiega leniwie :). Głównie leniuchowałam na ogródku działkowym. Bujałam się na huśtawce ogrodowej i leżakowałam na leżaczku w cieniu drzew...
Ach jak mi było dobrze...
Jutro niestety wracam do pracy, bo mogłam się załapać na aż jeden dzień urlopu, cóż dobre i to ;)