sobota, 26 października 2013

7 tydzień ciąży

No i oczywiście jest zdjęcie bo jak mogło by być inaczej ;)

Poprzednim razem miałam bardzo mało zdjęć z czasu gdy byłam w ciąży i do dzisiaj nie mogę tego odżałować. Tym razem wzięłam to w swoje ręce i nie będę już biernie czekać aż M. zrobi mi zdjęcie. Mamy aparat, mamy statyw więc to żaden problem, tylko trzeba chcieć ;)

PS Dzisiaj impreza młodzieżowa. Stan gości na dzisiaj 16 osób. Będzie dużo zamieszania, już dzieciaki o to zadbają.
Jutro urodziny M. w rodzinnym gronie i uroczyste wręczenie prezentu... ;))
Wiem już na pewno że S. oszaleje ze szczęścia. Wczoraj powiedział że bardzo by chciał żebyśmy mieli kolejne dziecko, bo jak on miałby dwa takie bobasy, to chyba by oszalał ze szczęścia. Coś mi się zdaje że w niedzielę oszaleje :))

niedziela, 20 października 2013

Mój dociekliwy M.

M. czepia się mnie nieustannie. Ciągle obserwuje mój brzuch, a ja wpadam w paranoję. Nie wiem już czy się rzeczywiście roztyłam, czy to może jednak ciąża. A może on coś wie. może znalazł test, albo włamał się na blog. No nie wiem co myśleć, bo ewidentnie coś mnie bardzo obserwuje.
Muszę wytrwać jeszcze tydzień. Wtedy w końcu nie będę się musiała pilnować.
Nie sądziłam że będzie aż tak ciężko. Niestety jest :/ Ciągle trzeba uważać by się gryźć w język. No bo wiadomo ciągle sobie myślę o tej małej kropeczce w brzuchu. Różne rzeczy chodzą mi po głowie: jakie imię wybrać, gdzie rodzić, jakiego lekarza wybrać... Oj dużo tych wszystkich myśli.

Jeśli dotrwam do niedzieli, wtedy wszyscy dowiedzą się że rodzina się powiększy. Zastanawiam się jak przyjmą to teściowie, którzy generalnie są raczej zimni i ukierunkowani na S. Owszem bywam zazdrosna o to że moje dziecko się dla nich tak niewiele liczy w porównaniu do S. On spędza tam bardzo dużo czasu, a mojego syneczka widują okazjonalnie. Tak, boli to wyróżnienie S., bo chciałabym by byli traktowani równo. Nawet moi rodzice potrafią być ciepli dla S. A teściowie, cóż własnemu wnukowi nie są w stanie poświęcić czasu. Myślę że próbują zrekompensować S. to że rodzice się rozwiedli. Efekt? Cóż chłopiec ich nie szanuje. Kłoci się i jest w stosunku do nich opryskliwy. Jaki będzie dla nich Alex? Nie wiem, myślę że obcy, obojętny.
To taka trochę skrajność bo z jednej strony są dziadkowie, którzy choć mieszkają, jakieś 6 kilometrów od nas widują Lexia raz na miesiąc. Z drugiej strony strony są moi rodzice, którzy nie mogą żyć bez swojego wnuka.

sobota, 19 października 2013

zaczynamy 7 tydzień

:)
Moje maleństwo (to w brzusiu) rośnie sobie powolutku. Teraz ma około 4 milimetrów.
Wow co za kruszynka mała :)
Ciężko utrzymać to w sekrecie. Oj tyle razy już mi się niemal wypsnęło. 
Obliczyłam sobie termin porodu i wychodzi 13.06.2014 :)

piątek, 18 października 2013

6 tydzień Kropeczki

No to zaczynamy fotorelację z mojej drugiej ciąży.
Pierwsze zdjęcie z 6 tygodnia ciąży:

sobota, 12 października 2013

Nasza przyjaźń i wycieczka do Krakowa

Byłam z Mizią w Krakowie.
To taka nasza coroczna tradycja. Obawiałam się, że po ostatnich wydarzeniach, nie uda nam się wytrwać.
Choć myślę, że aktualnie największe urazy mamy już za sobą, to wciąż da się wyczuć napięcie.
Nie wiem jak to dokładnie opisać, bo niby było fajnie, ale dało się wyczuć, że jednak coś wisi w powietrzu.

Wyprawa rozpoczęła się wczesnym rankiem. O 8:30 siedziałyśmy już w busie. Na miejsce dotarłyśmy o 9:45. Galeria handlowa stała już dla nas otworem ;) Wszystko pootwierane i było już naprawdę sporo ludzi.
Dzień zaczęłyśmy od kawy i ciasteczka.

Potem rozpoczęłyśmy sklepowe polowanie. Oj było co chodzić. Przymierzyłyśmy naprawdę spore ilości różnych ubrań. Ostatecznie udało mi się kupić dwie rzeczy. Może efekty buszowania po sklepach były by lepsze, gdyby nie fakt, że przecież będę po raz drugi mamą. To skutecznie wstrzymywało mnie przed większymi zakupami. No bo po co mi nowe dżinsy, skoro pochodzę w nich może miesiąc, a po urodzeniu Kropeczki nie wiadomo jaką będę miała figurę.
Generalnie nachodziłyśmy się po tej galerii tak dużo, że ledwo doszłyśmy do rynku. No, a przyjechać do Krakowa i nie pójść na rynek, to po prostu grzech. Wiadomo, nic się tam nie zmienia ;) ale być trzeba :))



Powrót do domu był dużą ulgą, bo już po prostu nic nie czułyśmy nóg...
Generalnie dużo rozmawiałyśmy z Mizią. Jednak dało się zauważyć, że nie poruszamy pewnych tematów. Ja nie mówiłam o sobie niemal w ogóle. Jedyny temat który poruszyłam to praca, tzn. chęć zmiany pracy, albo otworzenia czegoś swojego.
To dziwne ale naprawdę niewiele mówiłam. Jak już trzeba było coś powiedzieć to raczej mówiłam po prostu o ubraniach, modzie i takie tam.
Mizia była bardziej rozmowna, ale też nie mówiła nic bezpośrednio o Danielu. Owszem powiedziała że jadą poznać jego syna, że się tego boi, że spędzą tam cały tydzień i zastanawia się jak to będzie. No ale to wszystko było takie sztuczne? wymijające?
Kiedyś rozmawiałyśmy o wszystkim. Byłyśmy sobie naprawdę bliskie. Teraz nie dało się zauważyć bariery, którą trudno będzie przeskoczyć.
Jeszcze miesiąc temu, gdybym się dowiedziała że jestem w ciąży, Mizia na pewno by o tym wiedziała. Dzisiaj milczę jak grób.
Jeszcze miesiąc temu dostali by zaproszenie z Danielem na urodziny M. Będzie naprawdę sporo znajomych i trochę to dziwne że ich nie będzie.
Zaczynam się martwić że nie uda się tego poukładać, że to co było już nie wróci...

Zakupy były udane, sama wycieczka z Mizią też, ale było trochę tak jak bym nie była z nią tylko z jakąś zwykłą koleżanką.

Poza tym jakby tego wszystkiego było mało, jeszcze S mnie zirytował i to konkretnie. M. też mnie wkurzył :(  Eh... znowu się zdenerwowałam, a obiecywałam sobie że będę oazą spokoju. Być może reaguję zbyt impulsywnie, bo przecież ogarnia mnie teraz burza hormonów, no ale nie zmienia to faktu, że mnie chłopaki zdenerwowali.

PS Suelen - Kraków pozdrowiony ;))

czwartek, 10 października 2013

Z ostatniej chwili

No i stało się!!!!!!!!!!!!!
A już myślałam że mam schizy, bo od tygodnia czuję się naprawdę kiepsko. Mdłości, wszystko mi śmierdzi, ogólne osłabienie. Już szczytem było zjedzenie sporej ilości nutelli (tak prosto ze słoiczka, bo taka jest przecież najsmaczniejsza), no i oczywiście mnie zmuliło tą słodyczą, więc przygotowałam sobie kanapkę z kiszonym ogórkiem!
No i co? No i wydało mi się to mega podejrzane. Do tego wszystkiego miesiączki nie było już od ponad miesiąca...
Poszłam w niedzielę do łazienki i zrobiłam test. Wyszedł negatywny.
Myślę sobie ok.... przecież miałam dopiero jedną miesiączkę od urodzenie dziecka, więc trzeba pewnie czasu nim się to wszystko wyreguluje.
Wczoraj wieczorem znowu miałam mega mdłości no i niestety kolacja szybko ze mnie "wyszła".
No myślę sobie, coś jest nie tak...
Dzisiaj rano zrobiłam test ponownie no i oto wynik :))
Jak widać na załączonym obrazku, będzie nas trochę więcej ;)
U lekarza jeszcze nie byłam, ani ogólnego, ani gina. No ale w związku z obecną sytuacją to już będę się musiała wybrać ;)
Rozpiera mnie energia! Ehh.. prawdę mówiąc jestem super szczęśliwa :))))))))))))))))))))
Marzyłam o tym by na 40-te urodziny M. przekazać radosną nowinę, że będziemy mieli kolejne dziecię. No i wygląda na to, że mam dla mojego męża cudowny prezent.
Teraz muszę tylko się postarać by utrzymać to w tajemnicy jeszcze przez 2,5 tygodnia...