piątek, 31 maja 2013

Kiepsko to widzę

Czy wspominałam już o tym że w przyszły weekend mamy się przeprowadzać?
Póki co dom nie wygląda obiecująco. Remont trwa i jakoś końca nie widać. Zaczynam się martwić.

wtorek, 28 maja 2013

Wątpliwości

Chciałam ograniczyć ilość produkowanego pokarmu i chyba się udało. Wytrzymuję już znacznie dłużej bez karmienia Alexa i piersi już tak nie bolą. To duża ulga, bo do tej pory były ciągle nabrzmiałe i pełne mleka.
Właściwie ten ból nie byłby taki straszny, matka wszystko wytrzyma, tyle ze myślimy o kolejnym dziecku, a przy rzadszych karmieniach jest szansa że znowu zacznę jajeczkować.
Tylko że teraz, świadomość że nie jestem w stanie wykarmić własnego syna, jakoś mnie przygnębiła. Maluszek skończył dopiero 5 miesięcy, a ja mu odbieram to co najcenniejsze dla niego, czyli pokarm matki. Teraz się zastanawiam czy to była dobra decyzja. Może należało poczekać jeszcze kilka miesięcy...
Alex jest przecież moim skarbem i powinnam o niego dbać, a sztuczne mleko nie jest przecież tak dobre jak moje własne.
Waham się co robić. Może jeszcze nie jest za późno by pobudzić laktację i wrócić do poprzedniego stanu, bez dokarmiania... Na pewno są na to jakieś sposoby. Przecież nie straciłam mleka, tylko mam go po prostu mniej.
Jestem rozdarta. Nie chciałam długo czekać z następnym dzieckiem, bo chcę by maluchy miały ze sobą silną więź i były na podobnym etapie rozwoju. Poza tym chcę poświęcić te kilka lat dzieciakom, a potem zapomnieć o pieluchach ;)
Druga sprawa jest taka że im więcej czasu minie tym trudniej będzie mi się zdecydować na drugie dziecko. Widzę to już teraz. Jeszcze niedawno bardzo chciałam jak najszybciej zajść w ciążę i mieć kolejnego szkraba. Dzisiaj nadal tego chcę, ale pojawiają się też inne głosy. Myślę sobie, że Alex jest już "duży" i te najgorsze miesiące mam już za sobą, no i poród... Jak dzisiaj sobie go przypominam to zaczynam się bać. Wiem już jak bardzo to wszystko bolało, a wszyscy straszą że kolejne porody są gorsze od pierwszego... Nie wiem dlaczego, ale taka krąży opinia. Może chodzi po prostu o to że już wiemy co nas czeka... Szkoda że M. nie może urodzić kolejnego dzieciątka ;)
Myślę też o sprawach finansowych. Dom jest duży więc dach nad głową będzie ;) ale co będzie z wakacjami i innymi rzeczami. Jak sobie człowiek przemnoży kwotę za wakacje razy 4, a właściwie to 5 bo jest jeszcze przecież S.... to zastanawiam się czy będzie nas na to stać. Pewnie nie. Trzeba będzie przewartościować wszystko i zamiast wczasować się co roku w romantycznych pensjonatach z bliskim sąsiedztwem do morza, będzie trzeba szukać czegoś tańszego. A i tak pewnie nie będziemy jeździć co roku, tylko np. raz na dwa lata...
Zastanawiam się jak duże ma to dla mnie znaczenie. Czy jestem w stanie zrezygnować z tych wszystkich "luxusów". Czy nie będę żałować tej decyzji o powiększeniu rodziny. Mam nadzieję, że już zawsze będę sobie myślała, że uśmiech dziecka jest znacznie cenniejszy.

czwartek, 23 maja 2013

Brak weny do pisania widać nie tylko u mnie... Na różnych, odwiedzanych przeze mnie blogach zastój.
U mnie też jakaś blokada powstała. Nie mam o czym pisać, a jak mam przynudzać to już wolę nie pisać wcale.
Kogo tak naprawdę obchodzi, że rano wstałam, nakarmiłam małego, wypiłam kawę, ogarnęłam mieszkanie, znowu nakarmiłam małego, zrobiłam zakupy i takie tam...
Kogo obchodzi że za dwa tygodnie się wyprowadzam i nie mam pojęcia jak ja to wszystko ogarnę.
Nikogo. Nawet mnie, bo szczerze mówiąc nawet nie chce mi się o tym myśleć.

niedziela, 12 maja 2013

Spotkanie z exową

I już po komunii...
Nasze pierwsze spotkanie z eksową mamy za sobą. Jak było?
Zwyczajnie. Nawet się nie spodziewałam, że aż tak zwyczajnie będzie.
Zacznę od początku.
M. od rana chodził cały w nerwach. Niby mówił że się nie stresuje, ale przecież za dobrze go znam i doskonale wiedziałam czego się boi... Ja w sumie to chyba byłam raczej spokojna, choć im bardziej M. panikował tym bardziej się zaczęłam zastanawiać czy powinnam się czegoś obawiać. Generalnie przyjęłam że eksowa ma trochę klasy i jednak będzie się umiała zachować, w końcu to komunia dzieciaczków i nie wolno im tego dnia zepsuć.
Generalnie to nic się nie wydarzyło. Nie zostałyśmy sobie przedstawione, co osobiście uważam za fo pa ze strony M. Właściwie to wszyscy z wszystkimi się witali, a jak się nie znali to byli przedstawiani, poza nami dwiema. Trochę jakbyśmy nie były na tej samej imprezie. Nie wiem dlaczego tak wyszło. Myślę że M. to przerosło, a nikt inny też się nie odważył.
Z drugiej strony może to i lepiej... W sumie to nie wiadomo co by było gdybyśmy były sobie przedstawione. Tzn. wiem jak bym się zachowała ja, ale nie ma pewności co zrobiłaby ona...
Właściwie to było mi jej żal. Pewnie nie czuła się dobrze na tej imprezie. W końcu to była wśród rodziny M. Musiała siedzieć przy stole i patrzeć na swojego byłego męża oraz jego nową żonę. Obserwowała mnie. Pewnie widziała, że jej syn oprócz tego że usiadł w pobliżu nas to ciągle też z nami przebywał. Rozmawiał, ze mną pokazywał różne rzeczy, opowiadał...
Wiecie co, może uznacie to za dziwne, ale uważam, że zachowała się z klasą i choć było jej na pewno bardzo ciężko potrafiła utrzymać nerwy na wodzy.
Co mnie zirytowało? To że W. ojciec dzieci komunijnych powiedział M. że w sumie to się dziwi, że exowa jeszcze siedzi przy stole, bo na jej miejscu już dawno by się zmył pod pretekstem bólu brzucha, czy jakiejś innej wymówki...
To nie było zbyt miłe i gdybym była przy tej rozmowie ja, to bym mu od razu coś uszczypliwego powiedziała. Bo skoro nie chciał by przychodziła, to mógł jej nie zapraszać. Skoro jednak to zrobił to nie wypada mówić takich rzeczy. W końcu to matka chrzestna jednego z jego dzieci i exowa przyszła tu dla chrześniaka a nie dla całej reszty...
Chyba nawet ją podziwiam za odwagę. Nie wiem czy ja na jej miejscu bym przyszła.

piątek, 10 maja 2013

Rodzice Dzieci Gorszego Roku 2012

Zachęcam do podpisania petycji skierowanej do Premiera Donalda Tuska: http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=9642

Liczy się każdy głos :)

wtorek, 7 maja 2013

Minęła majówka

Majówka się skończyła, niestety :(. M. miał trochę wolnego i mieliśmy więcej czasu pobyć po prostu rodziną. Przez cały ten tydzień był z nami również S i w sumie przyznaję, że było sympatycznie.
Wczoraj trochę odetchnęliśmy z M bo "pozbyliśmy się" dzieciaków, S wrócił do mamy a Alex pojechał do dziadków. Dzięki temu mieliśmy czas pójść sobie z M na basen i do strefy relaksu. Było super był czas na wygłupy na zjeżdżalniach i na relaks w jakuzzi i saunach. Potem poszliśmy na kolację, deser, a wieczorem relaks przed tv, bez płaczu i krzyków dzieciaków.