niedziela, 12 maja 2013

Spotkanie z exową

I już po komunii...
Nasze pierwsze spotkanie z eksową mamy za sobą. Jak było?
Zwyczajnie. Nawet się nie spodziewałam, że aż tak zwyczajnie będzie.
Zacznę od początku.
M. od rana chodził cały w nerwach. Niby mówił że się nie stresuje, ale przecież za dobrze go znam i doskonale wiedziałam czego się boi... Ja w sumie to chyba byłam raczej spokojna, choć im bardziej M. panikował tym bardziej się zaczęłam zastanawiać czy powinnam się czegoś obawiać. Generalnie przyjęłam że eksowa ma trochę klasy i jednak będzie się umiała zachować, w końcu to komunia dzieciaczków i nie wolno im tego dnia zepsuć.
Generalnie to nic się nie wydarzyło. Nie zostałyśmy sobie przedstawione, co osobiście uważam za fo pa ze strony M. Właściwie to wszyscy z wszystkimi się witali, a jak się nie znali to byli przedstawiani, poza nami dwiema. Trochę jakbyśmy nie były na tej samej imprezie. Nie wiem dlaczego tak wyszło. Myślę że M. to przerosło, a nikt inny też się nie odważył.
Z drugiej strony może to i lepiej... W sumie to nie wiadomo co by było gdybyśmy były sobie przedstawione. Tzn. wiem jak bym się zachowała ja, ale nie ma pewności co zrobiłaby ona...
Właściwie to było mi jej żal. Pewnie nie czuła się dobrze na tej imprezie. W końcu to była wśród rodziny M. Musiała siedzieć przy stole i patrzeć na swojego byłego męża oraz jego nową żonę. Obserwowała mnie. Pewnie widziała, że jej syn oprócz tego że usiadł w pobliżu nas to ciągle też z nami przebywał. Rozmawiał, ze mną pokazywał różne rzeczy, opowiadał...
Wiecie co, może uznacie to za dziwne, ale uważam, że zachowała się z klasą i choć było jej na pewno bardzo ciężko potrafiła utrzymać nerwy na wodzy.
Co mnie zirytowało? To że W. ojciec dzieci komunijnych powiedział M. że w sumie to się dziwi, że exowa jeszcze siedzi przy stole, bo na jej miejscu już dawno by się zmył pod pretekstem bólu brzucha, czy jakiejś innej wymówki...
To nie było zbyt miłe i gdybym była przy tej rozmowie ja, to bym mu od razu coś uszczypliwego powiedziała. Bo skoro nie chciał by przychodziła, to mógł jej nie zapraszać. Skoro jednak to zrobił to nie wypada mówić takich rzeczy. W końcu to matka chrzestna jednego z jego dzieci i exowa przyszła tu dla chrześniaka a nie dla całej reszty...
Chyba nawet ją podziwiam za odwagę. Nie wiem czy ja na jej miejscu bym przyszła.

3 komentarze:

  1. Myślę, że dla niej ta sytuacja była naprawdę dużym wyzwaniem. Rozpadło się jej małżeństwo. Wy macie swoje życie i ona myślę, że zobaczyła jak udane. To że S przychodził do was i szukał kontaktu z Tobą napewno dało jej do myślenia.Szkoda mi jej jako kobiety bo ta sytuacja nie jest dla niej łatwa. A ten komentarz na jej temat był po prostu chamski. Bo mogła sobie olać tą imprezę. A ona miała naprawdę dużo odwagi by zmierzyć się z tym wszystkim. Cieszę się, że nic przykrego się nie wydarzyło. Buziaki :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety W. zawsze był królem nietaktu... Ale ten typ tak ma, najlepiej się nim nie przejmować. Na szczęście eksowa tego nie słyszała, bo było by jej przykro.

      Usuń
  2. dobrze, że obeszło się bez większych emocji.
    takie spotkania nie należą napewni do przyjemnych w sensie ty i ona

    OdpowiedzUsuń