niedziela, 31 marca 2013

I dzień świąt, u rodziców M.

Może to zabawne ale siedzę właśnie w łazience, bo to jedyne miejsce gdzie mogę pobyć chwilę sama. Może to cudowne że tak chłopaki do mnie lgną, ale czasem dobrze wyłączyć się i zająć się swoimi sprawami ;)
Pierwszy dzień świąt za nami... Spędziliśmy go u rodziców M. Było bardzo miło, wesoło i rodzinnie. Pojawiło się tylko jedno głupie, malutkie ale... Może to głupie i pewnie tak jest, ale zrobiło mi się przykro, że Aleksander nie dostał nic od dziadków. Było mi trochę smutno, bo jako matka chcę by Alex był równie kochany i akceptowany co S. Niestety prezent jest tylko dla jednego z wnuków. Ten smutek dopadł mnie chyba dlatego że mam świadomość tego że jak jutro pójdziemy do moich rodziców to prezent dostanie Alex, ale również S., który jest przecież dla nich obcym dzieckiem. Dla nich to nie ważne, bo uważają że trzeba zadbać o jedno i drugie dziecko, by nie czuło się w żaden sposób odrzucone... Nie chodziło o wielkie prezenty, to mógł być drobiazg, zwykły gryzaczek, smoczek, grzechotka, ale dzisiaj uznano że Alex jest za mały i nie warto na niego wydawać żadnych pieniędzy.
Głupota, a jednak sprawiła mi przykrość...

Na domiar złego, za oknem zima :((

czwartek, 28 marca 2013

Optymistyczniej

W sobotę wraca mama. Cieszę się bo mam z jej strony dużą pomoc przy dziecku. Czasem zabierała go na cały dzień, nawet na noc kilka razy się zdarzyło, a to dla mnie duża ulga. Wiadomo, że całej nocy nie prześpię, bo odciągnąć pokarm trzeba, ale to i tak sporo mi daje, bo jednak śpię spokojniej.
Mam dużo spraw na głowie a z małym dzieckiem i bez pomocy M. (który ma przecież inne rzeczy na głowie i drugą pracę) bywa naprawdę ciężko.
W sprawie ogrzewania sprawa już została w pewnym stopniu załatwiona. Wystarczyło oczyścić kocioł specjalnym specyfikiem i teraz grzeje już dobrze (nie wiem tylko czy to rozwiązanie na stałe, czy tylko doraźne). Pożyjemy, zobaczymy. Dzisiaj wracam już do domciu i czeka mnie dużo porządków, choć i tak sporo udało mi się zrobić już wczoraj.
Wczoraj wybraliśmy w końcu projekt kominka, tyle że na jego dostarczenie trzeba będzie poczekać około 3 tygodni :/
Póki co od przyszłego tygodnia zaczną się prace w domu już pełną parą, czyli instalacja elektryczna, gipsowanie ścian, kafelkowanie łazienek i malowanie :)
Potem już tylko czeka nas przeprowadzka :))))))
Boże już się nie mogę doczekać!

wtorek, 26 marca 2013

Bez ogrzewania

No to najczarniejszy scenariusz się sprawdził. Jesteśmy bez ogrzewania. Wiosna póki co nie dotarła i szybko chyba nie przyjedzie. Generalnie koczujemy u rodziców, ja u swoich, a M. u swoich. Święta zapowiadają się nieciekawie. Tzn. u rodziców jest mi bardzo dobrze, ale sami wiecie, że nie ma to jak u siebie, a poza tym nie lubię rozłąk z M.
Ach chciałabym w końcu mieć z górki. Z drugiej strony M. mówi że przecież ludzie mają gorzej i żyją. Nie można się tak szybko załamywać. W sumie to racja, przecież mamy się gdzie zatrzymać, a przeszkody trzeba po prostu pokonywać...
Dzisiaj muszę więc zająć się ogrzewaniem. Trzeba poszukać nowy kocioł i fachowców którzy go podłączą.

Mam tyle różnych tematów o których chciałabym napisać, a tu ciągle problemy i zrzędzenie na tym moim blogu. Kolejne komplikacje tylko utrudniają wszystko i nie ma czasu by poruszyć nurtujące mnie kwestie. posty są zdawkowe i pozbawione głębi. Dlaczego? Bo zwyczajnie opadam z sił i nie chce mi się już kompletnie nic...

niedziela, 24 marca 2013

Do dupy

Mam tyle do napisania, a czasu i sił brak. Ciągle jest pod górkę. Znowu jakieś komplikacje i mam już wszystkiego serdecznie dość. Opadam z sił :(
Problemy w mieszkaniu z ogrzewaniem, trzeba wezwać kominiarza i fachowców od c.o. bo dym z pieca po raz kolejny cofa się do mieszkania, a ja już nie mam sił na kolejne czyszczenie pieca z sadzy i ponowne szorowanie całego mieszkania. teraz koczuję u taty bo przecież zimno jest a w mieszkaniu nie można grzać, bo się wszyscy potrujemy :(
Płakać mi się chce bo w ciągu ostatnich 3 miesięcy problem jest nieustannie a w ostatnim czasie częstotliwość tych problemów się zwiększyła.
Jurto mam zamiar wybrać się do jakiegoś fachowca od c.o. który doradzi jakieś rozwiązanie, być może (co bardzo prawdopodobne) trzeba będzie wymienić całą instalację. To oznacza, że potrwa to trochę, bo pewnie nie od razu to zrobią no i kosztować też będzie jakieś kilkanaście tysięcy.
Nawet nie mam sił pisać dłuższego posta, po prostu mi się już nie chce... Takie oto mam przygotowania do świąt..
Fu*k

czwartek, 21 marca 2013

Wiosna? Niby gdzie?

Do kina w środę nie dotarliśmy. M. rozwalił mój samochód no i jestem uziemiona co najmniej do piątku :(
Za oknem nie widać wiosny co nie nastraja mnie zbyt pozytywnie. Chciałabym wyjść z domu i poczuć na sobie promienie słońca. Mam już dość tego pochmurnego nieba, to nie nastraja mnie optymistycznie. Ciężko się zebrać do roboty, mimo iż czas by się znalazł, jakoś brak mi chęci. Nawet czytanie jakoś mi nie idzie :/
Nawet z dietą mi jakoś nie idzie. Obżeram się jak świnka i to też mnie wkurza. Do wago sprzed ciąży ,muszę jeszcze zrzucić 2,5 kg. Niby nie wiele ale jakoś trudno mi się zebrać do ćwiczeń.
Patrzę na swój brzuszek i nie widzę tego co było przed ciążą. Skura jest jakby luźniejsza i fałdka też jest na brzuszku. Ach... gdyby po urodzeniu dziecka wszystko się samo jakoś regenerowało i wracało do stanu idealnego.
Pomyślałam nawet że może jak na blogu się zdeklaruję do częstszych ćwiczeń (bo już się nie będę wygłupiać i nie będę pisać że codziennych) to może jakoś mnie to zmobilizuje. Właściwie to trochę w to wątpię, ale może jednak spróbuję...
No to ok wrzucam zdjęcie z dzisiaj i zaczynam ćwiczyć brzuch :)

wtorek, 19 marca 2013

Macierzyństwo

Maluszek śpi, a ja rozmyślam sobie o planach na przyszłość. Czuję się rozbita i nie bardzo wiem na czym się teraz skupić. Koniecznie muszę zająć się planami remontu. Trzeba pilnie wybrać kominek do salonu i naprawdę pilnie zająć się projektem łazienki. Poza tym muszę zdecydować co z pracą i może jednak porozmawiać poważnie z M. n/t ewentualnego powiększenia rodziny. Ostatnio temat o dziecku sam wypłynął ale jakoś nie byłam gotowa ciągną tej rozmowy. Po pierwsze byłam w szoku jego stwierdzeniem a po drugie nie byłam pewna czego tak naprawdę chcę ja.
Teraz tez nie jestem pewna, czy to dobry pomysł by pojawiło się jeszcze jedno maleństwo, zwłaszcza że nie mam pewności czy to będzie dziewczynka. Właściwie to mam przeczucie że będzie chłopak ;) Bo w życiu tak już jest zawsze inaczej niż byśmy tego chcieli.
No więc wydaje mi się, że było by fajnie gdyby rodzina była większa. Choć trudno mi samej to pojąć to jednak w pełni odnalazłam się w roli matki i chyba była bym szczęśliwa mając jeszcze jedno maleństwo. Tyle ze skoro myślę o dziecku to raczej zmiana pracy nie jest dobrym pomysłem... Fuck, ależ to wszystko skomplikowane. Chyba po prostu boje się, że stanę się taką kwoczką i przestanę się rozwijać zawodowo :(. Tzn. nie twierdze że bycie matką która zostaje w domu z dzieckiem przez rok czy dwa to coś złego, ale jakoś martwię się źle to wpłynie na moją psychikę.
Kolejne dziecko rozważam również ze względu na roczny urlop macierzyński, nie ukrywam że to kusząca propozycja bo nie musiałabym się tak od razu martwić o nianie i przez ten ważny dla dziecka rok byłabym przy nim. Dodatkowo również Aleksander by na tym skorzystał...

A jutro idziemy z Aleksadrem do kina na "Dzień kobiet". Cóż trochę rozrywki też mi się należy ;)

piątek, 15 marca 2013

Akcesoria dla mam

Zamarzyłam mi się torba na przybory dla maluszka. Aktualnie nie mam żadnej i raczej uciskam wszystko w torebce. Nie jest to niestety wygodne i funkcjonalne. W środę po kinie wybrałyśmy się z koleżanką na małe buszowanie po sklepach i w jednym z nich znalazłam takie oto cudeńko:
Torba Duo Delux Jonathan Adler Blue Chevron Skip Hop

Torba Dash Blue Chevron Skip Hop
No i nie jestem pewna który wybrać model. Kolor chyba wybiorę taki jak na zdjęciu bo lubię taką kolorystykę, ale mam problem z wyborem kształtu torby. Obie są wyposażone w matę do przewijania i saszetkę na pieluszki.
Druga kwestia to taka czy ma sens inwestować w torbę skoro może wkrótce wrócę do pracy i niewiele będzie okazji do jej wykorzystania.
Ach te dylematy ;)

wtorek, 12 marca 2013

Rodzina

W niedzielę byliśmy z M. na obiadku, takim rocznicowym. Było naprawdę miło i romantycznie. Maluszka zostawiliśmy u teściów, a my wyskoczyliśmy na randkę...
Jakby tych przyjemności było mało nagle M. wyparzył coś o powiększeniu rodziny. W pierwszej chwili byłam w szoku i nawet nie byłam w stanie pociągnąć tematu. Spokojnie jadłam sobie dalej i dopiero później jak już przetrawiłam jego słowa to zapytałam czy on naprawdę myśli o powiększeniu rodziny. Powiedział że w sumie martwi się swoim wiekiem, ale właściwie obecnie nie zabezpieczamy się jakoś specjalnie, więc teoretycznie może się nam coś przytrafić.... Dodał że w sumie dom jest duży więc już nie ma problemu z tym że się nie pomieścimy. Szczena mi opadła. Sama o tym myślałam, ale byłam przekonana że on definitywnie się nie zgodzi, a tu taki psikus...

czwartek, 7 marca 2013

Moje ciało

Jakoś nie potrafię sobie poradzić ze swoim obecnym wyglądem, tzn. martwi mnie moja figura. Chciałabym wrócić do wagi sprzed ciąży, ale nie jest to proste gdy ciągle czuję się głodna. Najgorsze jest jednak to że nie potrafię zrezygnować ze słodyczy. Miałam w planie ćwiczenia, ale przez te ostatnio nieprzespane noce nie jestem po prostu w stanie wykrzesać z siebie chęci do gimnastyki.
Wiem że muszę coś z sobą zrobić, bym zaczęła się dobrze czuć w swoim ciele. Samo się jednak nie zrobi i od dzisiaj spróbuję ograniczyć słodkości.
Rano weszłam na wagę a tam 62,2kg (przy wzroście 173cm). Nie ma tragedii, ale nie jest najlepiej :(
Nie mam rozstępów na brzuchu, skóra na nim jest całkiem ok, tylko brakuje mi ćwiczeń...
Zobaczymy co uda się osiągnąć.

PS To zdjęcie po kuracji rzęs. Niestety ja chyba efektu nie widzę. Może problemem jest to, że nie jestem konsekwentna i często zapominałam o tej odżywce :/

przed kuracją
po kuracji

niedziela, 3 marca 2013

Weekend

Wczoraj wpadły do nas w odwiedziny z mojego działu. Było gwarno i wesoło, choć niestety wieczorem mały był strasznie płaczliwy. Chyba bolał go brzuszek bo się biedactwo strasznie prężył i miał gazy. Tak mi go żal było jak tak bidulek płakał, zawsze wtedy mam wyrzuty sumienia, że to ja coś zjadłam i dziecku zaszkodziłam. Na szczęście po godzinie płaczu w końcu biedaczek zasnął i spał jeszcze długo, aż do północy. Może pomogły kropelki, a może herbatka, najważniejsze że maleństwu w końcu ulżyło.
Dziwnie było je mieć wszystkie w domu, zwłaszcza że na początku był z nami M. Ukrywaliśmy się przed nimi kilka lat, a teraz okazujemy sobie uczucia w ich obecności i pokazujemy naszą sypialnię, dziecko... Jakoś dziwnie się czułam. Oczywiście pytały kiedy i czy wracam do pracy. Ja trochę się migałam od odpowiedzi i w sumie to powiedziałam, że jeszcze nie wiem co zdecydujemy. Prawda jest taka, że mam już pewność że póki co do nich nie wracam, choć w sumie nie zdecydowałam jak długi wzięłabym urlop. Inna kwestia jest taka, że myślę o zmianie pracy, a tego raczej nikt się w tej chwili nie spodziewa.
Ja jak zwykle jestem sama w domu. M. pracuje w domu, bo tak oczywiście ciągle jest coś do zrobienia. Tęskno mi już za nim i brakuje mi go, ale co zrobić... trzeba przetrwać ten okres i liczyć, że nie będzie trwał jak najkrócej.
Na dzisiaj to tyle, uciekam do książki póki jeszcze mały śpi ;)