środa, 26 czerwca 2013

M. w końcu jest w domu. Za nami już kilka nocy w naszym domku. Sprzątania mam dużo, efektów jednak brak. Dom jest duży więc trudno to wszystko ogarnąć. Mam dużo szorowania i czyszczenia pozostałości po farbach i gipsie. Nie wiem kiedy doprowadzę dom do stanu używalności, a to dlatego, że jest jeszcze mnóstwo pracy do skończenia. Nadal mam światło tylko w niektórych pomieszczeniach i to jeszcze częściowo bez kontaktów. Gniazdka też nie wszędzie założone, łazienki nie skończone, eh.... szkoda gadać...

sobota, 22 czerwca 2013

Głowa do góry

Niemal całą noc nie spałam. Dobiło mnie wczorajsze odkrycie. Eh... dzisiaj choć zmęczona doszłam do wniosku że nie można się poddawać. Jakoś trzeba to ogarnąć i doszłam do wniosku że zamiast się zamartwiać trzeba się wziąć w garść i zająć rozwiązaniem kolejnego problemu.
Nie można się tak łatwo poddawać, przecież życie to pasmo problemów i konfliktów które trzeba rozwiązywać.
PS u mnie dzisiaj nieco chłodniej... o 8:30 było 25 stopni ;)

piątek, 21 czerwca 2013

Opadłam z sił

Jest do chrzanu, delikatnie mówiąc. Eh złapałam dzisiaj dołka i to konkretnego. Czasem mam wrażenie, że "projekt" dom nas przerasta. Jakieś 2 tygodnie temu pojawił się problem przeciekającego dachu, który teoretycznie został już rozwiązany. Trzeba było wezwać fachowców, którzy zrobili przegląd, uszczelnili tam gdzie trzeba było. Koszt... spory, ale do przełknięcia.
Dzisiaj przyjechałam do domu i poza tym że jak co dzień zajmowałam się porządkami i rozwiązywaniem bieżących problemów, to zauważyłam kolejny tym razem duży problem. Na parterze zbiera się wilgoć na podłogach i ścianach. No doprawdy to mnie już dobiło, delikatnie mówiąc. Problem jest duży pojawił się znikąd, po prostu w szoku jestem. Już myślałam że może to jakaś rura gdzieś puściła, ale nie, tzn. nie sądzę bo nic nie znalazłam. Wygląda na to że to wilgoć od gruntu, a to znaczy że jest problem z izolacją... Koszt... fuck, prawdopodobnie od nasty tysięcy wzwyż!!

Rozpływam się

Godzina 8:30 na termometrze za oknem 29 stopni (w cieniu!). Jakieś szaleństwo. No doprawdy można się ugotować, a ja muszę wysprzątać cały dom... Robię to już od kilku dni, efektów wielkich brak. Choć nie, wczoraj je dostrzegłam, ale wciąż czeka mnie jeszcze sporo pracy.
Do tego wszystkiego mały ząbkuje, więc kaprysi trochę. Ech... nie może być łatwo.

środa, 19 czerwca 2013

Remont, remont i jeszcze raz remont....

Remont nadal trwa...
Pradę mówiąc jestem już mega zmęczona tym wszystkim. Tak naprawdę nadal żadne pomieszczenie nie jest tak do końca skończone. Fakt w wielu miejscach zostały już tylko drobnostki typu oświetlenie, czy kontakty, ale jednak skończone nie są :/
Nie wiem jak to wszystko ogarnąć. Dom jest duży i cały jest w kurzu z gipsowania i szlifowania ścian. Ponieważ żadne pomieszczenie nie jest skończone nie mogę sprzątać etapowo, wiec tak naprawdę wszędzie nadal jest burdel.
Na domiar złego zostałam z tym wszystkim sama, bo M. wyjechał dzisiaj w nocy  na kilka dni na łódkę z kolegami. I od razu dodam że nie mam żalu o to, bo na ten wyjazd sama go namawiałam, bo i jemu należy się odpoczynek. Problem w tym że gdy był planowany na początku roku, myśleliśmy że sprawę remontu będziemy mieli już dawno zamkniętą.
Gorzej że to najgorszy możliwy tydzień bo do niedzieli wypadało by się z mieszkania wynieść. Nie wiem jak to wszystko zrobię, przy tym małym szkrabie.
W nocy źle sypiam, pewnie trochę ze stresu, a do tego te okropne upały...
Jest po 8-ej, Alex ucina sobie drzemkę, bo na nogach jesteśmy od 6? Nawet nie wiem która dokładnie była....
Telefon urywa się od samego rana, bo przyjechali fachowcy od tych naszych nieszczęsnych drzwi, bo maja być fachowcy od dachu, bo M. coś tam sobie jeszcze przypomniał... I tak mam od rana urwanie głowy i mam nadzieję że to tylko dzisiaj.
Zaraz muszę się ubierać i jechać do domu dopilnować tych wszystkich spraw i zająć się sprzątaniem. Na szczęście mam pomoc w tacie który bierze maluszka na spacer i będę miał jakieś 1,5-2h wytchnienia i będę się mogła skupić na pracach remontowych.
W takim mega skrócie u mnie tyle....
Za to nie wiem czy wiecie ubiegły tydzień spędziłam cały w Ustroniu... ależ było cudnie.... Tak mi żal że się już skończyło :(

wtorek, 4 czerwca 2013

Końca nie widać

Dzisiaj już wtorek. Robotnicy nadal twierdzą że zdążą. Ciekawe bo jakoś ja już w to nie wierzę. Jest przecież wtorek, a sobota już tuż tuż. Zła jestem już bardzo bo, nim się do pracy zabierali to się im wydawało że skończą pracę w 1,5 miesiąca... Przezornie daliśmy im dwa, które już minęły, a dom nadal nie nadaje się do zamieszkania :(. Najgorsze jest to, że wszystko jest rozgrzebane i nic nie wykończone. Irytujące...
Najgorsze, że nie mamy wiele czasu bo moje mieszkanie jest już przecież wynajęte, a w ostatnim tygodniu czerwca M. wyjeżdża na Mazury i sama raczej nas nie przeprowadzę. Brrr... i jeszcze ta pogoda za oknem :/