wtorek, 28 lutego 2012

Farbowanie włosów

Byłam sobie dzisiaj u fryzjera. Zero ścinania, tylko farbowanie, bo póki co zapadła decyzja, że włosy zapuszczam. Było przyjemnie, nawet bardzo. Paweł (fryzjer) miał naprawdę wprawne rączki. Kawa była pyszna, fotel masujący na którym siedziałam podczas mycia włosów był rewelacyjny.
Efekt farbowania to orzechowy blond. Kolor bardzo ładny, naturalny, taki ciemny blond.


Koszt tej niewątpliwej przyjemności...
Cóż, nie wiem czy pisać, to z całą pewnością moje najdroższe farbowanie.... Domyślałam się że będzie drogo i byłam na to przygotowana, ale kwota i tak była zadziwiająca...
Chciałam być dopieszczona i byłam. Chciałam zaszaleć i zaszalałam. Teraz jestem uboższa o jedyne 430zł, a to już nie jest takie fajne :/

niedziela, 19 lutego 2012

Tak łatwo można wszystko stracić


Za oknem szaleje pożar... Nawet nie wiem ile wozów straży pożarnej w pobliżu stoi.
Młody leży w łóżku z M. bo jest przerażony nie na żarty.
godz.: 0:40
Minęło jakieś 40 minut od czasu gdy pisałam te powyższe kilka zdań.
Teraz siedzę na krześle w mieszkaniu M. Młody leży w łóżku w pokoju obok. Dziwnie się tu czuję. Tak bardzo się przed tym broniłam, a w końcu los mnie tu przygnał. Koło północy na klatce rozległy się hałas i pukanie do drzwi. Ewakuowali cały budynek. Pożar się rozprzestrzeniał i trzeba było uciekać z mieszkania. Młody wpadł w panikę, ogólnie było wielkie zamieszanie, a do tego wszystkiego zgasły światła.
Zdążyłam tylko włożyć getry, buty i narzucić wełniany sweter pod kurtkę. Wzięłam torebkę, kluczyki z samochodu i zwierzaka. M. wziął jeszcze z domu notebooki i kołdry. To mój cały dobytek, wszystko co udało się zabrać. Nie wiem co będzie rano, czy będę jeszcze miała do czego wracać.
Nic nie czuję, ani pustki, ani żalu. Nic. Chyba jeszcze sama w to wszystko nie wierzę. Mam tylko nadzieję, że zwierzak się przez to wszystko nie zaziębi. Maleństwo jest przestraszone. Kocham ją, reszta chyba nie ma w tej chwili znaczenia.
Tej nocy chyba nie zasnę.
godz.: 7:44
W końcu pękłam. Rozpłakałam się już jadąc do domu. Chyba dopiero w drodze powrotnej uświadomiłam sobie, że po powrocie mogę już nic nie zastać. Bardzo się rozkleiłam.
Na szczęście dom stoi. Nawet jest już prąd. Na końcu drogi stoją już tylko dwa wozy strażackie, ale wygląda na to że już wszystko dobrze.
Odzyskałam swoje miejsce. Teraz w końcu spokojnie zasnę. 
M. wróci jak Młody się obudzi więc jestem sobie sama.

A do poduchy gra: Nie zapomnij


godz.: 9:05
Ze spania nici.Wozy strażacki wróciły na sygnale już kilka minut po tym jak odjechały. Jestem tak zmęczona, że wolę nie spać, bo gdyby znowu była ewakuacja mogłabym nie usłyszeć. Piję kawę i oglądam "Dzień dobry tvn".

czwartek, 16 lutego 2012

Emocje z niższej półki

Chciałam ograniczyć dostęp do mojego bloga już całkowicie. Polubiłam osoby z którymi odwiedzamy się już od dawna, czasem nawet od lat. Tyle tylko że zauważyłam, że ostatnio pisze coraz rzadziej, jakbym się bała szczerości, a co za tym idzie krytyki. Nie chcę ważyć słów. Chce pisać co czuję nie myśląc o tym co pomyślą inni. Chcę mieć prawo krzyczeć jak jestem zła, chcę się śmiać i płakać jak tego potrzebuję.
Targają mną różne emocje. Czasem tej najniższego pokroju. Potrafię wpaść w szał i ciskać niecenzuralnymi słowami, wydawało by się, że bez powodu. A powód w sumie jest... Tym powodem jest ex mojego M. Tak do końca to nie bardzo rozumiem dlaczego pałam do niej taką niechęcią, a chyba nawet wręcz nienawiścią.
Chyba nie bardzo panuję nad tymi emocjami, a fakt że ona częściowo, przez wspólne dziecko jest obecna w naszym życiu nie ułatwia sprawy. Minęło już przecież sporo czasu, a ja wciąż nie pogodziłam się z tym że to nią zajął się w pierwszej kolejności.
Sporo było naprawdę cudownych i wyjątkowych chwil. Kochaliśmy się bez końca. Tęskniliśmy tracąc się z zasięgu wzroku. Było cudownie, o tym też pamiętam...
Tyle że prześladują mnie głównie te złe wspomnienia. Jestem bardzo impulsywna i szybko wpadam w złość.
Chyba największym problemem jest to że jestem jedynaczką. Jestem przyzwyczajona, że kocha się tylko mnie i to dla mnie chce się jak najlepiej.
Teraz przecież tak nie jest i stąd cała ta trudność. Muszę się dzielić wszystkim, a to do łatwych nie należy.
Decydując się na życie z M. nie miałam pojęcia czego się mogę spodziewać. Myślałam że będzie łatwiej ale nie jest.
Nie wiem gdzie zajdę i czy będzie to z nim. Ale idę, choć powoli to jednak wciąż do przodu. O swoje szczęście będę walczyła, nie zamierzam się poddać, pomimo wątpliwości które czasem mnie dopadają.

środa, 15 lutego 2012