poniedziałek, 25 lipca 2011

Powrót

No i wrócił mój M. w niedzielę :) Oj było witanie i cieszenie się sobą nawzajem... Brakowało mi bliskości...
I choć w nocy kiepsko spałam, bo M. straszliwie się wiercił, dobrze było go mieć przy sobie.

czwartek, 21 lipca 2011

Tak miało być

Leżę w łóżku, w czystej pościeli z laptopem i lampką wina pod ręką.
Myślę o tym co było i jest. Porównuję, analizuję, zastanawiam się czy zrobiłabym to ponownie. Odejście od małża było ważną decyzja w moim życiu. Nie wiem jak będzie z M. Trudno powiedzieć jaka przyszłość nas czeka. Próbuję się skupić na tym co jest tu i teraz i widzę, że coraz łatwiej mi z pewnymi rzeczami. Twardo stąpam po ziemi, bez względu na to jak potoczą się nasze losy, nie będę żałowała podjętej decyzji. Związek z M. jest burzliwy i pełen skrajnych emocji, ale z małżem nie potrafiłam stworzyć szczęśliwego związku i musiałam powalczyć o swoje szczęście.
We wtorek przypadkowo spotkałam się z małżem na ogródku. W pierwszej chwili poczułam się trochę stremowana, bo już dawno się nie widzieliśmy, ale to szybko minęło. Poszliśmy razem na spacer z pieskiem, rozmawialiśmy o planach wakacyjnych, o życiu, pracy i naszych obecnych związkach. Było naprawdę bardzo miło, jak za dawnych lat, tak normalnie. Małż dobrze wyglądał, ale moje serce nie stopniało... Po prostu było bardzo miło, ale to wszystko.
M. jest w tym tygodniu z synem na wakacjach. Tym razem nie zanoszę się od płaczu, żyję swoim życiem. We wtorek zapisałam się na fitness i codziennie rano o 7-ej pędzę na siłownię. Potem biorę prysznic i pędzę z uśmiechem na twarzy do pracy. Jest we mnie dużo radości i wigoru. Nie żyję tylko życiem M., bo mam przecież swoje... Tworzymy związek, ale nie żyjemy tylko swoim życiem. Ja mam swoje... on swoje i mamy też to wspólne ;)
Wiele czasu potrzebowałam by poukładać sobie wszystko w mojej głowie. Wiem, że jeszcze nie panuję w pełni nad wszystkimi moimi emocjami, ale widzę, że powoli zaczynam odczuwać spokój. Widać światełko w tunelu i kto wie może w końcu będzie ten happy end... Wiem że tak miało być musiałam zaryzykować, musiałam poddać się tym uczuciom, nie było sensu z tym walczyć, bo przecież w życiu miłość jest najważniejsza.
PS Może nie powinnam zapeszać ale jak tylko M. wróci z wakacji zaczynamy ciężko "pracować" nad dzieckiem :)

Do posłuchania: "Jednym zdaniem"

niedziela, 10 lipca 2011

Rollercoaster

Jak widać były trudne chwile. Znowu naszły mnie smutki i doszło do potyczki słownej. Każde poszło w swoją stronę i musieliśmy ochłonąć. Ja wróciłam z plaży, wzięłam książkę i poszłam do ogrodu, a M. wsiadł w samochód i gdzieś pojechał. Gdy czytanie książki zaczęło mnie męczyć poszłam sobie na spacer po mieście. Tam znalazł mnie M. Podszedł szybkim krokiem, mocno ścisnął i pocałował. Potem dodał, że tak bardzo mnie kocha, a czasem nienawidzi za to jaka jestem. Tak staliśmy przez chwile wtuleni mocno w siebie. Emocje opadły. Usłyszałam że jestem najważniejszą kobietą w jego życiu i nigdy mam nie myśleć inaczej.
Potem było już cudownie…
Nasz związek jest jak rollercoaster.

PS A wieczorem na spacerze dostałam....



piątek, 8 lipca 2011

Zawsze w cieniu przeszłości

Ciągle się zastanawiam czy powinnam tu być. Tutaj z M. na tych cholernych wakacjach. Ciężko mi, nie radzę sobie z emocjami. Pogubiłam się i choć chciałabym wierzyć że wszystko się ułoży, nie mogę zagłuszyć poczucia porażki jakie chyba poniosłam.
Nie potrafię się cieszyć chwilami spędzonymi z M. Nie potrafię sobie poradzić z tym, że on ma rodzinę, bo ja bynajmniej się nią nie czuję. Jest nią za to jego eks, ta która urodziła mu syna, ta z którą świętuje kolejne rocznice urodzin dziecka, komunię…
Kim jestem jak? Kobietą która jest tylko cieniem. Zatraciłam swoją wartość. Chyba niepotrzebnie związałam się z facetem który ma bagaż. Takie życie nie jest łatwe, a ja kiedyś, kiedy jeszcze miałam różowe okulary, myślałam, że sobie z tym wszystkim poradzę.
Nie poradziłam. Miną już ponad rok, a ja czuję, że jest we mnie jeszcze więcej negatywnych emocji niż było na początku. Już przestaję nad nimi panować, zdominowały mnie całkowicie.

PS Chciałam jeszcze coś dopisać, ale niby co... po prostu brak słów. Wiem jestem egoistką, ale nie potrafię się dzielić miłością.

wtorek, 5 lipca 2011

Wakacje 05.07.2011

Pogoda nawet dopisuje, choć upałów brak. Najważniejsze że nie pada i w sumie jest słonecznie i cieplo. Z nastrojem bywa różnie, raz lepiej raz gorzej. Generalnie staram się cieszyć wakacjami, a jak najmniej dołować i martwić na przyszłość.
Nie wiem co przyniesie jutro, nie wiem czy w końcu uporam się ze swoimi demonami, ale najważniejsze to sie nie poddawać i walczyć o swoje szczęście, jakie by ono nie było.
Czasem mam dość i myślę sobie że jak nam się nie uda, kupię sobie pieska i nie chcę słyszeć o żadnych związkach. Innym razem boję się dalszych decyzji w postaci wspólnego dziecka, tzn. co będzie z moim ciałem, że po ciąży się zmieni. Jak sobie poradzimy, co jak M. będzie dbał bardziej o syna niż o mnie i nasze dziecko. Co jeśli ja nadal, mimo iż pojawi się nasze wspolne dziecko, będę miała problem z akceptacją dziecka w naszym życiu. Generalnie nie lubię dzieci, są chałaśliwe i wszystko komplikują. Sa takie chwile gdy właśnie tak myślę o dzieciach. Boję się, że jak urodzę swoje, moje podejście się nie zmieni. Czasem tak bardzo chcę zostać matką. Chcę poczuć to niesamowite uczucie. Może wtedy więcej zrozumiem. Może wtedy pokocham też syna M.
Nie wiem może...
Bycie samolubną istosta już mi doskwiera i wiem że sprawiam tym przykrość M.

sobota, 2 lipca 2011

Pierwszy dzień wakacji.

Pierwszy dzień wakacji. Jestem sobie z M. w nadmorskiej mieścinie.
Jesteśmy zmęczeni bo w nocy spaliśmy tylko 3h i poza krótkim spacerem po plaży i "deptaku" nigdzie nie wychodzimy. Leżymy w łóżku, oglądamy tv i cieszymy się błogim lenistwem.
Pogoda dzisiaj jest kiepska, pochmurna i z częstymi mżawkami, ale w sumie jest całkiem ciepło i wygląda na to że jutro będzie zdecydowanie ładniej.
Przywitaliśmy się z wzburzonym morzem a mnie zamiast radość, ścisnął smutek w sercu. Nie wiem skąd to uczucie, ale muszę je od siebie odgonić. Jestem tu tylko z M. i z tego powinnam się cieszyć.