sobota, 12 października 2013

Nasza przyjaźń i wycieczka do Krakowa

Byłam z Mizią w Krakowie.
To taka nasza coroczna tradycja. Obawiałam się, że po ostatnich wydarzeniach, nie uda nam się wytrwać.
Choć myślę, że aktualnie największe urazy mamy już za sobą, to wciąż da się wyczuć napięcie.
Nie wiem jak to dokładnie opisać, bo niby było fajnie, ale dało się wyczuć, że jednak coś wisi w powietrzu.

Wyprawa rozpoczęła się wczesnym rankiem. O 8:30 siedziałyśmy już w busie. Na miejsce dotarłyśmy o 9:45. Galeria handlowa stała już dla nas otworem ;) Wszystko pootwierane i było już naprawdę sporo ludzi.
Dzień zaczęłyśmy od kawy i ciasteczka.

Potem rozpoczęłyśmy sklepowe polowanie. Oj było co chodzić. Przymierzyłyśmy naprawdę spore ilości różnych ubrań. Ostatecznie udało mi się kupić dwie rzeczy. Może efekty buszowania po sklepach były by lepsze, gdyby nie fakt, że przecież będę po raz drugi mamą. To skutecznie wstrzymywało mnie przed większymi zakupami. No bo po co mi nowe dżinsy, skoro pochodzę w nich może miesiąc, a po urodzeniu Kropeczki nie wiadomo jaką będę miała figurę.
Generalnie nachodziłyśmy się po tej galerii tak dużo, że ledwo doszłyśmy do rynku. No, a przyjechać do Krakowa i nie pójść na rynek, to po prostu grzech. Wiadomo, nic się tam nie zmienia ;) ale być trzeba :))



Powrót do domu był dużą ulgą, bo już po prostu nic nie czułyśmy nóg...
Generalnie dużo rozmawiałyśmy z Mizią. Jednak dało się zauważyć, że nie poruszamy pewnych tematów. Ja nie mówiłam o sobie niemal w ogóle. Jedyny temat który poruszyłam to praca, tzn. chęć zmiany pracy, albo otworzenia czegoś swojego.
To dziwne ale naprawdę niewiele mówiłam. Jak już trzeba było coś powiedzieć to raczej mówiłam po prostu o ubraniach, modzie i takie tam.
Mizia była bardziej rozmowna, ale też nie mówiła nic bezpośrednio o Danielu. Owszem powiedziała że jadą poznać jego syna, że się tego boi, że spędzą tam cały tydzień i zastanawia się jak to będzie. No ale to wszystko było takie sztuczne? wymijające?
Kiedyś rozmawiałyśmy o wszystkim. Byłyśmy sobie naprawdę bliskie. Teraz nie dało się zauważyć bariery, którą trudno będzie przeskoczyć.
Jeszcze miesiąc temu, gdybym się dowiedziała że jestem w ciąży, Mizia na pewno by o tym wiedziała. Dzisiaj milczę jak grób.
Jeszcze miesiąc temu dostali by zaproszenie z Danielem na urodziny M. Będzie naprawdę sporo znajomych i trochę to dziwne że ich nie będzie.
Zaczynam się martwić że nie uda się tego poukładać, że to co było już nie wróci...

Zakupy były udane, sama wycieczka z Mizią też, ale było trochę tak jak bym nie była z nią tylko z jakąś zwykłą koleżanką.

Poza tym jakby tego wszystkiego było mało, jeszcze S mnie zirytował i to konkretnie. M. też mnie wkurzył :(  Eh... znowu się zdenerwowałam, a obiecywałam sobie że będę oazą spokoju. Być może reaguję zbyt impulsywnie, bo przecież ogarnia mnie teraz burza hormonów, no ale nie zmienia to faktu, że mnie chłopaki zdenerwowali.

PS Suelen - Kraków pozdrowiony ;))

2 komentarze:

  1. Wiesz mysle ze potrzebujecie szczerej rozmowy. Bo teraz to tak jakbyscie budowaly między soba mur ktory pewnego dnia moze sie okazac zbyt potężny i was rozdzieli. Niekiedy przychodzi burza nawet w najlepszej przyjazni, padają slowa ktore bardzo bola ale mysle ze o wiele bardziej boli takie zachowanie. Powinnyscie po prostu dalej byc. Tak samo rozmawiac o wszystkim. Lecz nie robic tego jakby nic sie nie stalo tylko pomimo tego co sie stalo. Bo taka wlasnie jest prawdziwa przyjazn. Buziaczki :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. smaczki mi takie zrobilas na ciacho i kawuche, mniam!!!!

    OdpowiedzUsuń