wtorek, 3 maja 2011

Sierpień 2007

30 sierpnia 2007
Dzisiaj czuję się szczęśliwa.
Czasem zastanawiam mnie to, co powoduje, że wstaję z uśmiechem na twarzy lub kwaśną minką… Może to był dobry sen (niestety nie pamiętam), a może fakt, że zasypiając wtuliłam się w mężownika i było mi tak dobrze. Szczerze mówiąc wolę się nie zagłębiać w temat bo najbardziej prawdopodobna jest chyba wersja z burzą hormonalną która kieruje życiem kobiety, a to takie mało budujące. Wolę myśleć, że to ode mnie zależy, jaki będzie mój dzisiejszy dzień a ma być dobry, tak się czuję i tak będzie, koniec i kropka!
Obiecałam mężownikowi, że pojadę na uczelnię i spiszę godziny konsultacji. W zasadzie sama wyszłam z tą propozycją, żeby nie musiał marnować czasu, który mógłby poświęcić mi… A ja mam przecież po drodze, więc nie ma o czym mówić, trzeba sobie pomagać. Wiem że on dla mnie też wiele robił i robi, a ja taka złośnica jestem i w związku z wczorajszymi postanowieniami ;) staram się poskromić tę okropną złośnicę która zawładnęła moim życiem.
1 grosz

29 sierpnia 2007
Bardzo potrzebuję jakiejś zmiany w moim życiu. Ostatnio wiecznie jestem niezadowolona i już mnie samą to męczy a co dopiero tych wszystkich ludzi w koło. Przede wszystkim muszę zmienić nastawienie do siebie ludzi i całego otaczającego mnie świata! Od tego muszę zacząć!! Ale to nie jedyna rzecz jaką chcę zmienić… Postanowiłam zapisać się na jakieś zajęcia i to już we wrześniu. Jeśli starczy kasy to oczywiście od października ruszam na studia podyplomowe, a jeżeli nie to zapiszę się chociaż na jakieś zajęcia z języka angielskiego bo jest kiepsko (aż wstyd się przyznać że w dzisiejszych czasach niewiele umie się powiedzieć w tym języku)…
Chcę być też milsza dla innych. Koniec chodzenia z zaciętą miną bo mi tak zostanie na starość hahaha, a tego bym nie chciała ;)
Zrobię też porządek z ubraniami… ;D Ciągle to odwlekam ale czas się za to zabrać, przecież w połowie z tych wszystkich rzeczy już od dawna nie chodzę, garderoby w domu nie mam, a ktoś się na pewno z tych rzeczy ucieszy. Najbardziej zadowolony będzie mężownik bo może w końcu będzie miał trochę więcej miejsca w szafie, ale na jego miejscu nie liczyłabym na to… Powiedzmy że nie lubię jak marnuję się puste przestrzenie i na pewno szybko je zapełnię ;))
Na koniec najgorsze.. porządek w piwnicy. Tego nie lubię najbardziej… ale to głównie robota mężownika, ja zajmę się głównie książkami i butami… reszta to już jego robota.
Chciałabym lepiej korzystać ze swojego wolnego czasu, wylegiwanie się na kanapie przed telewizorem, nie jest zbyt twórcze i czas to zmienić!! Nie od jutra… od dziś!

A to coś a propos postanowień... :)))

1 grosz

28 sierpnia 2007
Po tych wszystkich przejściach w salonach fryzjerskich... wpadłam na pewnien pomysł! Otóż zamiast ścinać włoski i ciągle eksperymentować postanowiłam że przez rok nie zetnę włosów! Spróbuję je trochę zapuścić. Teraz mam półdługie do łopatek, a za rok... Właśnie.... ciekawe ile urosną mi włoski w ciągu roku. A co tam zaoszczeędzę na fryzjerze hihi i myslę że może wizualnie też lepiej na tym wyjdę ;) Kiedyś miałam włosy prawie do pasa, a kiedy już raz ścięłam to no cóż ciężko jest znowu zapuścić do takiej długości. Nie podobają mi się krótkie włosy, są takie mało kobiece, a te półdługie jakieś bez wyrazu... Więc zapuszczam! Moja ostatnia wizyta u fryzjera (dość pechowa) polegająca na ścinaniu (i niestety farbowanie mnie też nie ominęło )odbyła się 13 sierpnia. Szczerze mówiąc wolałabym wymazać ten dzień i kilka następnych z pamięci!
Teraz zadbam trochę o moje włosy. Co z tego że mam sporo odzywek maseczek i olejków do włosów (wczoraj kupiłam nowy kosmetyk) skoro tak rzadko z nich korzystam. Czas to zmienić! Postanowiłam jeszcze coś... Koniec z robieniem zapasów kosmetyków, bo to też moja spora wada...:( Na prawdę muszę to zmienić bo przeciez to głupota! Mam jedną buzię a do niej około 10-12 kremów!! Rany! Przeciez to wariactwo! Kiedy ja to zużyję?!! Tak samo jest z peelingami, balsamami do ciała, kremami do stóp! Koniec z tym! Od dzisiaj zużywam to co mam a kolejne zakupy robię dopiero jak pozbędę się zapasów! Koniec kropka!
2 grosze

27 sierpnia 2007
Nadeszła odpowiedź… negatywna. Wiedziałam, że to drzewko to jednak nie było arcydzieło i stało się. Nie zaprosili mnie na kolejne rozmowy. Odczucia mam mieszane bo z jednej strony czuję się gorsza bo nie przeszłam do kolejnego etapu a z drugiej czuję ulgę bo sprawdzane pracownikom toreb nie zrobiło na mnie dobrego wrażenia. Gdy czekałam aż mnie zaproszą do góry obserwowałam sobie cały rytuał przychodzenia i wychodzenia z pracy. Nie podobało mi się że pracodawca traktuje swojego pracownika jak potencjalnego złodzieja… ale z drugiej strony… To renomowana firma. Myślę że praca w takiej firmie na pewno sporo wniosła by w moje życie zawodowe i stąd małe rozczarowanie czego nie będę ukrywać…
Cóż porażki też trzeba znosić z godnością!
A tak poza tym… cóż jest poniedziałek, czego nie lubię. Początek tygodnia… cały cykl zaczynam od nowa… aż do weekendu… Że też nasi panowie posłowie nie wymyślili nowelizacji kodeksu pracy w którym czas pracy wynosiłby 32 godz./tygodniowo! Wtedy weekend trwałby aż 3 dni a nie dwa jak teraz. Ledwo dojedzie do człowieka myśl, że ma weekend okazuje się, że już po… I znowy wszystko zaczyna się od nowa…:-((

4 grosze

24 sierpnia 2007
Od 13 roku życia pisałam pamiętniki. Zawsze, gdy coś poszło nie tak, albo gdy byłam bardzo szczęśliwa. Pamiętnik był moim wiernym przyjacielem przez wiele wiele lat… A teraz go zdradziłam. Zwykły pamiętnik (kolorowy zeszyt często przyozdabiany różnymi wycinkami) zamieniłam na bloog. Dlaczego? Chyba znudziło mi się pisanie tych wszystkich przemyśleń, skoro i tak ich nikt nie czytał, nawet ja (ze względu na notoryczny brak czasu). Pamiętniki zalegają gdzieś w piwnicy zapakowane w karton. Szkoda mi je zniszczyć, towarzyszyły mi przez tyle lat…
Dzisiaj piszę tutaj. Teraz bloog stał się moim przyjacielem. Lista odwiedzających coraz bardziej się powiększa. Czasem ktoś doda jakiś komentarz. To miłe. Wtedy wiem, że w tym wielkim wirtualnym świecie są też prawdziwi ludzie. Pisanie blooga nie zmieniło mojego życia, ale pomogło mi zrozumieć, że wszyscy mamy problemy i wszyscy pragniemy tego samego. Odnaleźć pełnię szczęścia? Cóż… prawie nie realne, a mimo to wierzymy i właśnie dzięki tej wierze udaje nam się osiągnąć ten cudowny stan, chociaż na chwilę…
Czasem gubię się w tym wszystkim i tracę gdzieś wiarę we własne siły, wtedy pojawia się wpis innych bloogerów ze słowami otuchy…
Właśnie po to piszemy bloogi, dla tych kilku ciepłych słów, które pomogą nam przetrwać trudne chwile…
Pod tym względem wszyscy jesteśmy tacy sami…
6 groszy

21 sierpnia 2007
Cóż było minęło, jestem już po… Chce mi się śmiać z tego wszystkiego. wszystkiego tego że się tak denerwowałam i z całej tej rozmowy kwalifikacyjnej… Nie było tak źle ale czy zaproszą mnie na następną… hmmm… trudno powiedzieć.  W każdym bądź razie jeżeli nie przejdę do następnego etapu to z całą pewnością będzie to wina mojego drzewka owocowego… Miałam narysować najlepiej jak potrafię, ale niestety szkoły plastycznej nie skończyłam i nie jestem pewna czy moje drzewko owocowe będzie drzewkiem też dla innych. Poza tym musiałam też zostawić próbkę mojego pisma do analizy… a że bazgrolę to analizujący może mnie źle zanalizować ;) No i oczywiście szereg pytań sprawdzającym moją wiedzę. Z tym nie było już tak źle, ale oczywiście nie z każdym podanym przypadkiem miałam do czynienia do tej pory… Jeśli jeszcze będą się chcieli ze mną spotkać to będzie mnie czekał kolejny test psychologiczny (miła pani podkreśliła że profesjonalny, więc ciekawe jakie były te poprzednie..)
Dzisiaj w pracy urwanie głowy… tyle się dzieje i tyle mam roboty…hmmm… uwielbiam to!
Aha byłam u fryzjera. Zabawna historia choć momentami tragiczna ;) Jeszcze kilka dni temu byłam blondynką, ale że chciałam coś zmienić… stwierdziłam że fajnie by było być szatynką. Cóż… kolor wyszedł raczej bordowy niż brązowy i byłam załamana. Pani pocieszała że jest dobrze, że jeszcze się trochę zmyje… No się zmywał… z każdym myciem włoski były bardziej czerwone… Totalna załamka! No i w niedziele znowu poszłam do fryzjera (innego oczywiści) i coś tam mi na tej głowie zrobiła. Wyglądam o niebo lepiej niż w tych czerwonych…. ale…  chyba znowu wolałabym być blondynką… No i cała historia. Trzeba bardzo uważać gdy chcemy coś w sobie zmienić bo takie zabawy czasem kończą się opłakanie… Ale na szczęście mężownik wpuścił mnie do domu, bo równie dobrze mógł zapytać a pani czego chciała ;)
1 grosz

20 sierpnia 2007
Dzisiaj kolejny etap rozmowy... Myślałam że będę bardziej na luzie, ale juz od rana się stresuję. Nie wiem czym bardziej. Może tym że źle wypadnę i zrobię z siebie kompletną idiotkę, czy tego że się im spodobam i... wszystko się zmieni... Nie wiem po co człowiekowi ten cały stres. Najchętniej wogóle bym tam nie poszła, ale to nie w moim stylu. Wezmę 10 głębokich wdechów i wydechów i... przeżyję :))
Za mało w siebie wierzę, zawsze bałam się że sobie nie poradzę i zostało mi tak aż do dzisiaj. Chyba tego uczucia się już nie wyzbędę. Albo ktoś rodzi się z pewnością siebie, albo nie... Dla mnie niestety zabrakło :(
Tak sobie tłumaczę że przecież jestem dobra w tym co robię i że przecież jako jedna z nielicznych przeszłam do następnego etapu a to już sukces, prawda?! Stanowisko pracy jest jedno, chętnych sporo, więc nie mogę się dołować jeżeli mnie nie wybiorą. Przecież zostali najlepsi :)
Niestety z tych nerwów gubię dokumenty, nie wiem gdzie co mam... Niech ten dzień się już kończy!
2 grosze

17 sierpnia 2007
Czy to normalne tęsknić za kimś kogo się nie zna? Czy to normalne myśleć przed spaniem o kimś innym niż mąż? Bardzo staram się nie nakręcać nie myśleć o nim ale kiedy zdarzają się takie dni... Widzę go, mijamy się, przystojny jest i wyraźnie zauważa moje istnienie... Czasem walczę ze sobą i wyrzucam te wszystkie myśli ze swojej głowy, muszę się jednak przyznać że czasem lubię puścić wodzę fantazji...
Przecież to że zostaje się czyjąś żoną nie znaczy od razu że przestaje się zauważać innych mężczyzn, że przestaje się słyszeć komplementy, że przestaje się czuć... Czasem naprawdę jest mi trudno pojąć jak można przeżyć z jednym mężczyzną przez całe życie.
Brak słów

16 sierpnia 2007
Ponad tydzień temu wysłałam dokumenty aplikacyjne do pewnej firmy i odziwo juz następnego dnia się do mnie odezwali i zaprosili na rozmowę kwalifikacyjną. Szczerze mówiąc nie jestem dobra w te klocki (jak to się mówi jestem mało profesjonalna) i mówię wszystko jak na spowiedzi. Staram się nie przeceniać swoich możliwości i nie koloryzuję. Jestem tylko człowiekiem i mam prawo się pomylić, mam prawo czegoś nie wiedzieć, po to są różne publikacje i instytucje które w razie potrzeby rozwiewają moje wątpliwości. Nie znam całego kodeksu na pamięć bo jak chcę się czegoś dowiedzieć to otwieram knigę i czytam :) Poza tym chcę dużo zarabiać, mieć możliwość awansu (najlepiej szybkiego) i co ważne chcę żeby nowy pracodawca często wysyłał mnie na szkolenia. Poza tym mój obecny pracodawca nie ma pojęcia o tym że szukam pracy, ale ponieważ jestem lojalna nie rzucę papierami z dnia na dzień i nie zostawię go na lodzie bo jakby nie było wiele mu zawdzięczam. W tej firmie nauczyłam się więcej niż gdziekolwiek indziej!
No i co, czy ktoś zatrudniłby takiego pracownika..? Mam szczere wątpliwości... i nie sądziłam że jeszcze się do mnie odezwą, a tu zaskoczenie na całej linii. Mówili, że odezwą się w ciągu 2-3 tygodni, a minęło zaledwie kilka dni i prośba o spotkanie. Osobiście nie lubię przebiegu rozmów kwalifikacyjnych przeprowadzanych przez firmy Consultingowe, te testy psychologiczne, dziwaczne pytania typu "-co będziesz robić za 5 lat"?!! Matko skąd oni to biorą i po co to wszystko... Jestem solidna i dokładna, w pracy typowa perfekcjonistka... i albo to komuś odpowiada albo nie!
Muszę się jednak przyznać że bardzo chciałabym wiedzieć co wyszło z tego magicznego testu psychologicznego... Pytań było "zaledwie" 345, więc coś im z tego wyjść musiało. Tylko czy taki test rzeczywiście pomaga w doborze odpowiedzniego pracownika na odpowiednie miejsce... Hmm... szkoda że nie mam kogoś znajomego kto przeprowadza te magiczne testy dowiedziałabym się dokładniej o co w tym wszystkim chodzi :)
P.s. W tym tygodniu minęła (mi i mojemu mężusiowi) 2 rocznica ślubu. Cóż nawet nie chce mi się o tym pisać bo mój mężownik jak zwykle się nie popisał, a dokładniej mówiąc zupełnie zapomniał o rocznicy, a ja wygadałam się przez przypadek dzień przed... Miał więc czas na to żeby przygotować coś romantycznego, ale jakoś mu nie wyszło... znowu... Już przywykłam i w zasadzie nie czekałam na coś wyjątkowego. Brakuje mi magii w naszym związku. Jesteśmy ze sobą już od 8 lat... kawał czasu i nawet już nie pamiętam jak to było na początku.
Brak słów

14 sierpnia 2007
Źle spałam tej nocy. Męczy mnie sytuacja moich rodziców. Tata dalej nic nie wie, za to mama coraz bardziej jest zdecydowana na podjęcie decyzji o odejściu. Myślę że kocha tego drugiego faceta, a z tatą nigdy nie łączyło jej prawdziwe uczucie. Ostatnio była ze swoim kochasiem gdzieś na kilka dni, a biedny tata myślał że pojechała sobie gdzieś z koleżanką. Ja wiem wszystko i to chyba trochę za dużo na mnie. Nie radzę sobie z tą sytuacją. Zawsze miałam lepszy kontakt z mamą, więcej rozmawiałyśmy i byłyśmy bardziej jak przyjaciółki niż matka z córką. Jedno jest pewne w obecnej sytuacji nie mogę stanąć po żadnej ze stron. Chciałabym żeby oboje czuli, że mogą na mnie liczyć, ale to przecież nie możliwe, bo ukrywam prawdę przed tatą. Chciałabym żeby tej sytuacji w ogóle nie było, ale jest i tego już nie zmienię. Nie mam wpływu na to, co się dzieje. Mogę powiedzieć żeby mama się jeszcze zastanowiła, żeby nie podejmowała pochopnej decyzji, ale to wszystko co mogę… Jestem dorosłą kobietą i wiem że to co się dzieje to przecież nie moja wina i czasem tak się w życiu dzieje, ale bardzo się martwię o tatę. On bardzo to przeżyje i będę mu wtedy potrzebna. Czy będę potrafiła wszystko tak załagodzić? A jak będą wyglądały imprezy rodzinne… Kogo zaproszę na moje urodziny? Będę musiała robić dwie oddzielne imprezy? Przecież nie posadzę ich przy jednym stole… to złamałoby tacie serce. A święta… jak zasiądziemy do wigilijnego stołu…?
Tysiące pytań i żadnej sensownej odpowiedzi... Wiem co ma być to będzie, ale chciałabym wiedzieć co...
1 grosz

10 sierpnia 2007
Czasem przychodzi taki dzień jak ten gdzie wszystko przestaje mieć znaczenie. Każde moje działanie jest pozbawione sensu... jakby uszło ze mnie życie. Raczej jestem osobą pełną energii chociaż ostatnio coraz częściej uciekam od ludzi i wolę spędziać czas sama. Widzę że jest coraz gorzej i jestem coraz mniej sympatyczna. Nigdy nie byłam królową towarzystwa i zawsze raczej trzymałam się z boku, ale przynajmniej nie byłam takim odludkiem jak teraz... Chociaż może zawsze taka byłam, tylko dopiero teraz zaczęłam się nad tym zastanawiać. Zbyt wiele wymagam od ludzi (od siebie samej oczywiście też), a ludzie nie lubią gdy się od nich wymaga.
Chciałabym poznać samą siebie, zrozumieć pewne rzeczy, ale nie potrafię. Wydaje mi się że świat jest zły, ludzie złośliwi, a tak naprawdę może to ja jestem ta zła.
Dlaczego niektórzy potrafią być duszą towarzystwa, a inni zawsze stoją z boku...?
Brak słów

07 sierpnia 2007
Często słyszymy, że w życiu ważne jest by wciąż iść do przodu. Od dziecka słyszymy jak ważne jest by się nie zatrzymywać, bo nic w życiu nie osiągniemy. Nie można się dać wyprzedzić, ciągle trzeba się rozwijać…

A gdzie w tym wszystkim miejsce na szczęście, na odnalezienie siebie i sensu naszego istnienia? Może czasem trzeba się na chwilę zatrzymać, przyjrzeć się chmurom na niebie, pozbierać szyszki w lesie, usiąść na ławce w parku i docenić, jakie mamy szczęście…
Zbyt szybko żyjemy a przez to nie mamy czasu nacieszyć się życiem. Kiedy przychodzi starość na wiele rzeczy jest już niestety za późno… Poza tym przez to że żyjemy w tak szybkim tempie wielu z nas nie doczeka starości… Może więc zamiast odkładać przyjemności na później należałoby w pełni korzystać z tego co daje nam los tu i teraz…

Tak, pod tym jednym względem chyba wszyscy jesteśmy tacy sami… Wszyscy próbujemy odnaleźć szczęście i wszyscy wierzymy że już lada dzień, tym razem już na pewno uda nam się je odnaleźć…
Nic bardziej mylnego.

3 grosze

02 sierpnia 2007
Zawsze mam jeden podstawowy problem… oczekuję od życia więcej niż mogę dostać… Czy to się kiedyś w końcu zmieni? Wróciłam z podróży, miało być cudownie, szalenie, miałam przeżyć wielką przygodę… i przeżyłam, ale nie tak wielką jak sądziłam.
Niestety dowiedziałam się że moja mama się z kimś spotyka i chce odejść od taty… wszystko się zmieniło… Nie mogłam myśleć o niczym innym i nie było mowy o wielkiej zabawie. Jestem dorosłą kobietą a nie potrafię zrozumieć, dlaczego zakochała się właśnie w tym facecie…
Małżeństwo moich rodziców nigdy nie było takie jak w bajce i od dziecka słyszałam o tym, że chcą się rozstać. Mój tata zawsze bardzo kochał moją mamę, ale nie potrafił jej tego okazać a mama chyba nigdy nie kochała taty właśnie dlatego że nie czuła się przy nim jak kobieta, królowa, jak osoba kochana… Od dziecka obserwowałam ten chory wzorzec małżeństwa i chyba właśnie dlatego sama stworzyłam dokładnie taki sam… Powtarzam te same błędy… ale dzisiaj nie miało być o mnie.
Wiem, że mama ma kogoś, wiem kim on jest i dość często go widuję. Natomiast tata… cóż myślę, że widzi oziębłość mamy, ale chyba nie jest pewnie, czym ona jest spowodowana a już na pewno nie wie kim! A ja?! Czy powinnam udawać, że o niczym nie wiem, a może próbować coś zrobić, tylko co? To są dorośli ludzi, to jest ich życie i mają prawo do szczęścia. Widzę, że mama jest bardzo, bardzo szczęśliwa, jeszcze nigdy jej takiej nie widziałam. I tak sobie myślę, że ma prawo do tego by być szczęśliwą i korzystać z życia, szkoda tylko, że to swoje szczęście zbuduje na nieszczęściu taty, bo wiem że on się załamie. Muszę go wspierać i jak już mama podejmie decyzję o odejściu, będę przy nim. Jednak podle czuję się z tym, że nie mówię mu o tym, że wiem o zamiarach mamy.
Jestem dorosłą kobietą a jednak nie do końca potrafię sobie poradzić z tą sytuacją, a co dopiero gdy to dotyka dzieci… Rozstania nigdy nie są łatwe i zawsze ktoś cierpi, ale czy z tego powodu ta druga osoba ma się poświęcać przez całe życie?
Myślę że z tej sytuacji nigdy nie ma dobrego wyjścia…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz