wtorek, 3 maja 2011

Kwiecień 2009

19 kwietnia 2009
Kawa nie pomogła, rozmowa z Ikarem też nie… Nic nie pomoże wzburzonej kobiecie. Wczoraj mężownika nie była praktycznie cały dzień i jeszcze wieczorny wypad z kolegami na mecz… Dzisiaj jest nie lepiej wstaliśmy rano i Mężownik od razu włączył TV bo formuła leci… Mieliśmy jechać rano do pieska ale mężownik się zaparł że nie teraz bo to ważny wyścig… Wkurzyłam się niemiłosiernie ale cóż mam zrobić ubrałam się, pojechałam do psiaka, zabrałam na długi spacer po parku, przywiozłam garść tulipanów i teraz siedzę przed laptopem wylewając swoje żale. W sercu czuję żal i smutek ale przynajmniej bodźce wzrokowe są w pozytywnym nastroju ;) Obok laptopa stoi wazon z tulipanami… obok filiżanka świeżo parzonej kawy… Wszystko byłoby cudnie gdyby nie on siedzący w pokoju obok!
Napisałabym więcej bo czasem chciałabym wyrzucić z siebie więcej ale nie chcę się rozpisywać bo kto wie do jakich wniosków mogłabym dojść…
Jedno jest pewne marne to Masze życie i pożycie małżeńskie!
Na szczęście jutro już poniedziałek więc pójdę do pracy, potem spotkanie z Mizią, we wtorek urodziny teściowej, a w środę wyjeżdżam do Wrocławia i wrócę dopiero w sobotę więc mężownika oglądać nie muszę.
8 groszy

17 kwietnia 2009
Boję się zobowiązań.. trochę jak facet ;) Z każdej strony naciski że już tyle lat po ślubie a nie staramy się o dziecko. Wiem dlaczego nie chcę dziecka ja, a dlaczego Mężownik… cóż mogę się tylko domyślać.
Nie jestem pewna naszych uczuć i nie wiem czy jestem z odpowiednią osobą. Cały czas mam wątpliwości, ale nie potrafię się na nic zdecydować. Stoję w miejscu. Tkwię w czymś co być może nie ma żadnej przyszłości. Chciałabym założyć rodzinę z kimś kogo bardzo kocham, kto odpowiedzialny i… dojrzały.
Mężownik chyba nie czuje się na siłach by odpowiadać jeszcze za dziecko, skoro nie potrafi za siebie. Chociaż jestem przekonana że on tak nie uważa. Więc dlaczego nie chce… Też boi się zobowiązań, też nie jest pewny naszych uczuć…?
Wiosna w sercu i za oknem też,  choć dzisiaj nad moją głową kłębią się chmury…
9 groszy

14 kwietnia 2009
Mała księżniczka. Nie dlatego że zawsze dostawałam to czego chciałam, ale dlatego że wychowałam się na bajkach typu „Kopciuszek” i „Królewna Śnieżka”. Czytając od dziecka tego typu książki wyrosłam na „dużą księżniczkę” która wciąż czeka na swego księcia z bajki… Kobieta miała być słaba, a mężczyzna miał chodzić na polowania, toczyć zwycięskie wojny… To jakiś obłęd po co dzieciom wciskać do głowy takie głupoty skoro w życiu dorosłym jest zupełnie inaczej.
Mężczyźni są słabi, zbyt słabi by zdominować kobietę. Już nie chcemy siedzieć w domu z gromadką dzieci czekając aż mąż wróci z pracy by podać mu ciepły obiad. W dzisiejszych czasach jesteśmy zdecydowanie silniejsze psychicznie. Wiemy czego chcemy w życiu i tego samego oczekujemy od naszych mężczyzn. Prawda jest jednak taka, że oni są przerażeni tymi wymaganiami, nie nadążają za nami, odstają daleko w tyle. Gubią się w dzisiejszym świecie i chętnie sami zostali by w domu zajmując się dziećmi. Często się na to godzimy bo nasze kariery zawodowe są zdecydowanie bardziej rozwinięte i nie chcemy z nich rezygnować, bądź nie możemy… Druga opcja jest przytłaczająca dla kobiet które chciałby na jakiś czas wycofać się z życia zawodowego, by całkowicie oddać się wychowywaniu własnych pociech. Niestety często zarabiamy zdecydowanie więcej niż nasi mężowie i za ich nędzne wypłaty nie bylibyśmy w stanie przeżyć, a dziecko przecież kosztuje… Realia dzisiejszego świata są dość trudne dla mężczyzn i dla kobiet. Różnica jest tylko taka że my kobiety nauczyłyśmy się walczyć o własne szczęście, a wy faceci jesteście zbyt tchórzliwi by ruszyć tyłek z kanapy, by w końcu pokazać że jesteście chociaż odrobinę męscy!!
No i gdzie ci mężczyźni, gdzie? Silni, zaradni, męscy…  
Ulżyło mi trochę. Może byłam zbyt ostra ale musiałam to z siebie wyrzucić. Teraz trochę mi lepiej…
10 groszy

10 kwietnia 2009
Szykuje się awans… Wczoraj była rozmowa z Bossem, teraz czas na decyzje. Początkowo w głowie był mętlik i obawy czy podołam nowym obowiązkom i jak będą teraz wyglądały wizyty w pokoju zwierzeń…
Pierwsza myśl… nie to nie dla mnie! Druga, trochę odmienna, choć pewności nie mam co robić, bo wiem że w planie jest duży projekt...
Dzisiaj ponownie zostałam wezwana do pokoju zwierzeń. Boss chciał wiedzieć czy mam już jakieś przemyślenia, niestety poza tym że mam mętlik w głowie nie potrafiłam nic więcej powiedzieć. Zaczęłam dopytywać się o zakres obowiązków i Boss zaczął opowiadać co miałabym robić. Nagle przerwał rozmowę i zapytał dlaczego nie patrzę mu w oczy (?!) Wybił mnie z rozmowy. Nie wiedziałam co powiedzieć i jedyne co przyszło mi do głowy to… prawda. Odpowiedziałam że pewnie dlatego że jestem nieśmiała unikam kontaktu wzrokowego. Cóż Boss też jest nieśmiały i uznał, że oboje musimy przezwyciężyć tę nieśmiałość, bo on lubi gdy patrzę mu w oczy. Po tym od razu przeszedł znowu do załatwiania spraw służbowych.
Nie wiem czy ja jestem przewrażliwiona czy nie, ciągle się nad tym zastanawiam i zaczynam powoli świrować. Nie wiem już co myśleć, nie wiem co myśli on, nie wiem czy takie zachowanie mogę zakwalifikować jako normalne czy jednak coś się za tym kryje. Nie wiem czy chce mnie awansować dlatego że uważa że się do tego nadaje czy chce mieć pretekst  by wzywać mnie do siebie częściej.
Ta decyzja jest tak trudna głównie z tego powodu, niestety…

Chciałam poznać opinię męża i dowiedzieć się czy bardziej mu się podobam w ciemnych włosach czy w jasnych i dwa dni po zmianie koloru zadałam jedno proste pytanie:
Ja: Kochanie w jakim kolorze włosów podobam ci się bardziej w ciemnych czy tych które mam teraz?
Mężwonik: Nie wiem Dzióbeczku już nie pamiętam więc trudno mi się wypowiedzieć, przecież wiesz że faceci nie rozróżniają tak kolorów…
Ręce opadają… Widujemy się tylko codziennie a on mi mówi że nie pamięta co było dwa dni temu… Mężczyźni?!!
11 groszy

07 kwietnia 2009
Gorący kubek kawy, obok kawałek świeżego murzynka. Przez okno wpadają promienie słoneczne a ja delektuję się tymi pysznościami leżąc na wygodnej kanapie… Zastanawiam się czy to na pewno już wtorek… a może by tak przedłużyć sobie urlop… hmmm…. Byłoby cudownie…
W rzeczywistości nierealne bo już wczoraj miałam tel. od koleżanki z pracy bo podobno „bardzo” za mną tęsknią. W czwartek mamy jakieś większe spotkanie na które trzeba się jakoś przygotować… Jakiś obłęd wszyscy chyba zapomnieli, że jestem na urlopie, a na urlopie się odpoczywa, a nie pracuje. Z całą pewnością nie zamierzam nic robić nie ma mowy… Najwyżej w czwartek będę świecić oczami, mam to gdzieś! Jedyna praca jaką mogę wykonać to porządki domowe ;)
Jeśli chodzi o włosy to powiedzmy że jestem już blond, ale co przeszłam to moje ;) Oczywiści po rozjaśnianiu zamiast blond włosów miałam żółto-rude. Co tu robić?! Totalna załamka, ale ponieważ jestem uparta wysłałam mężownika po kolejną farbę (nie pomogło), potem po specjalny szampon niwelujący żółty odcień włosów (też nie pomogło…). Cóż mi pozostało innego… zadzwoniłam do fryzjerki i powiedziałam że wyglądam jak kurczak wielkanocny i koniecznie musimy coś z tym zrobić… Kazała przyjechać, więc wsiadłam szybko w samochód i zdałam się na jej łaskę bądź nie łaskę… Wybuliłam jeszcze więcej niż ostatnio… ale przynajmniej wyglądam normalnie, a za swoje błędy się płaci…
8 groszy

05 kwietnia 2009
Ja w wersji blond…? Kusi mnie już od jakiegoś czasu żeby znowu się przefarbować, ale ponieważ mam ciemne włosy nie będzie to łatwe… Jeszcze się waham ale coś mi się zdaje że zrobię to ;)
Wczoraj byłam z mężownikiem na rolkach. Przejechaliśmy jakieś 8-10 km i sezon mogę już uznać za otwarty ;) Uwielbiam jeździć na rolkach! Siłownie, aerobiki, czy inne zorganizowane zajęcia nie sprawiają mi takiej przyjemności jak jazda na rolkach. Nawet rower przegrywa starcie z rolkami ;)
Dostałam 2 dni urlopu, z łaską, ale jednak, więc wygląda na to, że będę się wczasować ;) Chcę sobie doprowadzić mieszkanie do stanu idealnego, bo uwielbiam porządek. Jednak przede wszystkim chcę odpocząć od pracy, bo kiedyś się wykończę. Już jest niedziela a ciągle jeszcze śni mi się praca, nie potrafię odpoczywać. Zbyt duża ilość pracy powoduje że nie potrafię się zrelaksować.
13 groszy

02 kwietnia 2009
Boss szaleje… znowu. Tym razem powierzył pod moją opiekę kolejnego bardzo uciążliwego klienta.  Ja również szleję, ale ze wściekłości! To jakieś kompletne wariactwo. Reszta dziewczyn umywa rączki a ja dostaję same beznadziejne przypadki! Najgorsze jest to, że współpraca ma trwać na czas nieokreślony, co oznacza że będziemy współpracować do póty do póki będę tam pracować. No chyba że tak narozrabiam że będę miała zakaz rozmawiania z tym klientem…
Porażka jakaś. Mam tego serdecznie dość. Przełożona wiecznie zajęta innymi sprawami i nie ma szans by wyciągnąć od niej jakiekolwiek informacje czy decyzje. Nawet wydanie zgody na urlop jest dla niej ogromnym problemem. Wszystko jest robione z łaską! A urlop to do cholery coś co mi się należy a nie coś o co powinnam żebrać!!!
Tyle o pracy. Nie chcę już do tego wracać. Dzień dobiega już końca a gdyby nie praca z całą pewnością mogłabym go zaliczyć do udanych…
Po pracy pojechałam na ogródek. Wzięłam pieska na spacer do parku… było cudownie… Uwielbiam wiosnę ;) Po pracy miałam się spotkać z Mizią, ale koło południa dostałam od niej sms że coś jej wypadło i jednak nie możemy się zobaczyć. Ok. w końcu to ona chciała się zobaczyć i nawet było mi na rękę, że z jej powodu jednak się nie zobaczymy. Tym razem przynajmniej dała znać, a ja napisałam tylko ok. i ani słowa więcej. Mizia już się w ciągu dnia nie odezwała. Nasze stosunki ewidentnie się oziębiły, a ja na razie nie tęsknię. Praca tak bardzo mnie wyczerpuje że nie mam już sił na nic innego. Mam dość bycia dla innych teraz częściej skupiam się na sobie i na tym czego ja chcę.
Dzisiaj wieczorem znowu byłam pobiegać i teraz czuję błogie zmęczenie. Cudowne uczucie. Coraz więcej jestem w stanie przebiec i jestem z siebie dumna :] Gdy biegam wreszcie mogę się wyłączyć...
4 grosze

01 kwietnia 2009
Mizia się odezwała. Wczoraj dzwoniła trzy razy ale nie odebrałam bo zupełnie nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Myślałam że odpuści bo się domyśli że jestem podkurzona, ale się myliłam. Dzisiaj zadzwoniła znowu, a ponieważ miałam w miarę dobry dzień, odebrałam. Byłam ciekawa co powie… W zasadzie rozmawiała jakby nigdy nic… Miałam wrażenie że badała grunt. Zastanawiałam się czy powinnam coś powiedzieć ale ostatecznie stwierdziłam że nie mam ochoty wdawać się w potyczki słowne tym bardziej przez telefon. Mizia zadzwoniła z propozycją spotkania jutro. Nie dałam jednoznacznej odpowiedzi. Powiedziałam że nie wiem czy będę miałą czas i dam jej znać jutro w ciągu dnia. Zastanawiam się tylko czy mam jej dać znać tak jako ona mi ;) Przemyślę to w ciągu dnia ;)
PS Szef był dzisiaj wyjątkowo miły i nawet trzymały się go żarciki… Chyba wszystko wraca do normy.
Brak słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz