wtorek, 3 maja 2011

Luty 2008

28 lutego 2008
Nie lubię patrzeć wstecz bo im dłużej przyglądam się przeszłości tym trudniej mi uwierzyć w to że przyszłość będzie lepsza. Właśnie dlatego staram się jak najkrócej stać w miejscu.
Wolę iść na przód. Nie za wszelką cenę. Tak po prostu w swoim tempie… Idę…
Jednego dnia uda mi się zrobić kilka kroków które przybliżają mnie do „lepszego jutra”, ale następnego robię kilkanaście wstecz… Nie dość mi sił i wiary we własne siły.
Mimo to jestem szczęśliwa bo mam świadomość tego że „jutro” jednak może być lepsze niż „dziś”. Ta świadomość nie pozwala mi zapomnieć o tym czego pragnę. Nie pozwala mi też na zbyt długie postoje… Więc idę tą drogą która chyba nie ma końca z nadzieją że za kolejnym zakrętem spotkam kogoś kto pomoże mi nią iść…

2 grosze

26 lutego 2008
Bo kiedy widzę w Twoich oczach gniew i żal, czuję że to ja jestem winna.
Być może nie kocham Cię dostatecznie, a przecież nie tego oczekiwałeś.
Być może potrafisz czytać w moich myślach i wiesz że zasypiając nie myślę o Tobie. Prawdopodobnie czujesz gdzieś w podświadomości, że nie jesteś w stanie mnie przy sobie zatrzymać i dusisz to w sobie.
Z całą pewnością nie takie były moje zamiary, chociaż już w momencie przysięgi miałam wątpliwości co do wypowiadanych przez nas słów.
Wiedziałeś o tym… wiedziałeś i wolałeś milczeć.
W związku z tym które z nas jest dzisiaj bardziej winne…?
Ja czy Ty?

1 grosz

22 lutego 2008
Co jest miarą miłości? Skąd wiemy czy nasz partner nas kocha? Czy ilość odebranych połączeń lub smsów może być miarą uczuć?
Jeśli tak mój mąż nie kocha mnie w ogóle. W miesiącu dzwoni do mnie maksymalnie 2 razy i to tylko dlatego że chce się upewnić że kupiłam mu to o co mnie prosił… Rzadko pyta gdzie i z kim wychodzę. Jak wracam dziwi się że już jestem… ostatnie wakacje spędziliśmy osobno. Nawet nie czułam że mi go brakuje dwa tygodnie w Grecji i tydzień w Gdańsku szybko minęły nie zdążyliśmy ze sobą zatęsknić. Jak mnie nie było dostałam od niego chyba jeden sms i to wszystko.
Ostatnio spotkałam się ze stwierdzeniem że mój mężownik mnie nie kocha bo w ogóle nie interesuje się tym co robię jak nie jestem z nim… Tak sobie myślę może coś w tym jest… Chociaż równie dobrze to może być kwestia zaufania.
Jesteśmy małżeństwem od prawie 3 lat i nawet nie nosimy obrączek… Czy to normalne? Czy można powiedzieć, że ludzie się nie kochają, bo nie noszą obrączek ślubnych, a czy noszenie ich chroni przed rozpadem małżeństwa?
Chyba na pewne rzeczy nie ma się wpływu. Jest jak jest. Skupiam się na sobie, pracuję nad sobą, rozwijam się. Ja, ja i tylko ja… jestem sobie taka Zosia samosia i dobrze mi z tym… Chyba.
2 grosze

20 lutego 2008
Tutaj tworzę swój własny świat, taki w którym nie muszę udawać. Nie muszę być miła kiedy nie mam na to ochoty, nie muszę ukrywać radości gdy do mnie zawita… Tutaj nikt ode mnie nie wymaga zwierzeń czy podejmowania jakichkolwiek decyzji, nikt nie naciska, nikt do niczego nie zmusza. Nie muszę patrzeć im w oczy, po prostu piszę co czuję. Są tacy których chyba interesuje to co się dzieje w moim życiu (wykluczam chęć uzyskania komentarzy). Ludzie zaglądają tu bo czasem czują to co ja, albo chcą poznać trochę inny punkt widzenia. Lista odwiedzających nie jest stała, ludzie przychodzą i odchodzą, kiedy tylko chcą i widzą jak obnażam swoją duszę. Czasem krytykują, czasem radzą, a czasem piszą że po prostu są…
Jesteśmy internetową społecznością, którą łączy to że czasem czujmy się samotni, bezradni i nie wiemy którą drogą należy iść.
Czym różnią się ludzie, których mijamy na ulicy, z którymi pracujemy, z którymi żyjemy… niczym?! Jak to muszą się czymś różnić, bo przecież to nie im zdradzamy tajemnice zamknięte głęboko w naszych sercach.
We mnie jest strach przed możliwością bycia zranioną. Jeśli nie obnażę swoich słabości trudniej będzie mnie zranić… A Ty… Ty wiesz o mnie znacznie więcej niż moi najbliżsi, ale ponieważ się nie znamy nie czuję obaw. Więc piszę i czekam na słowa otuchy, wierząc, że te słowa pochodzą prosto z serca, nie zatrute jadem zawiści…
4 grosze

18 lutego 2008
W zeszłym tygodniu przeszłam pierwszą kontrolę z PIPu. Stresik był spory. Naprawdę się denerwowałam bo mimo iż jestem bardzo dokładna to nigdy nie ma pewności że czegoś nie przeoczę... Kontrola trwała cały dzień, dokładne sprawdzanie teczek osobowych, kart urlopowych, zgłoszeń do ZUS i list płac.... Ufff... Jestem już po i poszło bardzo dobrze. Jestem z siebie dumna, nawet pani która przeprowadzała kontrolę była zadowolona z porządku jaki mam ;) czasem coś mi się w życiu udaje...
Tęsknię za A. dawno się nie widziałyśmy. Jest moją przyjaciółką, a ograniczony kotakt nam nie pomaga. Myślę że wybiorę się do niej na jakiś tydzień w marcu albo kwietniu... Podoba mi się Gdańsk. Gdybym miała zostawić tutaj wszystko i wyjechać tam zacząć wszystko od nowa... nie wahałabym się zbyt długo. Czasem chciałabym gdzieś uciec, ale to niemożliwe. Tutaj mam swoje mieszkanie, dobrze płatną pracę... a tam... gdzie i z czego miałabym żyć. Byłoby cudownie robić w życiu coś co jest jednocześnie naszą pasją, wtedy nie byłaby to praca... ;)
W sobotę nie byłam na zajęciach, nie chciało mi się siedzieć na tym cholernie nudnym wykładzie... Myszę się zabrać za pisanie pracy żeby jak najszybciej mieć to wszystko z głowy! Czasu jest niewiele. 80% grupy chce się bronić we wrześniu, a ja mam nadzieję że zdążę obronić się jeszcze w czerwcu... Szkoda tylo że nie mam jeszcze napisanej ani jednej strony swojej przyszłej pracy dyplomowej. Mam nadzieję że któregoś pięknego dnia coś mnie natchnie i pisanie pójdzie jak po maśle....
6 groszy

14 lutego 2008
Nie lubię takich dni jak te. Zawsze cierpię. Czuję się zraniona, opuszczona i niekochana. Mój mąż zawsze „dba” o to bym długo pamiętała takie dni jak dzisiaj... Walentynki, Dzień Kobiet... ja z całą pewnością nie czuję się w te dni kochaną wyjątkową dla swojego mężczyzny kobietą. Za każdym razem mam nadzieję że tym razem się postara i sprawi mi jakąś przyjemność, ale on zawsze ma wymówkę. „Kochanie naprawdę nie miałem czasu”, albo „nie wiedziałem co ci kupić przecież ty wszystko masz”... Szkoda że są takie dni w roku kiedy mężczyzna musi pokazać jak bardzo mu zależy. Przecież nie chodzi o nic wielkiego, a raczej o odrobinę wysiłku żeby w jakiś sposób ta druga osoba poczuła się wyjątkowo.
Chociaż jak się tak zastanowić to mężownik zawsze się stara bym poczuła się wyjątkowo podle.

Happy Valentine's Day!!!
6 groszy

11 lutego 2008
Lubie takie dni jak ten... za oknem świeci słońce, szybko wstaje dzień... Czuję oddech wiosny, tak jak przyroda tak i ja budzę się do życie... Mam więcej sił więcej energii, myślę że w takie dni znacznie więcej mogę znieść.
W czwartek mama wyjeżdża znowu na 2 m-c za granicę. Będę za nią tęsnić, zawsze tęsknię... Mimo iż więź która zawsze nas łączyła jest znacznie słabsza, nadal jest i wiem że będzie mi barkować naszych spotkań. Teraz kiedy jest w kraju i tak czuję się okradziona z czasu który mogłabym z nią spędzić, bo często zamiast widzieć się ze mną wychodzi z XX. Tacie mówi  że jedzie do mnie a tak naprawdę...
Życie jest skomplikowane i nie można kogoś jednoznacznie ocenić. Wiem że mama źle robi, ale to jej życie i jej wybory. Podjęła decyzję że chce resztę życia spędzić z XX, ale nie odejdzie teraz od taty bo zostało mu kilka miesięcy do emerytury. Nikt z nas nie wie jak tata zareaguje na wieść że mama od niego odchodzi, może nawet zacząć pić, albo się załamać... Przecież tego nikt nie wie... Mama się boi że tuż przed emeryturą mogą go wyrzucić z pracy i zostanie z niczym na starość...
Dobrze  że o tym pomyślała. W końcu to mój ojciec chyba bym jej nie wybaczyła gdyby tak się to wszystko potoczyło...
A ja jestem pełna nadziei że mój związek ma szansę na inny finish... Staram się bo wiem że sporo winy leży po mojej stronie.
4 grosze

06 lutego 2008
Nie wiem czym jest miłość. Wkoło zbyt dużo anomalii. Mama która zdradza ojca, znajoma która chce stworzyć związek z facetem o co najmniej 20 lat młodszym... Nie rozumiem tego, te puzle chyba pochodzą z innej układanki.
Wspólna znajoma moja i mojej mamy (wikowo chyba bardziej mamy) była na wczasach w Tunezji tam poznała młodego chłopaka który podobno się w niej zakochał na zabój... Piszą do siebie smsy i przyznam szczerze że chopak rzeczywiści przesyła jej wiadomości pełne uczucia i miłości (wiem bo ja je tłumaczę)... Tylko czy to możliwe żeby taki młody i przystojny chłopam mógł się zakochać w starszej już nie tak atrakcyjnej kobiecie? To miłość czy biznes bo chłopak nie pochodzi z zamożnej rodziny i widzi w tej kobiecie sznsę na lepsze życie...? Ona chce go ściągnąć do Polski, on bardzo chce przyjechać... Nie wiem jak będą ze sobą rozmawiać ona nie zna angielskiego a on bardzo słabo, a polskiego oczywiście wogóle nie zna... Miłość...?
Te historie pisze życie... Nie mam wpływu na życie innych mam za to na swoje i wiem że takie życie i takie wybory mi sie nie podobają... Nie chcę być taka. zawsze marzyłam o normalnym domu, mormalnej rodzinie i normalnym życiu ale absolutnie nie mylić z nudnym i monotonnym! Chcę kochać i być kochana, nic więcej...
Moja mama nie jest szczęśliwa z tatą i podobno znalazła szczęście u boku inego faceta... pytanie tylko na jak długo? Bo przecież sielanka kiedyś się skończy i w końcu ich miłość(?) zostanie poddana próbie. Pojawi się monotonia i monotonia dnia codziennego, rutyna. Oboje prowadzą podwójne życie ona ma żonę, ona męża skoro już raz im nie wyszło skąd pewność że tym razem kochoją prawdziwie...?
On załawia gdzieś mieszkanie daleko stąd, jak będą teraz wyglądały moje kontakty z mamą? Jak tata poradzi sobie z takim rozczarowaniem? Właśnie dlatego ja nie mogłabym chyba odejść bo nie poradziłabym sobie z wyrzutami sumienia...
Miłość.... a co to tak naprawdę jest?
8 groszy

04 lutego 2008
Wiem że wszyscy macie rację... ale moje przekonania religijne nie pozwalają mi tak łatwo podjąć tej decyzji. Czasem myślę że to wszystko moja wina bo za mało się staram, ale mam coraz mniej sił...  Mój mężownik jest dobrym człowiekiem ale niestety się nam nie układa. Jednak jeszcze nie jestem powód czy "ucieczka" to dobre rozwiązanie... może po prostu powinnam więcej z siebie dać. Patrzę na rodziców i jestem jeszcze bardziej zagubiona. Nie chcę być  jak moja mama. Nie chcę takiego związku jaki mają moi rodzice. Ale nie chcę też żyć tak jak do tej pory...
Łatwo powiedzieć "odchodzę", znacznie trudniej to zrobić gdy nie ma się pewności że to właściwe rozwiązanie.
Ta decyzja jeszcze we mnie nie dojrzała. Mektub piszesz że jestem jeszcze taka młoda i mogę odnaleźć swoją "bajkę".... może... jednak w duchu czuję sie taka stara i boję się że już za późno na wiele rzeczy. Za późno by odnaleźć swój raj...
Może jutro przyniesie coś nowego, może jutro inaczej spojrzę na to wszystko, może jutro problem nie będzie istniał, może...
Bo czy ktoś z was jest tak na prawdę szczęśliwy...? Może tak na prawdę nie ma o co walczyć? Może powinnam docenić to co mam? Może...
1 grosz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz