wtorek, 3 maja 2011

Listopad 2007

26 listopada 2007
Można próbować zmienić świat i ludzi w koło, ale zawsze trzeba zaczynać od siebie. To podstawowa zasada bez której nie można odnieść sukcesu. Ważne by mieć świadomość swoich wad i zalet, to znacznie ułatwia pracę nad sobą.
Przez te wszystkie lata zdążyłam już poznać swoje mocne i słabe strony. Mam sporo zalet, ale jest jeszcze dużo wad, nad którymi chciałabym popracować.
Co roku robię sobie listę postanowień, która nie jest zbyt długa bo z reguły ma jakieś trzy pozycje. Nie wymyślam zbyt wiele żeby się nie zniechęcać. Kiedyś moje listy postanowień miały minimum dziesięć pozycji, które ciężko było mi zrealizować w ciągu roku. To mnie zniechęcało, bo ciągle miałam wyrzuty sumienia, że nie jestem w stanie zrealizować tego, co sobie postanowiłam. A w sumie, kto mi broni dokładać sobie nowych zadań, jak zrealizuję już te z listy postanowień…?
Teraz jest inaczej. Fakt nie zawsze wszystko mi się udaję ale szansa na powodzenie jest znacznie większa ;) Czasem sobie myślę że może zbyt wiele od siebie wymagam bo i tak nie zawsze jest tak jak to sobie wymyśliłam.
Mam jeszcze ponad miesiąc na przemyślenia, ale dla mnie ta lista ma duże znaczenie, dlatego zaczynam myśleć o niej już teraz.
Ten post zaczęłam pisać od zdania: „Można próbować zmienić świat i ludzi w koło, ale zawsze trzeba zaczynać od siebie.” Dlaczego od tego zaczęłam…? Bo kiedyś skupiałam się na zmianie wszystkiego co mnie otacza, zamiast zacząć pracować nad sobą. Przecież gdyby każdy z nas starał się być lepszym człowiekiem, świat stałby się bardziej przyjazny.
Jedno jest pewne - nie ma ideałów! Nie starczy mi życia żeby się nim stać, ale zawsze mogę być bliżej ideału niż jestem teraz…
6 groszy

21 listopada 2007
Jestem nieco przygnębiona, a to z powodu mojego snu. Dzisiejszej nocy śniło mi się, że wychodziłam za mąż, po raz drugi. Dziwne było to wszystko. Wiedziałam, że w moim życiu był kiedyś aktualny mężowniki, ale z jakiegoś powodu nie było go już w moim życiu.
Sen zaczął się od przygotowań do uroczystości, pamiętam jak wyglądał mój wybranek i jego rodzice. Było sporo gości, a ja w jakimś pokoju przygotowywałam się do ślubu. Targały mną sprzeczne uczucia, nie wiedziałam co robić. Znowu czułam się jak w pułapce. Presja czasu i ludzi w koło dodatkowo mnie przygnębiałam. Czułam, że ten mężczyzna jest dobrym człowiekiem i że mnie kocha, ale nie byłam pewna czy ja kocham go wystarczająco… Ksiądz widząc co się ze mną dzieje dał nam jeszcze godzinę na zastanowienie. Postanowiłam uciec. Towarzyszyła mi Mizia i to ona uświadomiła mi jak bardzo skrzywdziłam pana młodego… Zostawiłam go przed ołtarzem bez słowa, a przecież nie był złym człowiekiem i zasługiwał na wyjaśnienia…
Wróciłam, więc do kościoła. Wszyscy dziwnie mi się przyglądali. Niedoszli teściowie mieli łzy w oczach, czułam się podle. Podeszłam do pana młodego i zaczęłam mu wyjaśniać, że nie mogę za niego wyjść, bo nie jestem pewna swoich uczuć. Powiedziałam mu, że jest wspaniałym człowiekiem, dobrym przyjacielem, ale nie mogę za niego wyjść…
Zrozumiał… Nie robił mi wyrzutów, nie wściekał się, po prostu wysłuchał mnie. Przez to czułam się jeszcze gorzej, bo być może popełniałam błąd odrzucając go… W końcu ilu mężczyzn w takie sytuacji zachowało by się tak samo…
            Do teraz dziwnie się czuję. Sny bywają czasem tak realne, że aż przerażają człowieka. To idiotyczne, ale mam moralnego kaca z powodu snu! Paranoja! Ja naprawdę bardzo to wszystko przeżyłam, trochę tak jakbym tam była naprawdę…
            Myślę, że sny wiele nam mówią o nas samych. Tej nocy zobaczyłam jak mogło wszystko wyglądać gdybym kilka lat temu miała odwagę powiedzieć jak wiele mam wątpliwości, a ostatecznie… mogłam przecież uciec ;-)
2 grosze

17 listopada 2007
Życie toczy się dalej swoim biegiem i nie mam na nie zbyt wielkiego wpływu. Mama była przez kilka dni w Polsce. Bardzo się z tego powodu ucieszyłam, ale jednocześnie zobaczyłam jak to wszystko będzie teraz wyglądało. Jestem z nią bardzo zżyta, zawsze byłyśmy przyjaciółkami i rozmawiałyśmy o tak wielu sprawach. Łączyła nas silna więź która z każdym kolejnym dniem jest coraz słabsza. Nie chcę tego, bo bardzo potrzebuję tej więzi, ale nie jestem w stanie nic zrobić... Tym razem zupełnie nie mam wpływu na to co się dzieje i jedyne co mogę zrobić to się z tym pogodzić...
Mama była w Polsce przez pięć dni, ale niewiele czasu spędziłyśmy razem. W zasadzie same byłyśmy u mnie przez zaledwie godzinę i w związku z tym niewiele porozmawiałyśmy bo była jeszcze umówiona z panem XX... To boli, bo czułam że zamiast skupić się na mnie, myślała o tym żeby się nie spóźnić na spotkanie z XX...
Ach.... zapomniałam.... byłyśmy jeszcze razem na zakupach, ale tam też nie byłyśmy do końca same bo z premedytacją pojawił się pan XX i zamienili ze sobą kilka zdań. Ja przez pół godziny krążyłam bez celu po sklepie i zastanawiałam się co ja właściwie tutaj robię!
XX pojawił się jeszcze jak stałyśmy już przy kasie, próbował żartować i być miłym ale mnie to nie wzruszało... Odwróciłam się plecami i skupiłam się na zakupach a nie na tym co mówi... Jeśli on próbuje się jakoś do mnie zbliżyć i zaskarbić sobie moją sympatię to popełnia błąd, bo te działania mają wręcz odwrotny skutek...
Nie wiem co robić... Nie chcę im niczego utrudniać ale nie potrafię się z tym wszystkim pogodzić a do tego nieświadomość taty dodatkowo mnie frustruje....
Jest we mnie tyle gniewu, że chyba nie jestem teraz w stanie go w żaden sposób ujarzmić. Czuję do XX nienawiść, choć może to zbyt ostre słowa, bo tak naprawdę nie wiem co powinnam czuć i jak się zachowywać. Ja po prostu nie wiem co robić...
Najgorsze jest chyba to że nie mogę się tym z nikim podzielić, a mam ochotę wykrzyczeć to wszystko całemu światu!
3 grosze

09 listopada 2007
Ludzie przychodzą i odchodzą…. Pojawiają się w naszym życiu i maja na nie duży wpływ. Dzieje się tak w przypadku świata realnego i wirtualnego. Przecież do ludzi którzy pojawiają się na naszych blogach też się przywiązujemy.
Jestem bardzo sentymentalna i do wszystkiego podchodzę bardzo emocjonalnie… Odkąd pisze bloga przewinęło się tu sporo osób i ja też wiele z nich odwiedziłam. Bywało tak że wciągałam się w losy tych ludzi a potem z dnia na dzień oni znikali… Nie lubię tego! Za każdym razem czuję ogromną pustkę…
5 groszy

07 listopada 2007
Potrzeba miłości jest ogromna. Ja nie potrafię bez niej żyć to jest silniejsze ode mnie. Nie wiem jak dają sobie z tym radę ludzie którzy są samotni. Zastanawiam się skąd się to we mnie bierze. Może to ja jestem inna... Może coś ze mną nie tak... Uwielbiam się przytulać, dla mnie to bardzo ważne. Nie piszę o seksie bo to już inna bajka, nie będę się w nią dzisiaj zagłębiać. Może innym razem. Dzisiaj piszę o uczuciach, emocjach i bliskości drugiej osoby. Czasem  czuję się taka zagubiona i przerażona bo mam w sobie tyle miłości a nie mam przy sobie kogoś z kim chciałabym się nią podzielić. Źle mi z tym, duszę się. To trochę tak jakby ktoś pozbawił mnie powietrza. Nie potrafię doszukać się szczęścia w tym co mnie otacza, choć bardzo to doceniam. Jeśli chodzi o rzeczy materialne, to chyba wszystkiego mam pod dostatkiem, ale brak mi najważniejszego... Brak mi poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji i pewności że jestem z właściwą osobą. Ta samotność doprowadza mnie do szaleństwa, choć powinnam się do niej już przyzwyczaić. Brakuje mi w domu mężczyzny, kogoś do kogo mogłabym się przytulić po przyjściu z pracy. Perspektywa kolejnych 2 lat takiego życia całkowicie mnie przygnębia. W koło tyle pokus... Jestem atrakcyjną dziewczyną co utrudnia całą ta sytuację... Mimo iż jestem mężatką nie brakuje mi adoratorów. Wszystko się jakoś zmieniło. Kiedyś myślałam że wyjście za mąż jest jednoznaczne z tym że jestem „nieosiągalna” dla innych facetów, ale teraz widzę że to fikcja. Myślę że ludzie już nawet przestali zwracać na to uwagę. Zawarcie z kimś związku małżeńskiego niczego nie przekreśla, a wręcz przeciwnie. Rozwody wśród młodych ludzi (i nie tylko) są tak powszechne że w zasadzie można by rzec że bardzo prawdopodobny koniec każdego związku małżeńskiego.
Co to oznacza dla mnie... ?
Nadzieję że pewnego dnia odnajdę moją połówkę jabłka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz