wtorek, 3 maja 2011

Lipiec 2009

29 lipca 2009
Jutro wyjazd w góry... Nie mogę powiedzieć że jestem spakowana, bo nie lubię tego robić i zazwyczaj odbywa się to tak że rano w dzień wyjazu wrzucam do torby to co się zmieści :) No i po pakowaniu. Nie zawsze zmieści się wszystko co akurat by mi się przydało, ale to już drobny szczegół...
Nie wiem co dokładnie będziemy robiły i w zasadzie to mało istotne, najważniejsze jest to że będę z dala od domu i pracy i może wreszcie odpocznę...
6 groszy

25 lipca 2009
Praca wysyła ze mnie całą energię i pożera cały mój wolny czas. Powoli urywają się kontakty bo najnormalniej w świecie nie mam ani czasu ani sił na żadne spotkania. Nawet na necie bywam zdecydowanie rzadziej. Jestem zdecydowanie przemęczona i zupełnie nie orientuję się jaki jest dzień tygodnia i to już nie tylko jak budzę się rano ale tak w ogóle. Np. wczoraj były urodziny mojego taty, a jego jedyna, ukochana córka zapomniała o tym fakcie i nie zadzwoniła z życzeniami… Taka właśnie jestem. Mężownik codziennie słyszy  to samo, tzn. zostaw mnie, daj mi spokój, nie dotykaj mnie, jestem zmęczona… Czuję się jakbym miała co najmniej 50 lat…
Boję się tego co się ze mną teraz dzieje, ale odnoszę wrażenie że niewiele mogę zrobić w tej kwestii. Boss całkowicie zarządza moim czasem i niewielki mam wpływ na to co robię…  Czuję się jak niewolnica… jego i pracy… To wszystko mnie przytłacza i chyba przestaję sobie z tym wszystkim radzić.
Poza zwykłym nawałem pracy jaki mam na głowie dochodzą jeszcze te wszystkie dwuznaczności z ust Bossa i to dodatkowo sprawia, że na każdym kroku muszę się pilnować, bo przecież nigdy nie wiem co powie, a pokazał już nie raz, że jego słowa mogą być zaskakujące. Jedno jest pewne. Podobam mu się. Podkreślał wielokrotnie że jestem piękną kobietą. Teraz zmieniają się tylko zasady tego w jakich sytuacjach to mówi. Do tej pory takie rozmowy odbywały się zawsze za zamkniętymi drzwiami i w cztery oczy, jednak reguły się zmieniły. Przestał ukrywać że mu się podobam. Teraz wtrąca komplementy również na naradach gdzie nie jesteśmy sami i zupełnie mu to nie przeszkadza. Nie są to jakieś nachalne uwagi, komentarze ale jednak są. W Wa-wie był taki moment że radca prawny poszedł kupić bilety a ja z Bossem poszliśmy kupić coś do jedzenia, potem wróciliśmy na peron i Boss dostał od radcy sms do którego wagonu mamy wsiąść na co Boss się poirytował i oddzwonił do niego że ma dać spokój przecież nas znajdzie i dodał: „Niech Pan da spokój jest ze mną X., trudno jej nie zauważyć”. Ja stoję w szoku, widzę że Boss znowu zaczyna swoje podchody. Chciałam odwrócić tą jego wypowiedź i powiedziałam że w tych rudych włosach może rzeczywiście rzucam się w oczy. Niestety Boss spojrzał na mnie i dopowiedział swoje…  że to nie chodzi o włosy, i dodał: „ jesteś piękną kobietą i zwracasz na siebie uwagę każdego mężczyzny”. Na szczęście zaraz podjechał pociąg i nie musieliśmy kontynuować tego wątku. Takich sytuacji jest wiele… wczoraj na spotkaniu zbeształ dyrektora że mnie zasłania… Powiedział mu wprost że nie jest tak urodziwy jak ja i jednak wolałby patrzeć na mnie. To nie wszystko… Była jeszcze jedna dziwna sytuacja… Pod koniec zebrania, zapytał mnie czy uważam że terminy są do zrealizowania. Uśmiechnęłam się i powiedziałam że tak o ile nie będzie żadnych niespodzianek. Na to on podchwycił temat i dodał, że pewnie będą przesunięcia bo jak to w życiu bywa będą jakieś choroby, śluby i rozwody… (z akcentem na rozwody).
Brak mi słów. Nie wiem co mogę jeszcze napisać. Boss zdominował nie tylko moje życie ale jak widać również mojego bloga. Wydawało by się że cała reszta nie ma w obecnej sytowacji aż tak wielkiego znaczenia…
115 groszy

22 lipca 2009
Jutro jadę na pożarcie lwom... Jest ostro. Nie możemy się dogadać z jednym z kilentów i jutro w tej sprawie jadę na spotkanie. Na szczęście nie będę sama, jedzie boss, prawnik i ja bidulka... Jedno jest pewne spotkanie na pewno nie będzie przebiegało w przyjaznej atmosferze. Adrenalina już jest. Powiedzmy że przygotowałam się psychicznie... niestety nieco gorzej z przygotowaniem merytorycznym. Nie mam pojęcie jakie są oczekiwania Bossa względem mojej osoby. Osobiście wolałabym nie jechać, ale najwyższy zadecydowała i cóż mogłam powiedzieć...
Jak będę w stanie zdam jutro relacje choć nie wiem jak długo będzie trwało spotkanie i kiedy wrócimy. Do tej pory wyjazdy do Wa-wy były sympatyczne i mam naprawdę miłe wspomnienia związane m.in. z tym klientem bo wsółpracowałam z nimi przez kilka miesięcy. Mam nadzieję że jutro sprawa się rozwiąże i nadal będzie tak miło jak do tej pory...
7 groszy

20 lipca 2009
Nowy kolor włosów zrobił furorę ;) Jedno jest pewne w tych rudych włosach rzucam się w oczy… i… nie jestem już kolejną blondynką siedzącą w pokoju. Lubię zmiany… Ostatnio zmieniam się bardzo często. Mężwonik czuje się tak jakby za każdym razem był z inną kobietą ;) Rozbawił mnie tym stwierdzeniem.
Czuję się świetnie, choć nie wiem jak długo… bo pewnie i rudy „kiedyś” mi się znudzi ;))
6 groszy

16 lipca 2009
Leżę w łóżku z laptopem na pościeli, a do tego delektuję się lampką dobrego wina J Tak właśnie wygląda moje nic nie robienie podczas nieobecności mężownika. Jest mi dobrze samej. To przykre ale w ogóle nie tęsknię… a chyba powinnam, prawda?
19 groszy

10 lipca 2009
Dziwne uczucia mi towarzyszą… Sama nie wiem czego oczekuję od życia.
Ostatnio znowu byłam na wyjeździe. Jak zwykle wróciłam zadowolona, bo miasto było naprawdę piękne a ludzie sympatyczni. Dzisiaj byłam w firmie i znowu ogarnęło mnie przygnębienie. Tak lubię wyjazdy i tak bardzo nie chcę z tego rezygnować…
Boss nie odpuszcza, a jego pewność siebie jest coraz większa. Ostatnio zaskoczył mnie jeszcze bardziej, zupełnie nie wiedziałam co odpowiedzieć… Zaczął nieśmiało z pytaniem jak samopoczucie przed wyjazdem, potem zapytał co na to rodzina, że tak wyjeżdżam, a gdy odpowiedziałam że nic, zastanowił się chwilę i powiedział, że to może nawet lepiej…
Po chwili zapytał kiedy umówimy się na kawę…
Byłam w szoku. W głowie miałam pustkę. Przez chwilę analizowałam jego słowa i zastanawiałam się czy dobrze usłyszałam. Była głucha cisza, bo nie wiedziałam co zrobić, a on świdrował mnie swoim spojrzeniem. Widział, że się waham i nie wiem co robić, ale nie wydusił z siebie żadnego słowa, a na twarzy nie było widać żadnych emocji. Cierpliwie czekał na moją reakcję..
W końcu wydusiłam z siebie, że chyba nie powinnam. On na to zaśmiał się, powtórzył moje słowa jakby chciał podkreślić jaka jestem głupiutka, po czym wziął do ręki mojego maila dotyczącego zakresu obowiązków, pomachał kartką, śmiejąc się że chodziło mu o to, że nie mamy czasu omówić tak ważnych kwestii i może na kawie nikt by nam nie przeszkadzał. Po chwili rozmawialiśmy już o czymś zupełnie innym, bo oczywiście Boss zręcznie zmienił temat, a ja nie miałam odwagi do tego wracać...
Rozmawiałam o tym z Mizią. Ona jest jedyną osobą, która wie o Bossie i jego „wybrykach”. Była w szoku, też się nie spodziewała, że będzie do tego zdolny. Zasugerowała nawet, że skoro mamy tak szczegółowo ten zakres omawiać, to być może mam mieć jakieś dodatkowe „ekstra” obowiązki. Trochę się z tego pośmiałyśmy, ale chyba nie do końca zdaję sobie spraw z tego co może się wydarzyć.
Dzisiaj po powrocie z wyjazdu służbowego Boss wezwał mnie tylko na spotkanie w większym gronie i przez cały dzień nie było żadnych rozmów w cztery oczy. Na koniec dnia przyszedł do pokoju żeby życzyć mi miłego weekendu i pojechał do domu. Po około 20 min. Zadzwonił telefon. To był Boss. Zapytał jak wracam do domu, bo przypomniało mu się że przyjechałam służbowym samochodem który miałam zostawić pod firmą. Zaskoczona odpowiedziałam że autobusem. Boss na to że nie ma sensu bym wieczorami jeździła komunikacją miejską i że mam wziąć samochód firmowy… Ładnie z jego strony, że o tym pomyślał. Osobiście myślę, że nieźle sobie pluł w brodę, bo wystarczyło by posiedział w pracy jeszcze pół godziny i mógł zaproponować, że mnie odwiezie…Nie odmówiłabym.
Mężownik wyjechał. Jestem sama samiutka… Dobrze mi z tym. Zupełnie nie tęsknię i nawet nie wiem kiedy dokładnie mężownik wraca. Mam zamiar cieszyć się to samotnością J
12 groszy

05 lipca 2009
Nad głową kłębią się chmury. Coraz ich więcej, a wydawało się że to będzie ładny dzień. Jest rano. Wzięłam notebooka na ogródek bujam się na huśtawce i piszę popijając kawę. W oddali głos szumiących drzew, śpiewy ptaków i kaskady spływającej wody w moim oczku wodnym. Lubię samotność na łonie natury. To wspaniały relaks i możliwość regeneracji sił na kolejny tydzień, a będzie się działo…
Szef naciska bym podpisała aneks. Chyba już dłużej nie uda mi się z tym zwlekać… Poza tym zaczynamy wdrożenie u nowego klienta na drugim krańcu Polski. Oczywiście wdrożenie będzie spoczywało głównie na moich barkach bo tak zadecydował Boss. Jeszcze nigdy sama od początku do końca nie prowadziłam żadnego wdrożenia, bo nie robiły tego osoby nawet z dużo większym stażem. Tak naprawdę mamy tylko dwie dziewczyny które  się tym zajmowały, ale przez te wszystkie zawirowania w pracy i te nieszczęsne L-4 tym razem ja mam się zająć wdrożeniem. Wyjeżdżam w czwartek. To wizyta wstępna. Trzeba się zorientować na czym pracowali do tej pory i ustalić jakie mają oczekiwania i co możemy dla nich zrobić. Cóż pozytywem jest to że poznam nowych ludzi, zdobędę nowe doświadczenie i zwiedzę kolejne miasto w którym mnie jeszcze nie było…
Wczorajszy dzień pod wpływem spontanicznej decyzji spędziliśmy w Szczyrku, Ustroniu i w Wiśle… Wprawdzie mam w planie spędzić dłuższy weekend z Mizią w którejś z tych miejscowości, ale ponieważ daleko nie mamy więc postanowiliśmy z Mężownikiem wybrać się na jednodniową wycieczkę. Wisła mnie trochę odstraszyła… jak dla mnie za dużo ludzi. W Ustroniu jest fajnie ale to uzdrowiskowa miejscowość więc i ludzi jest sporo a szczególnie starszych. W Szczyrku nic takiego nie ma jedna główna ulica kilka sklepów i pubów, ale chyba więcej ludzi w naszym wieku i co najważniejsze jednak jest tych ludzi znacznie mniej  niż pozostałych miejscowościach. Czas pokaże gdzie znajdziemy jakieś fajne noclegi . Fajnie będzie. Już się nie mogę doczekać… I co dziwne mężownik zrobił się zazdrosny… To on może jechać beze mnie na tydzień ale ja na kilka dni… to już nie za bardzo… Przykro mi jedziemy same! Żadnych facetów ze sobą nie bierzemy… co to, to nie!
5 groszy

01 lipca 2009
Odwyk? Trwa...
PS Dzisiejsze spotkanie z Mizią zaowocowało. Jedziemy na kilka dni w góry :) Niby dopiero pod koniec lipca... ale jest na co czekać.
Z Bossem wymiana wyłącznie e-mailowa... Staram się nie doszukiwać podtekstów.
10 groszy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz