wtorek, 3 maja 2011

Styczeń 2010

30 stycznia 2010

Po raz kolejny próbowałam odejść od M. z powodu dręczących mnie wyrzutów. Mam do siebie żal że się w to wplątałam, a przede wszystkim jestem cholernie zazdrosna i chciałabym go mieć wyłącznie dla siebie. Póki co nie mogę, bo jak wcześniej ustaliliśmy dajemy sobie czas na podjęcie decyzji do czerwca.
Czułam się z samą sobą tak źle że aż poprosiłam by przestał pisać, by dał mi spokój i pozwolił pozbierać myśli... Było mi naprawdę ciężko psychicznie i najchętniej spakowałabym walizki i wyjechała gdzieś daleko. Długo nie wytrzymał, na drugi dzień z rana napisał, że mam się odezwać bo tak strasznie mnie kocha, że chyba zwariuje. Napisał też, że się martwi i nie chce mnie stracić...
Prawda jest taka, że w piątek zadzwonił Boss z propozycją przeniesienia mnie na kilka miesięcy do Wa-wy. Jego telefon zupełnie mnie zaskoczył. Przecież właśnie o tym marzyłam, spakować się, zostawić to wszystko i wyjechać... Nie dałam odpowiedzi powiedziałam że to poważna decyzja i muszę mieć czas do poniedziałku na zastanowienie się. Oczywiście zadowolony nie był, bo czas nagli i decyzja podobno jest potrzebna na wczoraj...
M. oczywiście o wszystkim wiedział i martwił się jaką podjęłam decyzję.
Uznałam że powinnam z nim porozmawiać jeszcze przed poniedziałkiem, dlatego też zgodziłam się na spotkanie. Był czuły i kochający. Świdrował mnie swoimi oczami, a gdy w końcu się odezwał głos mu drżał. Powiedział, że strasznie mnie kocha i boi się, że mnie straci. Jego zdaniem to co nas spotkało nie zdarza się co dzień, a czasem nawet przez całe życie ludzie nie odnajdują swojej drugiej połówki. Dlatego nie możemy tego zmarnować.
Kocham go i bez niego moje życie jest puste i pozbawione sensu...
Nie wiem czy wyjadę, bo decyzji w sumie jeszcze nie podjęłam. Pewnie zdecyduję w poniedziałek, na gorąco podczas rozmowy z Bossem. Generalnie wszyscy są na nie... Rodzice bo nie wyobrażają sobie że mnie przy nich nie będzie, małż bo oddalimy się od siebie jeszcze bardziej, Mizia bo "straci" przyjaciółkę, M. bo boi się że zupełnie się od niego odsunę i w końcu mnie straci...
Nie wiem co zrobić... Uciekać, czy stawić czoło wszystkim problemom.
11 groszy

28 stycznia 2010

To naprawdę boli. Kochać kogoś i musieć się nim dzielić...
Myślę o tym nieustannie. Źle sypiam i często chodzę przygnębiona. Nieustannie uciekam gdzieś myślami. M. zniewolił moje myśli i uczucia...
Ciągle powtarza że kocha, ale zaczynam się bać że to nie miłość lecz pożądanie... Nie nadaję się na bycie kochanką, nie chcę się dzielić... Nie lubię półśrodków. Chcę go mieć tylko dla siebie albo w ogóle... Chwile z nim spędzone są cudowne, ale to tylko chwile, a przecież trzeba jakoś żyć.
Długo tak nie wytrzymam. To mnie przerasta...
:((
Brak słów

27 stycznia 2010

Czas mija szybko i nieubłaganie. Rozpoczął się już ostatni tydzień stycznia.
Spoglądam za siebie i zastanawiam się, co się w moim życiu zmieniło, a zmieniło się przecież wiele. Zmieniło się moje nastawienie do życia, a to przecież ma ogromny wpływ na wszystko co robię...
Zdradzam męża, to chyba najbardziej drastyczna przemiana. Kocham innego mężczyznę, który niestety również ma rodzinę, więc tak naprawdę oboje prowadzimy podwójne życie... Taka sytuacja bywa stresująca, ale i podniecająca. Oboje mamy totalnego świra na swoim punkcie i dlatego robimy wszystko by spędzić razem każda wolną chwilę.
W zeszłym tygodniu był nasz pierwszy wspólny kilkudniowy wyjazd w góry, podczas którego mogłam go poznać od zupełnie innej strony. Wiadomo w kinie, na spacerze czy w kawiarni bywa bardzo miło, ale takie wyjścia nie dają nam prawdziwego obrazu człowieka. Dopiero spędzając z nim 24h/dobę możemy zaobserwować zupełnie inne zachowania. Było nam ze sobą tak dobrze, że aż strach.
Aktualnie jestem na delegacji i tak się zdarzyło, że jest to całkiem niedaleko, więc wczoraj po pracy przyjechał na kilka godzin do hotelu. Znowu mieliśmy okazję szaleńczo się kochać i cieszyć się sobą przez zaledwie 2,5h. Kochaliśmy się cztery razy i za każdym razem było cudownie, a po jego wyjściu nadal nie miałam dosyć. To miła odmiana, bo z mężem seks nigdy nie był udany i naprawdę rzadko się kochaliśmy (0-3 razy w miesiącu). Z M. czuję niesamowitą więź i choć nie jest jakimś niesamowicie przystojnym mężczyzną, ja naprawdę wariuję na jego widok. Przy nim czuję się naprawdę cudownie, wyjątkowo i kobieco. Na jego widok drżę, a każdy jego dotyk sprawia mi ogromną przyjemność.
Nie wiem co będzie jutro, za tydzień, dwa, czy miesiąc... Żyję chwilą i cieszę się nią póki trwa. Cała reszta nie ma znaczenia.
Wyrzuty sumienia? Oczywiście mam i bardzo mi ciążą, choć tak bardzo staram się te myśli od siebie odsunąć...
Brak słów

24 stycznia 2010

Spędziliśmy ze sobą trzy cudowne dni... Ten wyjazd bardzo nas do siebie zbliżył. Poznaliśmy się z innej strony i przede wszystkim kochaliśmy się szaleńczo, nieustannie, bez końca... Było cudownie. Wciąż nie miałam dość, choć opadałam już z sił. Seks z kimś kogo się kocha smakuje inaczej... Nigdy jeszcze nie przeżyłam tak szalonych i namiętnych chwil... On jest naprawdę wspaniałym kochankiem, nawet nie przypuszczałam że będzie mi z nim tak dobrze... jakby czytał w moich myślach.
Było mi z nim dobrze zarówno psychicznie jak i fizycznie. Nie zrobił nic co mogło by mnie zniechęcić, bądź zrazić...
Jeszcze bardziej uzależnił mnie od siebie... nie mogę bez niego żyć.
Brak słów

01 stycznia 2010

Nigdy nie planowałam bycia kochanką. Nigdy nie planowałam szukania kochanka. Jednak los spłatał mi figla i postawił na mojej drodze właśnie jego. Mam szansę bycia kimś więcej niż tylko kochanką. Mogłabym zostać jego partnerką (nawiasem mówiąc dziwnie to słowo brzmi), ale boję się, że kiedyś mnie znienawidzi za to, że zostawił żonę i dziecko, a ja nie jestem taka jaką mnie sobie wyobrażał.
Gdzie powinnam teraz być, a raczej z kim... Rozdarta, zagubiona i smutna, że nie jest tak jakbym tego chciała...
On mówi że kocha. Dzisiaj przez przypadek wypsnęło mu się, że dopytywał się znajomego, ile chce za wynajęcie mieszkania...
Ciągle mnie zaskakuje. Powiedział, że jest pewny, że wszystko dobrze się ułoży. Jest przekonany, że nie może być inaczej.
Co czuję ja? Boję się, że to mnie przerośnie, że dla mnie zrezygnuje z rodziny, a ja stwierdzę, że jednak nie kocham go wystarczająco.
Zastanawiam się jak to się stało, że tak szybko się we mnie zakochał. Ja boję się takich deklaracji. Gdy wyznał mi miłość zdobyłam się tylko na to, by powiedzieć, że ja chyba czuję podobnie. Nie chciałam go okłamywać, bo na to nie zasługuje.
Czy go kocham? Chyba tak, choć boję się poddać temu uczuciu ze względu na sytuację w jakiej się znajdujemy. Boję się reakcji naszych małżonków, rodziny, przyjaciół, znajomych...
Nieustannie się zastanawiam czy uczucie okupione cierpieniem innych ma prawo bytu...
Rozsądek podpowiada że nie, serce bardzo chce zaryzykować.
2 grosze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz