niedziela, 8 maja 2011

Weekendowe rozważania

To ten dzień. Komunia święta syna M. Trudny jest dla mnie cały ten weekend, ale cóż zrobić, trzeba trzymać głowę do góry i nie dać się stanom depresyjnym.
Obiad zjem dzisiaj z rodzicami, bo nie chciałabym tkwić sama w domu rozmyślając nad swoim życiem. Choć trudno mi w niektórych sytuacjach trzymać język na wodzy i kąśliwe uwagi czasem same z ust wyskakują, M. stara się być spokojny, opanowany i czuły. Naprawdę muszę przyznać, że aż sama jestem zaskoczona jego opanowaniem, bo są momenty że sama z sobą nie potrafię wytrzymać.
Na wieczór umówiłam się z koleżanką więc w zasadzie w ogóle nie będę siedziała sama. Wczorajszy dzień również był bardzo sympatyczny i w ogóle nie odczułam stanów nerwowości związanych z wypadem M. na rodzinny obiadek.
Pocieszam się tylko faktem że to już miejmy nadzieję ostatnia taka szopka i wreszcie zaczniemy żyć normalnie, mimo braku akceptacji ze strony rodziców M.
Przyznam (co dla mnie samej jest zaskakujące) że coraz częściej myślę o tym by zacząć poważnie myśleć o dziecku. To może pomogło by mi zrozumieć M. i chyba powoli zaczynam pragnąć mieć swojego skarba. Decyzja łatwa nie będzie zważywszy na naszą sytuację, jednak co ma być to będzie idealnej harmonii pewnie nigdy nie osiągniemy, ale przynajmniej moglibyśmy spróbować być normalną rodziną. Waham się co będzie jak się nam nie ułoży. Zostałabym wtedy samotną matką, ale wiecie co... to mnie nie przeraża, bo wiem że sobie poradzę, a co ma być to będzie.
Nie rozmawiałam jeszcze z M. o moich przemyśleniach. Jeszcze w zeszłym roku prawie się pokłóciliśmy właśnie o plany związane z dzieckiem. M. nie chciał czekać bo coraz młodszy niestety nie jest, ja się wtedy obruszyłam, że najpierw ma się rozwieść z żoną, a potem rozmawiać ze mną na takie poważne tematy. Od tego czasu do rozmowy nie wracaliśmy jakoś bezpośrednio, jedynie gdy odstawiłam tabletki antykoncepcyjne M. wspomniał że to się dobrze składa bo za kilka miesięcy moglibyśmy pomyśleć o dziecku.
Przez to jego gadanie sama ciągle o tym myślę i jak tylko skończy się ten komunijny szał to może usiądziemy i porozmawiamy sobie o naszych planach, o ile coś się nie zmieni, bo nasze życie jest trochę jak rollercoaster.

2 komentarze:

  1. Czarna Mamba9 maja 2011 08:53

    Jazda bez trzymanki.. czasami też myślę o maleństwie gdy bawię się z bratankiem.. ale chyba jeszcze nie jestem gotowa..

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdego życie takie jest. Nigdy nie wiadomo kiedy spodziewać się zmian, nawet jak jest idealnie to w każdej chwili może zaatakować...
    Mimo wszystko trzymaj się i walcz o swoje szczęście :)

    OdpowiedzUsuń