wtorek, 3 maja 2011

Październik 2009

26 października 2009
Walczę z własnymi uczuciami. Po prostu muszę.
27-10-2009
Jest dziwnie. Mijamy się w pracy z lekkim uśmiechem. Boję się cokolwiek powiedzieć by się nie zdradzić. Jestem ostrożna, a wręcz przewrażliwiona. Czasem mi się wydaje że moje spojrzenie lub jakieś słowo może wzbudzić w kimś jakieś podejrzenia. To wręcz śmieszne, bo zachowuję się jak nastolatka, a przecież już nią nie jestem, a w dodatku nic się nie wydarzyło... Mimo to mam wrażenie że wszyscy słyszą moje myśli...
Dzisiaj były jego urodziny. Bałam się złożyć mu życzenia, bo wydawało mi się że wyda się to podejrzane. Ponieważ chciałam to zrobić, wysłałam krótkiego @ z życzeniami. Zdziwił się że wiem...
Obiecywała sobie że to skończę i nie będę się nakręcać, ale to takie trudne.
Zobaczymy jak będzie... Przeraża mnie to że niemal ze sobą nie rozmawiamy. Widzę jego uśmiech i ciepłe spojrzenie i uciekam... Boję się siebie i swoich myśli...

Co do bloga... cóż nadal czuję się tu taka obca i samotna... Przykre...
* * *
Straciłam swój wirtualny kawałek przestrzeni... Czas zacząć wszystko od nowa.
26-10-2009
Nadal przeżywam całą tą sytuację. Tak bardzo przywiązałam się do tamtego kawałka wirtualnej przestrzeni. Jest mi ciężko. Znowu muszę zaczynać od nowa. Tu wszystko wygląda inaczej i wściekam się za każdym razem gdy próbuję coś zmienić. Muszę się przyzwyczaić bo bez pisania nie potrafię żyć. Może wcale nie będzie tak źle i ostatecznie wyjdzie mi to na dobre... W końcu jestem dzieckiem szczęścia ;)
Czego nauczyła mnie cała ta sytuacja? Tego że trzeba uważać co się pisze, bo jedno zdanie może spowodować, że ktoś odkryje kim jesteśmy. Nie mam 100% pewności czy Ta osoba jest przekonana że ja to właśnie ja... ale ziarnko niepewności zostało zasiane. Czuję się obserwowana, a przez to zestresowana, bo czuję że nie mam wolności wypowiedzi. Ciągłe pilnowanie słów powoduje, że zaczynam świrować. Już dłużej tak nie mogę...

To nowy rozdział mojego życia. Tamten powinnam zamknąć choć tak bardzo nie chcę tego robić...
Muszę się zastanowić co zrobić z treścią poprzedniego bloga, bo kliknięcie na przycisk usuń spowoduje utracenie wielu lat skrzętnego pisania. To moje życie, moja historia, nie mogę tak po prostu tego zniszczyć...
* * *
Odkryta w blogowym świecie...
25-10-2009
Czasem przychodzi taki czas, że trzeba się pożegnać i zacząć wszystko od nowa. Choć to trudne, czasem nie ma po prostu innego wyjścia. Pisałam bloga od wielu lat na innym portalu i cóż, tak się zdarzyło, że nagle przestałam być anonimowa. Choć blogów jest mnóstwo świat nawet ten wirtualny okazuje się bardzo mały... zbyt mały. Musiałam uciec z tamtego miejsca bo nagle poczułam, że muszę się pilnować i uważać co piszę. Cała ta sytuacja uświadomiła mi, że tak naprawdę nigdzie nie jesteśmy bezpieczni, nawet tu w świecie wirtualnym.
Czego najbardziej będzie mi brakować... Blogowych przyjaźni zawartych w ciągu tych kilku lat. Niestety póki co muszę zniknąć nawet z ich blogów i to jest chyba najtrudniejsze...

6 groszy

24 października 2009
Spoglądam w przeszłość… Potem znowu w przyszłość… Zastanawiam się analizuję…
Znowu złapałam dołka. Patrzę na rodziców, na ich chory związek. Porównuję i jakbym widziała swój własny… Tyle razy obiecywałam sobie że będzie inaczej, że historia nie musi się powtarzać. Myślę że czasem naprawdę w to wierzę… Ale nie dzisiaj. Nie lubię takich myśli. Nie lubię wyrzutów. Nie lubię popełniać tych samych błędów.
Niestety nie jestem inna. Nie udało mi się ocalić i wyrzec pewnego chorego wzorca…
Jak mawiała Scarlett O'Hara: "Nie chcę o tym teraz myśleć. Pomyślę o tym jutro".
Dzisiaj pobawię się z kolorami... nadal nie odnalazłam idealnego wyglądu mojego bloga... może kolory jesieni będą dobre... a może zwykła czerń i biel...
3 grosze

21 października 2009
Na ogół w delegacje jeżdżę sama, czasem zdarza się towarzystwo którejś z dziewczyn w pokoju, choć jest to rzadkość w przypadku wyjazdów dłuższych niż jeden dzień. Tym razem wyjątkowo miałam męskie towarzystwo.
Mieliśmy pokoje w Hotelu połączonym z parkiem wodnym i gdyby nie fakt że on jest facetem, kolegą z pracy, nawet przez chwilę bym się nie zastanawiała czy zabierać ze sobą strój kąpielowy. Mimo wahań wzięłam bo stwierdziłam że przecież on może nie pójdzie więc czemu ja mam rezygnować z tych wszystkich atrakcji. Cóż on również zabrał kąpielówki. Po przyjeździe na miejsce (a przyjechaliśmy szybko bo on jechał jak szalony) poszliśmy coś zjeść do restauracji i cóż było robić skoro godzina młoda… Zdecydowaliśmy że idziemy.
Weszliśmy do koedukacyjnej szatni, szafki mieliśmy obok siebie i cóż trzeba się było rozebrać… Było trochę dziwnie. Przynajmniej ja się tak czułam bo w końcu razem pracujemy no i tak jakoś dziwnie, że widzimy się w tak skąpych strojach.
Skrępowanie szybko mięło i zaczęliśmy szaleć na zjeżdżalniach, pływać, wygłupiać się w basenie i wylegiwać w jacuzzi. Spędziliśmy tak dobrych kilka godzin. Czas szybko minął i chyba wytworzyła się między nami jakaś dziwna atmosfera. Sama nie wiem jak to powiedzieć. W pewnym momencie on przestał być kolegą z pracy.
Najdziwniejsze jest to że tak dobrze się dogadywaliśmy i świetnie się bawiliśmy. W powietrzu wisiała chemia. Przeraża mnie myśl do czego mogło to doprowadzić.
Wieczorem po powrocie do domu dostałam sms w którym napisał (…)wspominam nasz wyjazd, było naprawdę fajnie, dzięki.
Mam kilka dni wolnego. Mam nadzieję że trochę ochłoniemy oboje i po moim powrocie będzie jak dawniej.

Psychika ludzka jest skomplikowana… moja chyba do kwadratu.
10 groszy

12 października 2009
Przyszło mi do głowy że wciąż mam za mało czasu i zdecydowanie za często wolne chwile spędzam właśnie przed komputerem… To taki złodziej czasu…
Mam teraz tyle na głowie, a dzień coraz krótszy…
Postanowiłam odejść na jakiś czas…
Tydzień, dwa, miesiąc, a może kilka… tyle ile wytrzymam.
Straciłam to coś… muszę znowu zatęsknić za pisaniem.
Może i wy zatęsknicie za mną...
4 grosze

06 października 2009
W moim życiu zapanował spokój. Jestem zrelaksowana i podekscytowana tym że zaczęłam chodzić na studia podyplomowe. To mnie dowartościowało bo ciągle sobie powtarzam że nie stoję w miejscu i nie jestem skazana na obecną pracę. Mam dość stresów, presji czasu, złośliwości i idiotycznych komentarzy ze strony Bossa.
W domu spokój i harmonia, aż się chce wracać ;). Są wspólne plany na przyszłość, a nie chwile zwątpienia w stylu co z nami będzie.
Jesień już mnie nie przeraża. Mam tyle zajęć, że pewnie nie będę się nudziła. Zresztą po tych kilku intensywnych miesiącach miło jest poleniuchować na kanapie. Mój blog stał się nudny i monotonny. Ostatnio moje posty stały się dość optymistyczne, brak w nich dramatyzmu, a przede wszystkim bark w nich wydarzeń z pracy… Stało się tak dlatego że praca przestała być najważniejsza. Do póki byłam kierownikiem wszystko było na mojej głowie. Nie potrafiłam odpocząć, bo nawet w nocy śniła mi się praca i ciągle analizowałam czy wszystko jest zrobione, czego jeszcze nie udało się zrobić i jaki jest możliwie najbliższy realny termin wykonania prac. Praca, praca i jeszcze raz praca… Teraz mnie to nie obchodzi. Zamknęłam ten rozdział i mam nadzieję że Boss uszanuje moją decyzję i  już nie będzie próbował mnie przekonać. Podczas ostatniej rozmowy wyraźnie mu powiedziałam, że pieniądze to nie wszystko. Takie rozmowy nigdy nie są łatwe, ale miejmy nadzieję że nie będę musiała przerabiać tego po raz kolejny.
6 groszy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz