wtorek, 3 maja 2011

Czerwiec 2009

30 czerwca 2009

Wizyta w pokoju zwierzeń znowu zaliczona i jak zwykle byłoby co pisać. Momentami się zastanawiam czy może nie zacząć umieszczać na swoim blogu tylko rozmowy z Bossem… chyba byłoby dla was ciekawiej.
Niestety tym razem będzie o czymś innym, a może raczej o kimś innym… Ten kogo poniższy wpis dotyczy będzie o tym wiedział.
Nie będę pisała e-maili bo nie jestem gotowa na kolejną rozmowę i nie wiem kiedy będę. Głównie dlatego że nie jestem gotowa by znowu wyciągać z ciebie to co od samego początku chciałam wiedzieć. Nie chcę przepychanek słownych, nie chcę wymijających odpowiedzi. Myślę że już i tak zbyt długo dałam się zwodzić. Polubiłam cię choć może nie powinnam. Przyzwyczaiłam się do naszych codziennych rozmów…
Pisałeś że mam się zastanowić nad tym o co pytam bo „źle zadane pytanie może wyrządzić więcej szkody niż pozostawanie w niewiedzy”. Wiesz że nie chcę już pozostawać w niewiedzy i nie chcę też byś odpowiadał tak jakbym ja tego chciała. To mija się z celem. Sądziłam że to ważna znajomość, bo ty stawałeś się dla mnie coraz ważniejszy… Jednak wczoraj mnie uraziłeś pytając  jaką chciałabym usłyszeć odpowiedź… Nie ważne co chcę usłyszeć ważne jaka jest prawda.
Teraz jestem na „odwyku”. Jest mi ciężko, bo jednak jestem zbyt ufna i zbyt szybko się przywiązuję do ludzi. Nie wiem jakie zakończenie podyktuje los. Nie wiem kto i czy w ogóle się ugnie. Wiem tylko że czuję pustkę i z jakiegoś powodu czuję że coś straciłam.
Czy teraz powinnam się z tą stratą pogodzić?
"Ktoś, kto powiedział, że czas goi wszystkie rany, jest kłamcą.[...] Czas pozwala jedynie nauczyć się najpierw przetrwać, a potem żyć z tymi ranami. "
11 groszy

26 czerwca 2009

Słabość ogarnia mnie coraz większa. Dzisiaj w pracy byłam zaledwie godzinę. Dziewczyny odesłały mnie do domu bo ponoć byłam blada jak ściana. Rzeczywiście czułam się fatalnie i ledwie na nogach stałam. Wyłączyłam komputer, napisałam sms do Bossa  że źle się czuję i jadę do domu. Po chwili dostałam wiadomość zwrotną z zapytaniem czy idę do lekarza czy to może chwilowa niedyspozycja. Odpisałam że do lekarza się nie wybieram, po prostu położę się i trochę odpocznę, oraz mam nadzieję że planów Bossa nie pokrzyżowałam… Po chwili otrzymałam odpowiedź, która niemal zwaliła mnie z nóg!
- Planów szefa firmy nie, prywatnie stracę, jestem wzrokowcem ;)
Hmm… bez chwili zastanowienia odpisałam, że nie ma się co martwić bo w poniedziałek nadrobi zaległości… Być może była to z mojej strony niepotrzebna prowokacja, ale niestety najpierw wysłałam odpowiedź a potem pomyślałam o konsekwencjach. Po chwili otrzymałam kolejną wiadomość.
- Bardzo się cieszę z tej perspektywy J Więc do poniedziałku.
Myślę że to wszystko na jakieś drugie dno. Jedno jest pewne w normalnej sytuacji szef nie pisze ze swoimi współpracownicami takich smsów. Trochę dziwne to wszystko, sama już nie wiem co o tym myśleć.
6 groszy

25 czerwca 2009

Słabość ogarnęła mnie wielka… Zupełnie nie mam na nic sił. Powieki ciężkie jakby ważyły tonę… Nie wiem co się dzieje. Być może to wpływ pogody, a być może przemęczenie. Jedno jest pewne źle ze mną oj źle…
Dzisiaj logika mojego myślenia jest mało zrozumiała nawet dla mnie samej. Co gorsza oprócz rozumu szwankuje mi również koordynacja ruchów. Najpierw zahaczyłam ramieniem o coś ostrego i brzydka rana gotowa, a potem gdy szłam korytarzem z wielką michą truskawek, nagle straciłam równowagę i… wyobraźcie sobie co się stało… Eh… jak dobrze że jestem już w domu, bo nie wiem co jeszcze mogło by mi się przytrafić.
Jutro piątek, wiem bo sprawdziłam właśnie na kalendarzu. Cieszę się już na myśl o weekendzie. Jeszcze nie wiem co będę robiła ale najważniejsze że nie zamierzam pracować. Nie, nie i jeszcze raz nie! Nawet gdybym cały weekend miał spędzić na leżeniu na kanapie, nie ma szans by ktoś mnie namówił na przyjście do firmy.
PS Jak dobrze, że jutro piątek  hehe 
6 groszy

24 czerwca 2009

Bardziej koleżanka niż mama. Zaczyna mnie to irytować. Chciałabym żeby było jak dawniej. Nie chcę słychać o udanej randce (bo z mężonem na randki już nie chodzę), nie chcę słyszeć o kolejnym fantastycznym wyjeździe w góry (bo sama z mężownikiem już dano nigdzie nie byłam, a tegoroczne wakacje również spędzimy osobno), nie chcę słyszeć o ich udanym seksie (chyba dlatego że u nas bywa różnie).
Atmosfera w firmie jest dobijająca. Coraz bardziej mam wszystkiego dość. Człowiek nie ma czasu iść się wysikać bo tyle jest pracy a i tak zawsze wszystko robimy źle… Mam już dość tych ciągłych afer w firmie. Zwariuje jeśli wkrótce sytuacja się nie ustabilizuje.
9 groszy

23 czerwca 2009

Tracę rachubę. Poniedziałek, wtorek… a może czwartek. Zupełnie nie wiem jaki jest dzień tygodnia. Zatracam się zupełnie. To chore. Jak można wstawać rano z łóżka nie pamiętając jaki dzisiaj jest dzień. Czy to wszystko jest tego warte…? Co tak naprawdę jest najważniejsze w życiu? Czy aby na pewno jest to praca…?
10 groszy

14 czerwca 2009

Patrzę na A. i widzę że jest zaniedbana. Nie mogę na to patrzeć. Urodziła dziecko, jej ciało się zmieniło, ale nie zmienił się fakt że nadal powinna podobać się swojemu mężowi. Mówi że źle się czuje… nie dziwię się gdybym w lustrze widziała takie odbicie też bym się źle czuła. Powiedziałam jej że powinna bardziej  o siebie zadbać, dla siebie i dla niego. W zamian za to usłyszałam, że jej mąż jest inny, że on nie zwraca uwagi na to jak ona wygląda… I dla niego to bez znaczenia jak ona się ubierze, czy uczesze…
Mam inne zdanie na ten temat. Mężczyzna jest wzrokowcem. Każdy ma oczywiście inny gust, ale z całą pewnością chce mieć u swego boku piękną kobietę, której zazdroszczą mu wszyscy inni faceci. Wygląd nie jest najważniejszy, ale dopełnia całości… To tak jak kropka nad „i”.
Widok zaniedbanej kobieta nie pomoże rozniecić utraconych namiętności…
Jestem w błędzie? Co wy o tym myślicie?
32 groszy

Niedzielny poranek… Rano otworzyłam oczy i z ulgą pomyślałam o tym, że to nie poniedziałek. Muszę w pełni wykorzystać ten dzień.  Za oknem jest słońce więc  na pewno wybiorę się na ogródek. Usiądę na huśtawce, wypiję kawę, zjem parę truskawek. Na szczęście nie muszę gotować obiadku bo zrobiłam to wczoraj. Po południu wybiorę się na siłownię, albo na rolki.
Lubię chodzić na siłownię bo czasem fajnie jest się tak wypocić. Po takim intensywnym treningu mogłabym góry przenosić. Niestety jest tylko jedna wada… Siłownia jest pełna napakowanych zadufanych w sobie facetów. Są pewni siebie, myślą że są super seksi i żadna kobieta im się nie oprze… Tak naprawdę są przepakowani i nienaturalnie duzi… Nie ma w nich nic pociągającego. Wkurza mnie że w ogóle zwracają na mnie uwagę, nie po to tam chodzę!
To prawda mężczyzna musi być zadbany, ale przecież nie można przesadzać w żadną ze stron.
11 groszy

11 czerwca 2009

Podobno każdy ma swój raj na ziemi, ja również go mam tylko nie potrafię go docenić…
To takie proste narzekać. A wystarczyłoby rozejrzeć się w koło i dostrzec jak wiele w życiu osiągnęłam. Powinnam być szczęśliwa, powinnam doceniać wszystko to co daje mi los, bo fortuna podobno mi sprzyja.
Nie ma sensu skupiać się na tym, że matka zdradza ojca, że mąż wydaje się nie być bratnią duszą, że poza pracą nie mam zbyt wiele czasu dla siebie, rodziny, znajomych. Po co wciąż przypominać sobie że ma się ludzką krew na rękach. Po co skoro i tak nie można tego zmienić. Już nie… bo wtedy kiedy jeszcze miałam na pewne rzeczy wpływ wolałam przytulić się bardziej do poduszki i udawać że nic nie słyszę.
Dzisiaj, nawet gdybym bardzo chciała usłyszeć choćby najcichszy jęk tego człowieka, już go nie usłyszę.
Mam na sumieniu ludzkie życie. Mogłam wstać w nocy z łóżka i sprawdzić co się dzieje za drzwiami, ale nie chciało mi się, bo przecież nie powinnam się wtrącać… Nawet rano nie otwarłam drzwi by sprawdzić czy wszystko w porządku… A kiedy wychodziłam do pracy, ktoś wezwał już karetkę. Niestety za późno. Ten człowiek zmarł na schodach próbując dotrzeć do domu i nikt mu nie pomógł… Zwłaszcza ja…
Robię wszystko by o tym nie myśleć. Jestem zła na siebie. Gdybym tylko mogła cofnąć czas… Tak strasznie mi przykro…
8 groszy

06 czerwca 2009

Wchodzę do pokoju hotelowego, trochę przemarznięta, bo na dworze deszcz i chłód. Mimo to wzięłam parasol i wyszłam po pracy na spacer. To pewne nie potrafię siedzieć bezczynnie i uwielbiam czuć wiatr we włosach. Niestety trochę przemarzłam, a ogromne łóżko z białą, świeżo przebraną pościelą nachalnie mnie wołało. Włączyłam muzykę, rozebrałam się i zamiast wskoczyć pod szybki prysznic postanowiłam nalać do wanny gorącej wody z dużą ilością płynu do kąpieli. Trzeba w pełni wykorzystać takie wyjazdy… Więc zanurzyłam się w wannie, pod głowę podłożyłam ręcznik, nałożyłam na włosy odżywczą maseczkę (na którą nigdy nie mam czasu w domu), a do rąk wzięłam gazetę. Z łazienkowych głośników rozbrzmiewałam przyjemna muzyka…
I czego chcieć więcej? Tak wiem ;) w tamtej chwili brakowało mi tylko mężczyzny…
Typowa delegacja.
9 groszy

01 czerwca 2009

Dzwoni telefon. W słuchawce słyszę:
- Zapraszam.
Adrenalina podskoczyła. To pewne coś się ma na rzeczy. Otwieram drzwi do pokoju zwierzeń, a w nim cała „święta trójca”. Omawiamy harmonogram prac. Dostaję kolejne zlecenie. Potem Boss mówi dziękuję i wszyscy się zbierają do wyjścia. Ja też. Niestety Boss mówi:
- Ty zostajesz.
Cóż. Podchodzę i siadam. Boss bierze głęboki wdech. I pyta:
- Chcesz żebym został narkomanem.
W głowie kołaczą myśli. O co mu chodzi do jasnej cholery. Odpowiadam niepewnym głosem:
- Nie, nie chcę.
- A mógłbym. Ładnie pachniesz.
Potem szybko przechodzi do służbowych konkretów. On nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać…
8 groszy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz