wtorek, 3 maja 2011

Wrzesień 2007

28 września 2007
Rozmawiałam wczoraj z A. i dopadła nas nieziemska głupawka! Jeszcze dzisiaj jak sobie przypomnę co wyrabiałyśmy chce mi się śmiać. Udało nam się trochę pogadać przez gg ale głosy miałyśmy tak nieziemsko sex, że przez pierwsze pół godziny nieziemsko się uśmiałyśmy! Trzeba się było zaaklimatyzować. Nie mogłyśmy zdania sklecić, bo wystarczyło że któraś z nas się odezwała i znowu było kilka minut śmiechu JZabawne że przy tych wszystkich różnicach tak dobrze się dogadujemy…
Odległość robi swoje, być może gdybyśmy się widywały przynajmniej raz w tygodniu, a nie raz na pół roku (przy sprzyjających warunkach) nasze kontakty wyglądałyby zupełnie inaczej. Czasem tak jest, że jak się z kimś za dużo przebywa to te wszystkie złe rzeczy wychodzą i wszystko psują. Tak czy siak wczoraj spędziłyśmy „razem” miły wieczór i mimo iż dzieliło nas tak wiele kilometrów czułam, że jesteśmy blisko siebie. To miłe uczucie.
2 grosze

26 września 2007
Czy wspominałam już o tym że nie lubię chodzić na zakupy z koleżankami? Chyba tak i na ogół o tym pamiętam, chociaż zdarzają mi się takie dni jak wczoraj, że pod wpływem chwili zupełnie o tym zapominam…. Niestety!  Wczoraj wróciłam wczesniej z pracy bo byłam załatwiać coś w Urzędzie Pracy i już nie wracałam do firmy, tylko do domku J Pięknie świeciło słońce i naszła mnie myśl, że wybiorę się z Mizią do centrum handlowego… To był nawet fajny pomysł, ale tylko przez pierwszą godzinę jak siedziałyśmy na kawie, bo jak zaczęłyśmy chodzić po sklepach… Masakra!
Doskonale rozumiem tych biednych facetów, którzy są ciągani przez swoje kobiety po sklepach i ledwo wytrzymują to nerwowo. Ja byłam już na skraju takie wytrzymałości… i naprawdę niewiele brakowało do wybuchu!
Mi chodzenie po sklepach zajmuje max godzinę, natomiast dla Mizi 4 godziny to było zdecydowanie za mało. Rany przecież myślałam, że ją tam zostawię!! Ileż można przymierzać te cholerne ciuchy?! Ja wchodzę zawsze do kilku swoich ulubionych sklepów i zawsze idę po konkretne rzeczy i nie mierzę każdej rzeczy która mi się pod ręka nawinie!
Mizia na pewno nie prędko pójdziemy na wspólne zakupy, a przynajmniej do czasu kiedy zapomnę dlaczego chodzę zawsze sama…
Najlepsze w tym wszystkim było chyba to że powiedziałam Mizie o moich studiach podyplomowych. Była zaskoczona i przyznała że sama od dawna o tym myśli ale brakuje jej kasy (mi przecież też się nie przelewa…) i musi się zastanowić nad swoimi priorytetami… Chciała iść jesienią do salonu dermatologii estetycznej na pewne zabiegi ale teraz stwierdziła że szkoda jej na to kasy. Teraz podobno  priorytetem ma być inwestowanie w swoją przyszłość. No i pomyślałam sobie że ma 100% rację. Tak powinna zrobić. Zrezygnować z pewnych przyjemności na korzyść czegoś innego… Szkoda tylko że jeszcze przy kawie mówiła że ma też dość ubrań, a jak tylko poszłyśmy pochodzić po sklepach nie mogłam jej z nich wytargać.
Ogólnie zakupy były udane ja wróciłam z torebką po którą jechałam, a ona ze swetrem i bluzką… ;)
Brak słów

22 września 2007
Czuję się jakby walec po mnie przejechał. Jest weekend, sobotni wieczór a ja siedzę biedna sama w domu i nie mam kompletnie na nic sił. Mężownik pojechał z kolegami na mecz a potem oczywiście na piwo...! Na ogół się wkurzam ale tym razem sama kazałam mu iść. Dziwne i raczej mało optymistyczne ale poza jego obecnością w łóżku czasem wolałabym żeby go nie było w ogóle... Mógłby przebywać cały dzień poza domem a wpadać tylko na noc bo nie znoszę zasypiać sama. Uwielbiam moment gdy kładziemy się do łóżka i mogę się w niego wtulić... Mogłabym w ogóle nie wychodzić z łóżka! Problem polega na tym że ja dość wcześnie czuję się zmęczona i szybko kładę się do łóżka, a mój biedny mężownik na ogół musi się kłaść ze mną :)
Tak sobie myślę jakie to ważne żeby się dobrze dobrać. My nie jesteśmy dobrze dobraną parą i tak bardzo się od siebie różnimy że czasem nie mogę wyjść z podziwu że jeszcze się nie pozabijaliśmy... Tylko czy przetrwamy kolejne lata i jaki przykład damy swoim dzieciom jeśli w ogóle ich doczekamy...
Moi rodzice bardzo mnie kochali natomiast nigdy nie widziałam uczucia między nimi. Jak już dorosłam na tyle żeby to wszystko zrozumieć pomyślałam sobie że już dano powinni się rozstać i poszukać swoich prawdziwych połówek... Czy w takim razie mam szansę stworzyć stały związek skoro już na początku drogi mam takie wątpliwości... Czas pokaż...
2 grosze

20 września 2007
Moim życiem rządzi przypadek. Czasem próbuję coś sobie zaplanować ale w realu i tak wszystko wychodzi zupełnie inaczej… Wczoraj wieczorem miałam taką myśl… wstanę później i rano pojadę wreszcie zapisać się na te studia podyplomowe, ale jak tylko o tym pomyślałam naszły mnie wątpliwości… Czy na pewno tego chcę… i takie tam. Ostatecznie z pomysłu zrezygnowałam i stwierdziłam, że do pracy przyjdę normalnie a w ciągu dnia jeszcze to wszystko przemyślę…
Ostatecznie… rano budzik nie zadzwonił wcale, a ja pospałam sobie troszkę dłużej. Skoro więc i tak miałam się spóźnić do pracy stwierdziłam że to chyba jakieś przeznaczenie bo jest idealna godzina żeby zawieść dokumenty na uczelnię. Pojechałam, złożyłam dokumenty i teraz czekam na decyzję! Jak mnie przyjmą od października zaczynam zajęcia!!
Zabawne jak o tym myślę, bo przez tyle czasu nie mogłam podjąć decyzji i ostatecznie podjął ją za mnie przypadek a ściślej mówiąc zegarek, który zastrajkował i akurat dzisiaj nie zadzwonił…
Jestem z siebie zadowolona. Wcześniej zapisałam się też na kurs w Stowarzyszeniu Księgowych i jak tylko otworzą grupę będę chodziła jeszcze na kurs. Sama nie wiem co mnie tak naszło, ale stwierdziłam że same studia to trochę za mało i czas zainwestować w siebie :)
Mizia jak się dowie będzie wściekła! Już to widzę… Nie wiem dlaczego bo przecież znamy się już tyle lat a ona ciągle zazdrości mi wszystkiego co mam, a przecież ciężko na to wszystko pracowałam. Nic nie dostałam gratis od losu. Na studiach ona jeździła na imprezy, na obozy czy jakieś inne wypady a ja każdy weekend pracowałam a w wakacje nawet w tygodniu. Wtedy to ja zazdrościłam jej że może robić co chce że jest wolna jak ptak i nie musi pracować. Dzisiaj ona nadal mieszka z rodzicami, nadal nie ma faceta i ma gorzej płatną pracę. A ja mam mieszkanie, męża, dwa samochody, dobrą pracę i teraz oprócz tego że mężownik chodzi na studia to ja też. Nie wiem jak ona to przeżyje. Przecież jej wiecznie brakuje kasy, na prawo jazdy wybiera się już od kilku dobrych lat i zawsze ma mało czasu i kasy. Mi też się przecież nie przelewa. Mężownik zarabia mało, ja też nie mam kokosów i musimy utrzymać mieszkanie, dwa samochody, opłacić czesne za studia (teraz dojdą jeszcze moje), a jakoś trzeba żyć. Tyle że ja nie wydaję tyle pieniędzy na ubrania  i fryzjerów co ona (no może pomijając ostatni miesiąc ;)). Nie wiem jak ona może tak żyć. Zupełnie tego nie rozumiem… Mieszka u rodziców i nie ma żadnych kosztów związanych z utrzymaniem, wszystkie pieniądze wydaje tylko na siebie i zamiast odłożyć sobie jakąś gotówkę na mieszkanie, wiecznie ma debet na koncie. Oj biedy będzie ten jej facet w przyszłości. Ona na pewno nie może dostać domowego budżetu w swoje ręce!
4 grosze

18 września 2007
Rozleniwiłam się trochę... jakoś straciłam ochotę na pisanie.
Wróciłam od A. fajnie było i pogoda dopisała... Słońce plaża i mnóstwo sklepów! Miałyśmy się zrelaksować ale przez te bieganie po centrach handlowych i wieczorne winko... cóż... rano ból głowy, problen z wstaniem z łóżka... ale warto było!
Spodziwałam się że ten czas wykorzystamy na coś innego... naprzykład rozmowy, rozmowy i jeszcze raz rozmowy bo przecież sporo miałyśmy do nadrobienia, ale jak to zwykle z nami bywa... brakło nam czasu :) Cóż nawet gdybyśmy były razem przez 2 tygodnie i tak nie zdążyłybyśmy zrobić nawet 1/3 z tego co zaplanowałyśmy...hihihi...
Spodziewałam się większej głębi w naszym spotkaniu a tu coś zupełnie nie podobnego do A. Ona zawsze wolała rozmiaiać o zbawianiu świata, religii, zwirzętach... Tym razem zajęłyśmy się samymi próżnościami... fryzjer, ubrania, makijaże. To zupełnie do niej nie podobne... Nawet zbyt próżne jak dla mnie :)) ale było zabawnie!
A teraz coś z innej beczki...:)
Mektub pyta czemu zamilkłam... a nie było mnie tylko kilka dni... Ja też tego nie lubię. Czytam czyjeś posty, poznaję go, w pewnym sensie zaczynam żyć życiem tej osoby i gdy nastaje cisza... czuję pustkę. To takie dziwne uczucie, czegoś po prostu brak.
Życie innych wydaje mi się znacznie ciekawsze od mojego. Z tymi wszystkimi problemami, miłostkami i chwilami szczęścia, aż chce się czytać. Natomiast moje dni są tak do siebie podobne... taka monotonia, że czasem zastanawiam się dlaczego ktoś wogóle chciałby to czytać... A jednak... :)
4 grosze

08 września 2007
Byłam dzisiaj u taty siedział sam w domu bo mama pojechała gdzieś z "koleżanką" na weekend. Wiem jaka jest prawda, wiem gdzie pojechała i że z nim... Źle się z tym czuję. Bardzo chcę żeby mama była szczęśliwa bardzo ją kocham, ale bardzo kocham też tatę i nie podoba mi się to wszystko. Kiedyś byłyśmy z mamą jak przyjaciółki, a dzisiaj nie chcę już wiedzieć wszystkiego, bo źle się czuję z wiedzą którą posiadam... Chyba najbardziej chciałabym w tej chwili żeby już wszystko było jasne i żebym nie musiała udawać przed tatą bo zbyt mocno go kocham. Czasem tak mi z tym ciężko że nie daję już rady. Dzisaj patrzyłam mu w oczy i kłamałam... To było straszne. Czuję się podle. Nie wiem jak długo sobie z jeszcze poradzę. Jestem rozdarta pomiędzy dwojga ludzi których tak bardzo kocham...
Czuję się taka bezradna. Nie mogę nic zrobić poza przyglądaniem się z boku i udawaniem że pewnych rzeczy nie widzę, nie słyszę...
Nawet nie mogę się tym z nikim podzielić. Sama musze dźwigać ten ciężar do czasu aż cała sprawa ujrzy światło dzienne...
Cieszę się że tutaj mogę wyrzucić z siebie te wszystkie smutki i żale. Jestem anonimowa i takim wyznaniem nikomu nie zrobię krzywdy. Właśnie dla tego piszę bloga jak wielu innych ludzi. Przecież wielu z nas ma sekrety... mam je ja... ty... i oni też... W wielu przypadkach chyba lepiej żeby pewne sprawy nie wyszły na jaw. Jednak każda tajemnica to ogromne brzemię które bardzo nam ciąży. W takiej sytuacji pomocny jest blog. Logujesz się, piszesz post w którym wyrzucasz z siebie te wszystkie okropne rzeczy. Wystarczyło tylko kilka zdań, kilka łez i już mi lepiej...
Teraz pójdę do pokoju obok usiądę koło mężownika i będę udawać że nic się nie dzieje i wszystko jest ok...

3 grosze

04 września 2007
Czas szybko płynie. Minęło już trochę czasu od momentu kiedy dowiedziałam się o kochanku mamy. Na początku szok... Teraz w zasadzie czasem o tym zapominam. Bardzo chciałam wymazać to wszystko ze swojej głowy, tak jakby tego nie było. No i prawie się udało, ale przecież problem nadal istnieje... Niewiele rozmawiam z mamą chyba trochę się odsunęłam, bo boję się rozmów o tym drugim. Wolę udawać że problemu nie ma.
Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu mama wyjedzie znowu do pracy na kilka miesięcy, może to trochę ostudzi jej uczucia... Co ja piszę?! Przecież sama w to nie wierzę! W zasadzie gdyby nie problem typu gdzie będą mieszkać jak powiedzą swoim rodzinom o tym że chcą odejść... myślę że już dawno by to zrobili...
Odziwo jeśli chodzi o moje małżeństwo jest wyjątkowo dobrze... i nawet się nie kłócimy. Chyba moje postanowienia przyniosły pożądane efekty. Staram się pielęgnować nasz związek bo myślę że wszystko zaczęło się psuć właśnie dlatego że oboje nagle przestaliśmy to robić. To bardzo ważne żeby dbać o uczucia bo inaczej zgasną... i pomyśleć że było już tak blisko...
5 groszy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz