środa, 5 września 2012

Sądny dzień

Jestem już spokojna. Na szczęście wszystko okazało się jednym wielkim nieporozumieniem, na które ja zareagowałam bardzo emocjonalnie. Jestem uczciwa i szczera dlatego tak mi ciężko gdy ktoś próbuje to wykorzystać lub jest wobec mnie nieszczery.
Wstałam, zjadłam śniadanie, teraz popijam soczek pomarańczowy i czekam...
O 13-tej okaże się czy zostaniemy właścicielami tego wymarzonego domu. Ciągle chodzimy zestresowani i zastanawiamy się, czy jeszcze o czymś czasem nie zapomnieliśmy. Bank nam nie pomaga, bo wczoraj dostaliśmy wstępną odpowiedź że nie pójdą nam na rękę i nie udzielą kredytu do póki nie uregulujemy całości za dom. Procedury są jakie są i chyba tego nie przeskoczymy. Jakoś sobie poradzimy, rodzina poczeka na pieniądze więc jak bardzo zaciśniemy pasa, to jakoś powinniśmy dać radę, chyba.
Wiemy że warto się poświęcić, to tylko kilka trudnych miesięcy, a przed nami całe życie.
Wyprawka dla dziecka?
Nie mam zupełnie nic. Martwi mnie to trochę, ale liczę na to, że jakoś się wszystko ułoży. Wiem już że głęboki wózek uda się pożyczyć od Asi. Resztę też jakoś powoli się uzbiera, a przecież wiele rzeczy można już kupić po urodzeniu dziecka :)
Zafarbowałam włosy bo odrost był już naprawdę spory, a przecież w weekend bawimy się na weselu i chcę jakoś wyglądać ;)
Sukienkę mam ładną, bardzo mi się podoba więc też się cieszę, że będę się w niej dobrze czuła i ładnie wyglądała.
              *              *              *              *              *              *              *              *
Z ostatniej chwili
Dom jest nasz!!!

2 komentarze: