środa, 12 września 2012

Dopadły mnie jakieś takie smutki

Weekend spędziliśmy w Niemczech, na weselu mojego kuzyna. Podróż i cała ta wyprawa chyba dały mi trochę w kość, bo niestety dopadło mnie jakieś przeziębienie.
Wczoraj byłam u lekarza, ale na nic się to zdało, bo w ciąży raczej nie powinnam łykać leków i lepiej stosować domowe sposoby. Tak też robię. Leżę w łóżku i dużo odpoczywam.
Mam też jakieś stany przygnębienia, może to ze względu na zbyt dużą ilość wolnego czasu i pustkę w domu.
Mam jakiś taki żal do M. że nie ma dla mnie czasu i tak mało pomaga w domu. To, że nie pracuję, nie znaczy że on nie musi już kompletnie nic robić. Nie chce do tego dopuścić, bo jak przyjdzie dziecko na świat to już całkiem zostanę z wszystkim sama.
Wczoraj wpadłam w furię, gdy minęła 19-ta, a on nadal nie pozmywał po obiedzie i do tego porozkładał na stole rzeczy z szafki, gdy kilka godzin wcześniej szedł na rower. Generalnie wyglądało to tak jakby do kuchni wpadła jakaś bomba. Może bym się tak nie denerwowała, ale ostatnio ciągle przekładał zmywanie po obiedzie (choć to akurat jego obowiązek), z reguły na następny dzień kiedy to jakimś cudem się "same umyły". W końcu powiedziałam dość. Jestem chora i nie mam ochoty być służącą.
To on powinien się trochę zaopiekować mną i włączyć w przygotowania do przyjścia na świat naszego dziecka, a póki co mam wrażenie w ogóle go to nie obchodzi.
Będę matką po raz pierwszy więc oczywiście to dla mnie ważny moment, dla niego jakoś chyba nie. Tzn. niby się cieszy że będzie dziecko, ale nie interesuje się nami.
Chciałabym by zrobiła mi masaż, nasmarował brzusio kremem. By robił nam co tydzień zdjęcie, tzn. rosnącemu brzuszkowi. Niestety nie robi, chyba zrobił tylko jedno gdy właśnie narzekałam, że w ogóle nie dokumentuje jak nasze maleństwo się rozwija i było to chyba w lipcu. Teraz jest wrzesień i nadal nie było na to czasu.
Przykro mi bo jest czas dla S., jest czas na odpoczywanie i wiele innych rzeczy, a nie ma czasu na to co dla mnie jest ważne. Przecież pewnie to się już nie powtórzy i nie będziemy tego ponownie przeżywać.
Zastanawiam się czy jak czekał na swoje pierwsze dziecko to też to tak wyglądało... Pewnie nie. Pewnie był zafascynowany całą tą sytuacją, teraz tylko ja jestem. Nie jest łatwo być drugą żoną i mieć z nim dziecko które nie jest tym pierwszym upragnionym i wyczekiwanym. Czuje jakbym była sama a niby nie jestem. Czasem ma przebłyski, przyjdzie przytuli brzusio, pogłaszcze, niestety bardzo rzadko robi to sam od siebie.
Jego zachowanie i obojętność bardzo ranią. O samym porodzie w zasadzie nie rozmawiamy, no może kilka razy ale to bardziej z inicjatywy znajomych którzy pytali czy będziemy rodzić razem. M. zawsze powtarza, że nie chciałby przy tym być, bo już raz był i nie było to przyjemne doświadczenie, ale jak będzie mi zależało to będzie. Kiedyś też myślałam, że facet przy porodzie to jednak nie najlepszy pomysł, gdyż nie jest to łatwe doświadczenie. Z drugiej strony mam wątpliwości, bo to przecież nasze dziecko, jego również i powinien być i przeżywać to wszystko razem ze mną. Natomiast skoro jemu nie zależy by w tym uczestniczyć i przeciąć pępowinę łączącą dziecko ze mną... cóż nie zamierzam go zmuszać. Mogę to zrobić sama, a jeśli akurat będzie mama w Polsce, to może ona będzie przy mnie.
Teoretycznie termin porodu przesunął się na 9 grudnia. Ach jak ten czas szybko leci, a ja jeszcze nie mam ani jednej rzeczy dla mojego maleństwa i w tym miesiącu na pewno nic nie kupię. Póki co nie mamy kredytu bo nawet nie możemy się o niego ubiegać dopóki nie dostaniemy prawomocnej decyzji komornika o spłacie zadłużenia nieruchomości i nie wyczyścimy tego wpisu w księdze wieczystej. Tak więc póki co będziemy żyć z miesiąca na miesiąc.
No i nie wiem dlaczego tak się rozkleiłam... Ach te hormony...

Lana Del Rey - Summertime Sadness


4 komentarze:

  1. Może to rzeczywiście hormony...
    Informacyjnie piszę, że usunęłam bloga, zbyt intymne sprawy tam się znalazły by było to dostępne w sieci dla każdego użytkownika (administracja zmieniła kilka dni temu ustawienia). Będę tu wciąż, zaglądać.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak ale ja nie będę widziała co się dzieje u Ciebie... Może jednak zaczniesz pisać bloga tak jak ja otwartego tylko dla kilku wybranych osób :)

      Usuń
  2. Cieszę się, że z maleństwem wszystko dobrze.
    Nie dziwie się, że masz żal o to, że M nie angażuje się w ciąże tak jak myślałaś. To dla Ciebie pierwsza ciąża i dziecko i ja pewnie też bym chciała opieki i zaangażowania ze strony męża. I nie chodzi tu o hormony bo tak pewnie nie jedna by myślała jak Ty.

    Kurcze jak ten czas zleciał i jak jesteś blisko porodu...to niesamowite. A tak nie dawno czytałam, że się udało i jesteś w ciąży.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głową muru nie przebiję. Muszę się skupić na maleństwie a nie na tym jak powinno wszystko wyglądać, bo z reguły jest inaczej niż byśmy tego chcieli. Zdaję sobie też sprawę, że jest mu ciężko, bo w końcu ma dwie prace, syna z którym też chce utrzymywać jak najczęstsze kontakty, do tego kupiliśmy dom i tez wiele rzeczy trzeba w związku z tym załatwić. Brakuje mu czasu... rozumiem, ale czasem jest mi przykro że dla nas.

      Usuń