piątek, 21 września 2012

Poranne przemyślenia

Zjadałam śniadanko, dzisiaj w łóżku i znowu troszkę leniuchuję. Wczoraj troszkę się napracowałam pranie, prasowanie, gotowanie obiadku, pieczenie ciasta dyniowego, a potem na kolację placuszków dyniowych i oczywiście sprzątanie, zmywanie i takie tam... Ale jakoś wczoraj chciało mi się poszaleć więc  dogadzałam kulinarnie mojemu M. ;)
Przywiozłam ogromna dynie z ogródka i trzeba było z nią w końcu coś zrobić. Przed wczoraj gotowałam zupę dyniową i jak ktoś lubi takie kremowe zupy to polecam :)
Poniżej zdjęcie zupki:

Zupa z dyni:
odrobinę imbiru drobno pokroić i przesmażyć na oleju, dodać 500g pokrojonej w kostkę dyni, 1\2l wody, vegeta, całość gotować 20-25minut, następnie całość zmiksować i dodać łyżkę śmietany i sok z jednej dużej pomarańczy. Przyprawić do smaku octem balsamicznym.
Ja podaje zupkę z grzankami.
*           *           *           *           *
Na weekend jest z nami S. Jakoś tym razem nawet się nie stresuję. Bo często tak właśnie bywa, że już na kilka dni przed jego wizytą jestem spięta. Tym razem odczuwam spokój, a to dobrze, bo przecież negatywne emocje nie są mi teraz do niczego potrzebne ;). Skupiam się tylko na innych (ważniejszych dla mnie rzeczach), reszta się jakoś nie liczy i dzięki temu jest we mnie więcej spokoju, choć może powinnam się martwić...
Ex mojego M. rozstała się ostatnimi czasy ze swoim partnerem. Fakt to nie powód do niepokoju, bo przecież ludzie się czasem rozstają, ale chyba szkoda mi trochę S. To kolejny wujek w jego życiu który się pojawił i zniknął. Nie wiem jak to może wpłynąć na psychikę dziecka, ale chyba ma jednak jakiś wpływ bo czasem pyta nas czy się kochamy i na pewno nie rozstaniemy...
Exowa zwierzyła się M. że jej związek się rozpadł, bo facet nie chciał zobowiązań. Myślę, że mogło ją zaboleć że my spodziewamy się dziecka, wzięliśmy ślub, a teraz kupiliśmy też dom. Idziemy na przód, coś wspólnie budujemy, a u niej chyba tak nie było. 
Zastanawiam się czy S. już wie i czy będzie zadawał jakieś trudne pytania. Czasem po prostu człowiek nie bardzo wie co odpowiedzieć.
Poza tym dowiedzieliśmy się wczoraj od taty M., że Exowa już nie pracuje...
Nie wiemy z jakiej przyczyny. Być może nie przedłużyli z nią umowy a być może sama zrezygnowała, bo podobno nie była zadowolona z obecnej pracy i była w niej tylko dlatego że nie mogła zrezygnować przez rok bo musiałaby zwrócić koszty szkolenia. Tyle że rok jeszcze nie minął a zaledwie pół więc nie wiemy co się stało.
Tak czy siak, M. znowu się zmartwił, że to wpłynie na S. no bo płaci alimenty by chłopcu było dobrze, a nie po to by z nich żyła również ona. Martwi się jak S. będzie sobie z tym radził. My pewnie wkrótce przeniesiemy się do dużego domu, a on będzie z mama która nie pracuje i będzie im może ciężko. Może pojawić się zazdrość, sami nie wiemy.
Trudno powiedzieć co pojawi się w głowie dorastającego chłopca. Nam też jest teraz ciężko, ale radzimy sobie i jak tylko uregulujemy formalności będzie dobrze. Powtarzam sobie, że to tylko kilka trudnych miesięcy, a potem znowu będzie jak dawniej (no prawie bo pojawi się przesyłka specjalna, czyli maluszek). 
Problem w tym, że S. nie będzie widział z jakimi problemami się borykamy i nie będzie też pamiętał, że jeszcze niedawno mieszkaliśmy w małym i ciasnym mieszkanku. Dla dziecka liczy się chyba tu i teraz...
Powiedziałam M. by się nie martwił na zapas, bo może ona tylko zmienia prace na inną i nie ma sensu dramatyzować. Poza tym on chyba też otrzeźwiał i stwierdził że nie może się całe życie przejmować jej wyborami. On wywiązuje się z obowiązków ojca, utrzymuje dziecko, utrzymuje z nim regularny kontakt, pomaga w lekcjach, przytuli i skarci jak trzeba. A ona, cóż czas by zadbała o siebie i o dziecko, które tak bardzo kocha, a nie liczyła na nas...
Powiedziałam M. że jeśli zobaczy że S. jest ciężko z matką, to możemy go wziąć do siebie, choćby na jakiś czas do póki ona sobie nie ułoży wszystkich spraw. S. jest bardzo zżyty z matką więc może nawet nie będzie tego chciał, ale jeśli pojawią się takie pytania z jego strony, to przecież go przygarniemy. W końcu to brat mojego dziecka, a w domu na pewno znajdzie się dla niego miejsce.
Problem w tym że oboje z M. zdajemy sobie sprawę, że ona raczej się na to nie zgodzi, bo z czego by wtedy żyła... A tak, ciężko bo ciężko, ale jednak ma za co żyć. A ja się nie zgadzam by S. mieszkała z nami, a jej nadal będziemy płacić alimenty... Nie zgadzam się na to by utrzymywać obcą kobietę. Nie musi do dziecka dokładać ani złotówki, ale niech nie liczy, że będziemy ja finansować. Na to nigdy się nie zgodzę, a dla S. drzwi są otwarte.


2 komentarze:

  1. Podoba mi się takie podejście do tematu. Wiem, że bywa Ci ciężko, ale S. to przecież dziecko, niczemu nie jest winny i sam jest w bardzo trudnej sytuacji. Fajnie, że może na Ciebie liczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja ogólnie nie lubię zup ale w tym przepisie mi się podoba dodanie soku z pomarańczy:-) ja bardzo lubię pomarańcze:-)
    Szkoda mi M żony... tak sobie myślę, że on ją zdradził z tobą, małżeństwo jej się rozpadło, spotkała kogoś a tu ten ktoś to pomyłka... myślę facetowi to jednak jakoś lżej w życiu....

    OdpowiedzUsuń