poniedziałek, 24 lutego 2014

Za dużo tego wszystkiego

Przeraża mnie ilość rzeczy do zrobienia.
Lista jest tak długa, że nie wiem od czego zacząć w efekcie nie robię nic... Marzę o tym by zakończył się remont. Bym miała poprawioną całą tą fuszerkę po poprzednich robotnikach i zakończone pozostałe rzeczy.
Od ponad roku ciągle tylko w głowie remont. Nie jestem w stanie zliczyć ilu ludzi się przewinęło przez mój dom, nie ściągając przy tym brudnych buciorów.
W tym roku musimy zamknąć temat tarasu, renowacji ogrodzenia, remont pomieszczeń na parterze, zagospodarowaniem ogrodu, bo teraz to jedno wielkie pobojowisko, po tonach gruzu jakie tam mieliśmy. To sprawy priorytetowe.
Poza tym zostały sprawy urządzeniowe, tzn. jest po prostu łyso. Brakuje dopracowania tego co już skończone. Trzeba pomyśleć o jakichś obrazach na ściany, porządnych zasłonach do salonu, trzeba kupić łóżko do naszej sypialni i urządzić pokój maluchów...
Tylko nie wiem jak to połapać... pracuję, mam małego brzdąca, a do tego wszystkiego w czerwcu rodzę...
Pewnie gdyby nie ograniczenia finansowe, to problemu właściwie by nie było... Wyciąga się kasę, płaci i jest zrobione. Jednak jak pieniędzy nie ma za wiele, to dużo rzeczy robi się samemu, efekt jest taki że wszystko to trwa niemiłosiernie długo...
Na pewno remontem tarasu zajmie się ekipa, jak w końcu znajdziemy jakąś sensowną w rozsądnej cenie. W tym tygodniu przyjedzie też ekipa ze sprzętem do wyrównania ogrodu. Zabezpieczą też ziemię specjalną siatką, by nam nornice i krety nie urzędowały w ogrodzie. Resztę musimy zrobić sami. W tym roku na pewno trzeba posiać trawę, dodatkowe bajery, w tym roku na pewno sobie podarujemy.
Jestem w trakcie malowania jednego z pokoi na parterze, ale idzie mi to jak krew z nosa. Prawda jest taka, że przy Alexie nie jestem w stanie wiele zrobić, a teraz kiedy pracuję, choć nie ma dziecka, to wcale nie jest lepiej. Niby miesiąc jest krótki, ja pracuję zaledwie od początki miesiąca, a nadgodzin mam już całe mnóstwo... Efekt jest taki, że jak wracam do domu, padam na twarz i ledwo mam siłę by ogarnąć trochę dom, zrobić jakiś obiad, pranie i po prostu nadaję się już do spania...
A będzie coraz gorzej, bo i brzuch większy i sił coraz mniej...
PS Jeszcze mi się własny biznes marzy... eh... kiedy ja się tym wszystkim zajmę?!

4 komentarze:

  1. Oj planów całkiem sporo...
    Dużo za dużo jak na moją głowę!
    Tak czy inaczej nie możesz brac wszystkiego na swoje barki!
    Spokojnie daj sobie czas, zacznijcie od rzeczy najważniejszych, choc domyślam się że wszystkie do takich należą:)
    Ale przede wszystkim bez nerwów.
    Ja byłam na ostatnich nogach i się przeprowadzałam... efekt? Poród na długo przed terminem.
    Będzie dobrze!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to lista tych najważniejszych i największych rzeczy do zrobienia, o tych drobnych które i tak trzeba zrobić nawet nie wspominam ;)
      Ale wierzę że kiedyś się to w końcu skończy...

      Usuń
  2. Rzeczy do zrobienia sie nawarstwiaja, ale trzeba mierzyc sily na zamiary, szczegolnie w Twoim stanie. Kwestie ogrodu bedziesz miala zalatwiona niebawem. Natomiast taras z ktorego cieknie byscie uwineli sie z nim kolejna jesien nadejdzie. Reszta pomalusiu. Pamietasz w jakim stanie byl dom kiedy go kupiliscie, bo ja doskonale pamietam. Z czasem bedziesz miala urzadzone jak pragniesz. Po malusiu tylko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, trzeba tylko czasu którego ja za wiele nie mam ;))

      Usuń