sobota, 15 lutego 2014

powalentynkowo...

M. dzisiaj nagle wyskoczył ze stwierdzeniem, że jesteśmy ze sobą już od czterech lat. Nie wiem dlaczego o tym nagle wspomniał i już zupełnie urwał temat. Po prostu wrócił do oglądania tv. Zapytałam "i co teraz?"
W odpowiedzi usłyszałam "nic".
Ok.... za pewne to stwierdzenie miało jakiś głęboki sens, natomiast jak dla mnie zbyt głęboki, bo tematu nie ogarnęłam.
Mi nasunęła się jedna myśl... ale nie wypowiedziałam jej na głos. Tu mogę..."czy to oznacza, że Walentynek już obchodzić nie musimy?".
Ze znajomymi nie było tak źle. W sumie fajnie się bawiliśmy, choć jak dla mnie za długo siedzieli, bo wyszli koło 1-ej. Byłam padnięta, bolał mnie już brzuszek i marzyłam o łóżku.
Oglądaliśmy film:

Poruszył mnie bardzo... Może z powodu hormonów, a może po prostu przesłanie do mnie trafiło...
Prawdę mówiąc mam ochotę zobaczyć go jeszcze raz. 

*           *           *           *           *           *           *           *
Pojechałam dzisiaj po synka do rodziców. Cudny jest. Stęskniłam się bardzo. Weekend jest dla rodziny. Jest mój mały skarbuś, płaczek i maruda do tulenia, jest małpiszon M. i rozwrzeszczany S. Czasem mnie wkurzają, czasem chciałabym od nich uciec, ale prawda jest taka że lubię ich słyszeć, choć czasem najlepiej przez ścianę ;) :D

7 komentarzy:

  1. Cztery lata... Sporo. Właściwie to nawet bardzo długo. A na kiedy wyznaczony masz termin porodu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozsmieszylas mnie ;) tym Malpiszonem i sluchaniem ich przez sciane :-P

    OdpowiedzUsuń
  3. My z Gadem jesteśmy ze sobą ponad 5lat, według Niego starania nie są już potrzebne...
    Te chłopy tak już chyba mają:/

    OdpowiedzUsuń
  4. Cztery lata szmat czasu my w tym roku mamy piątkę ;)

    OdpowiedzUsuń