poniedziałek, 29 października 2012

Złe wieści

Jakoś ciągle nam pod górkę... Weekend miał być spokojny, relaksująco i spędzony w gronie rodziny.
Towarzystwo dopisało jednak zabrakło spokoju i relaksu.
W piątek załatwialiśmy, a raczej próbowaliśmy załatwić formalności związane z tymi nieszczęsnymi starymi wpisami w księdze wieczystej. Niestety nie udało się odnaleźć żadnej z widniejących tam osób. Spędziliśmy na tym cały dzień. Przeglądanie ksiąg wieczystych, szukanie tych ludzi poprzez wydział geodezji, parafie kościelne, bo prawdopodobnie część z tych osób już nie żyje, i nic... Po prostu nic. Cały dzień w zasadzie zmarnowany. Ktoś nam podsunął pomysł by zatrudnić do tego geodetę który zajmuje się tego typu sprawami. Dostaliśmy namiary na kogoś takiego, ale usłyszeliśmy, że tego typu sprawy są bardzo trudne, czasem wręcz niemożliwe do ustalenia i na pewno będzie to sporo kosztować...
Jak by tego było mało, zadzwonili z banku z informacją że niestety bez porządku w księdze wieczystej kredyty nie dostaniemy... Problem w tym, że wyjaśnianie może potrwać nawet kilka lat, a i tak nie ma pewności ze uda się wyjaśnić wszystko.
Takiego obrotu sprawy się nie spodziewaliśmy, jak byliśmy się orientować n/t kredytu przed jego zakupem to wszyscy wskazywali problem związany z zadłużeniem wpisanym w księdze, a o pozostałych warunkach nikt nawet słowem nie wspomniał. Teraz kiedy zadłużenie jest spłacone, w księdze wieczystej jest to już wyczyszczone, pojawia się kolejny warunek, którego nie jesteśmy w stanie spełnić. Prawda jest taka, że to bardzo zła wiadomość. Nie wiem jak to w związku z tym połapać. Trzeba oddać pieniądze rodzicom, a sami jesteśmy już bez grosza. Zanim uzbieramy jakiś sensowny pieniądz minie sporo czasu, a przecież trzeba zrobić remont ogrzewania w domu no i naprawić taras. To spory wydatek i takie minimalne minimum do zrobienia... Do tego wszystkiego ja wnet urodzę, pojawi się Alex i planowałam, że po macierzyńskim trochę z nim pobędę. Chciałam wziąć wychowawczy i pobyć z nim jeszcze rok. W obecnej sytuacji nie ma na to najmniejszych szans i będę musiała oddać półroczne dziecko do żłobka, by wrócić do pracy. Wiem takie są czasy, dużo ludzi tak postępuje, ale po prostu nie tak sobie to planowałam. Przykro mi że obcy ludzie będą się nim zajmować, a nie ja matka. Trochę to wszystko boli. Pojawia się też zazdrość, na myśl o exowej która z S. była przez 3 lata i mogła się zajmować swoim dzieckiem. Ja nie będę miała szans na taką więź i jeszcze ta świadomość, co mnie czeka po powrocie do firmy... Wątpię by Szef jakoś się już pozbierał, bo nawet dziewczyny mówiły że czasem coś o mnie wspomni i to raczej z przekąsem. To że związałam się z M. nadal bardzo go boli i przez to lubił się na mnie wyładowywać. Nie wiem czy to wszystko zniosę. Chyba łapię doła.

6 komentarzy:

  1. Jeju nawet nie wiem co napisać i jak to ogarnąć. Jak wy to ogarniecie..... wybacz nic sensownego nie poradzę bo kompletnie nie wiem co, trzymaj się jakoś: -*

    OdpowiedzUsuń
  2. No kurcze nie tego się spodziewałam wchodząc tutaj. Rany nieźle się namieszało nie powiem. No ale ja to teraz? Nie ma kredytu i musicie sami zapłacić czy jak? Mam nadzieje, że jednak uda Was się wszystko wyjaśnić w miarę szybko.

    Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dom juz jest zapłacony, tyle że mamy długi w rodzinie, które mieliśmy spłacić m.in. kredytem. Sytuacja skomplikowana, nie tego się spodziewaliśmy.

      Usuń
  3. My też powinniśmy się zająć sprawami majątkowymi, ale są tak zagmatwane, że aż mnie głowa boli ;/ a że kasy też nie mamy na to, więc leży i gmatwa się jeszcze bardziej, cholercia :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem w tym że im dłużej się to odkłada tym potem trudniej wyjaśnić...
      Odradzam czekanie, do niczego dobrego nie prowadzi :(

      Usuń
    2. Nie mamy wyjścia póki co..

      Usuń