wtorek, 9 października 2012

Sprawy rodzicielskie

Czuję się dzisiaj mega zmęczona. Przez pół dnia załatwiałam różne sprawy i teraz naprawdę nic mi się już nie chce.
Zjadłam, włączyłam kompa, muzykę i piszę... To chwila relaksu dla mnie. Po pracy M. przywiezie S. Będzie u nas do czwartku rana (M. zawozi go prosto do szkoły). Więc tym bardziej chcę się zrelaksować i odstresować, bo dzisiejszy dzień jakoś nie należał do najlepszych, a ponieważ jeszcze trochę go zostało, postaram się zmienić złą passę.
Po 16-tej jadę do Mizi na pogaduchy. Długo siedzieć nie będę bo zapomniałam, że na wieczór jestem umówiona w sprawie łóżeczka. Jednak myślę że 1-1,5h pogaduchów też wystarczy ;)

Do M. odezwała się w poniedziałek jego ex. Właściwie trudno powiedzieć o co dokładnie chodziło, chyba tak ogólnie chciała się pożalić, że czuje się samotna i wszystko jest na jej głowie. Bo się okazało że S. ma jakąś książkę 200 str. do przeczytania na środę, a sobie o tym zapomnieli. W sumie dopiero co sama do M. dzwoniła z krzykiem że nie zauważył jakiegoś zadania które S. miał zrobić, a sama też nie dopełnia swoich obowiązków. Może i dobrze, że tak wyszło, bo przynajmniej na drugi raz się w język ugryzie zanim zadzwoni z pretensjami. Generalnie musiała się przyznać, bo akurat S. jest u nas w tym czasie i wyszło by, że się nie przygotował do szkoły. Miała chyba pretensje, że to ona musi o wszystkim pamiętać.
Do końca nie rozumiem o co jej dokładnie chodzi. Jak S. jest u nas sporo czasu poświęcamy na naukę, zwłaszcza na angielski. To nie jest tak, że przyjeżdża i zadań nie odrabia i się nie uczy. Jak jest z nami my odpowiadamy za to by do szkoły chodził przygotowany.
Poza tym dała do zrozumienia M. że ex nie ma swojego życia, że ona nie ma czasu dla siebie itp. Dodała też że jest jej ciężko i że S. chce być więcej u nas...
Cóż... przyznam że dla mnie to problem bo i tak uważam, że bardzo się angażujemy w wychowanie S. Oczywiście nie tak gdyby M. był z nimi, to oczywiste, ale przecież się rozwiedli.
Kiedyś kiedy trwała rozprawa rozwodowa i ustalali warunki wychowania S., M. oczywiście proponował, że może się nim zająć i on przejmie nad nim główną opiekę, ale się nie zgodziła. Teraz exowa ma pretensje, że to głównie ona sprawuje nad nim opiekę.
Nie wiem, naprawdę nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Oczywiście jeśli chodzi o M. to dla niego im częściej będzie z nami S. tym lepiej. Ja sobie myślę że to ich dziecko i oczywiście angażuję się w jego wychowanie, ale dlaczego ma być aż tak dużą częścią mojego życia.
Generalnie S. jest z nami co tydzień, cyklicznie, co drugi weekend (odbieramy go po szkole) i jest do niedzieli wieczora (tak 20:30-21:00), oraz co drugi tydzień jest u nas dwa dni w tygodniu (odbieramy go we wtorek po szkole i jest u nas do czwartku rana tzn. w czwartek M. odwozi go do szkoły, a po szkole odbiera go już exowa. Teoretycznie nie jest to ani dużo ani mało, ale jest to tak rozdzielone by miała czas co drugi weekend i była odciążona też kilka dni w tygodniu od szkoły. Chciała sprawować opiekę nad S. dostaje wysokie alimenty, piekliła się o samochód by mogła chłopca wozić do szkoły. Wszystko dostała. Czego chce jeszcze? Nie odda nam S. pod opiekę, ale chce by był więcej z nami...
Generalnie nie dba o nawyki żywieniowe chłopca i naprawdę jest mega szczuplutki. Ale jak sam mówi w domu są głownie chrupki i właściwie głównie je płatki z mlekiem. No na tym na pewno mężczyzna nie urośnie. Jak jest u nas zawsze gotuje obiady i staram się by było to co lubi, do tego jakieś podwieczorki, typu budyń, racuchy, naleśniki i wcina chłopak aż miło. No ale to nie ja jestem mamą, tylko ona więc głownie ona powinna o chłopca dbać. Raczej niech nie liczy, że będzie brała alimenty, a S. będzie tak naprawdę głównie u nas.
A tak przy okazji z tą utratą przez nią po raz kolejny pracy to fałszywy alarm był. Po prostu się żaliła teściom że jest jej tam źle i nie wiadomo jak długo tam zostanie. Tak się robią plotki... bo ojciec M. wszystko przekręcił i tylko nas zestresował.
Pytałam M. co odpowiedział exowej, na te jej żale związane z wychowywaniem S. Powiedział że niewiele, po prostu stwierdził by się zastanowiła nad tym wszystkim i coś zaproponowała. Tzn. jak jej zdaniem miało by to wszystko wyglądać i zastanowimy się co z naszej strony możemy zrobić. Zobaczymy czy coś wymyśli, czy po prostu miała gorszy dzień i chciała się wyżalić.
M. zapytał mnie co ja na to byśmy brali małego częściej. Powiedziałam, że chyba nie chcę, bo uważam że i tak nie mamy na nic czasu. M. po pracy pracuje w drugiej, a ja nie chcę się zajmować więcej niż muszę dzieckiem które nie jest moje.
Nie wiem, po prostu trudne to wszystko. Stwierdziłam że nie będę jej jeszcze bardziej ułatwiać. Ona mi nie pomoże przy wychowaniu dziecka, więc dlaczego ja mam odciążać ją. M. daje z siebie tyle ile może, poza tym pomagają tez jego rodzice. Przy czym przypomnę, że jak informowaliśmy teściów że spodziewamy się dziecka usłyszałam że na nich już mamy nie liczyć bo są za starzy. To wszyscy będziemy pomagać biednej exowej, a ja mam sobie radzić sama ze wszystkim. Nie raczej nie dam się w nic więcej wmanewrować.
A wy co myślicie? Może jednak ja przesadzam...

8 komentarzy:

  1. wydaje mi sie, ze ex M. po prostu sobie nie radzi bo nie chce, bo za ciezko, bo wlasnie zycia osobistego nie ma, bo raczej z tego co piszesz ona woli sie skupic na sobie by dla siebie cos zrobic niz dla S. Szkoda mi tego chlopca, ktory najwyrazniej rozbity jest i to wszystko odczuwa, co na jego psychice odbije sie z czasem jesli nie juz.
    moja rada to taka byscie jak sama napisalas zastanowili sie jak juz ona cos zaoferuje, ale nie idz na zadne slowne ugody, tylko wszystko droga sadowa.
    Wiem, ze czestsza obecnosc S. Ciebie przytlacza, ale wychodzac na maz za M. wiedzialas, ze on to jest juz z dodatkiem w postaci dziecka. Ze poniekad to dziecko powinnas traktowac jak wlasne delikatnie mowiac. Wedlug mnie maly czuje sie lepiej przy Tobie niz przy wlasnej matce, powinnas siez tego cieszyc, ze maly pala do Ciebie uczuciem. Zobaczysz, jak urodzi sie maluch, to bedzie radosniej a S. przyda sie jako starszy brat. Moze nie glupi pomysl by maly z Wami zamieszkal na stale. Trzeba by to tylko dobrze zorganizowac. Finansowo bedzie lepiej tez.
    Mysle, ze jesli M. nie bedzie twardy wobec ex, ona cale zycie bedzie sie przypominac i poczucie winy w nim wywolywac. szkoda tylko, ze w tym wszystkim najbardziej cierpi ich syn, z ktorego ona ewidentnie chce zrezygnowac. Dzieci widza i czuje wiecej niz nam sie zdaje. Ja na miejscu S. tez chyba wolabaym zamieszkac z tata i jego druga zona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem w tym, że ona chyba sama nie wie czego chce. Ja więcej z siebie już nie chcę dawać, bo nie chcę być wykorzystywana. Jak S. jest u nas daję z siebie dużo, dbam o niego jak o swoje, by chodził czysty, najedzony i by się uczył, choć to głównie M. dba o jego edukację. Ja się włączam jak widzę, że M. sobie nie radzi.
      Nie wiem czy exowa wróci do tematu. Jeśli tak zobaczymy jakie będzie miała oczekiwania i zdecydujemy co dalej.

      Usuń
  2. Myślę ze ona nie radzi sobie sama ze sobą i jedyny sposób w jaki może zwrócić na siebie uwagę to stwarzanie problemów. Wszystkie pomysły juz wyczerpała, został tylko jeden: dziecko. Mam wrażenie, że będzie stwarzać coraz to nowe problemy, byle stwarzać i być obecną w waszym życiu.
    Pewnie czuje się zdruzgotana, a to jedyny sposób jaki zna, który działa. Trudno to pochwalać, a jednocześnie trudno odmówić jej współczucia, bo przecież M. przysięgał. Przed Bogiem i przed Państwem.
    Cięzko mi powiedzieć jakie byłoby dobre rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie ma idealnego rozwiązania. M. owszem przysięgał, ale wiele lat po tym jak się urodził S. i ślub był tylko ze względu na presję jaką na nim wywierali bo dziecko miało już jakieś 5-6 lat gdy się pobrali. Ślub był cywilny, niestety to ja przysięgałam przed Bogiem i szkoda mi że nie możemy wziąć z M. ślubu kościelnego, niestety.
      Ja mam tylko dylemat taki czy tych spotkań rzeczywiście jest tak mało z S. skoro właściwie jest u nas w każdym tygodniu kilka dni...
      Nie chcę być wykorzystywana i bronię się przed zwiększeniem częstotliwości spotkań, bo za chwilę będzie tak że to u nas jest większość czasu i my go utrzymujemy, a ona pobiera tylko alimenty.
      Ciekawią mnie wasze opnie, bo przecież ludzi po rozwodach jest wiele i pytanie jak u nich są rozdzielone spotkania?

      Usuń
    2. PS Jesteś pewna że nie chcesz wrócić do pisania?
      Przecież blog można zamknąć i zaprosić do czytania tylko kilka wybranych osób :)

      Usuń
    3. Przekonuję się do tego, ale ostatnio nie mam veny. Jeśli to się stanie, na pewno powiadomię :)

      Usuń
  3. widać że ex M wogóle sobie z tą sytuacją nie radzi... kompletnie ją to rozbiło. Może trzeba usiąść i pogadać konkretnie raz a dobrze, potem sądownie to zatwierdzić tak by was nie wykorzystywała. By czarno na białym było wszystko spisane i tego się trzymać. Buźka :-*

    OdpowiedzUsuń