poniedziałek, 27 stycznia 2014

Płeć już znana!

No i wszystko jasne...
Długo wyczekiwane usg w końcu mamy za sobą. Z dzieciną wszystko w porządku i płeć w końcu znana. Lekarz potwierdził, że to będzie chłopiec.
Leżałam na usg i obserwowałam jak maluszek się porusza. Widziałam śliczne stopki do całowania i łapusie, które skrupulatnie zasłaniały buzinkę. Słyszałam bicie serca i chciałam już wziąć w ramiona.
Wiem, tak strasznie marzyłam o dziewczynce, choć w głębi duszy czułam, że nie będzie mi dana. Zbyt wiele łaski i szczęścia, a wiem że nie zasługuję.
Przez chwilę walczyłam ze łzami i uśmiechałam się do M. pomimo iż nie miałam na to ochoty.
Teraz już chyba jest dobrze. Myślę że nie będę płakać, tylko po prostu kochać.
Marzyłam o kokardkach, warkoczykach, laleczkach i wspólnych zakupach z córcią. Tego nie będzie. Zamiast tego będę miała w domu 4 chłopaków...
S. chciał brata, M. też wolał chłopca, tylko mi się marzyła mała kopia mnie. Tak dla minimalnej równowagi, by nie zwariować wśród samych chłopaków.
Niestety nie jest mi to dane.

No chyba jednak będę płakać. Bo właśnie mi się przypomniało, że chłopcy choć kochani, to jednak mniej związani w dorosłym życiu z rodziną. Pomyślałam o eksie oraz o M. obaj mają kontakt z rodzicami bardzo okazjonalny. To smutne, bo z drugiej strony patrzę na moje relacje z moimi rodzicami i tak strasznie mi żal, że tego nie będzie :(

Rozmawiałam z mamą. Było jej mnie szkoda. bo wiedziała o czym marzę. Powiedziała, że mam się nie przejmować, bo dom jest duży i za jakiś czas możemy znowu spróbować...
Tak pewnie chciałabym trzecie dziecko z nadzieją, że w końcu moje marzenie się spełni, ale chyba nie w obecnej sytuacji. Przecież M. ma już syna, którego to my utrzymujemy, a wiadomo, życie jest drogie i nie stać by nas było na utrzymanie czwartego dziecka... :(
Rozmawiałam też z AsiąZ i słyszałam zawód w głosie. Rozumiała mnie. Doskonale wiedziała co czuję i że jest mi smutno. Nie rozmawiałyśmy długo, bo właśnie się jej zaczynały zajęcia z języka, ale ta chwila wystarczyła, bym poczuła się ciut lepiej. Ona ma dwójkę dzieci. Samuel (mój chrześniak) ma już 5 lat, a Sara urodziła się miesiąc temu.
Do Mizi nie zadzwoniłam. Nie mam ochoty, nie czuję się na siłach. Zbytnio się od siebie oddaliłyśmy i już właściwie nie potrafię z nią normalnie rozmawiać. Nie wiem jak potoczą się nasze losy... Nigdy nie zaakceptuję jej faceta i nie wybaczę tego co nam zrobił. Nie chcę rozmawiać z Mizią, bo wiem że i on będzie wszystko wiedział, a zwyczajnie w świecie nie chcę. Wolałabym by go nie było, nie chcę by cokolwiek o nas wiedział. Trudno mieć normalne relacje z Mizią w tak chorej sytuacji...

S. wrócił już do mamy, ten tydzień spędzi z nią. Bałam się trochę jak to będzie, ale jak mam być szczera, to nawet mi za nim tęskno. On jest członkiem naszej rodziny i choć czasem to wiele komplikuje, to jednak bez niego jest trochę pusto. Jak dzieciaki są razem to nasz dom tętni życiem. M. jest szczęśliwy mając syna przy sobie, a i sam S. wydaje się być mega szczęśliwy. Eksowa twierdzi, że S. ma depresję i jest z nim źle. Może trudno to zaobserwować prze 3-4 dni w tygodniu, ale teraz był z nami przez 9 dni i w życiu bym nie powiedziała, że chłopak ma jakieś problemy. Był pełen energii, wesoły, krzykliwy, wszędzie było go pełno. Myślę, że jemu też jest z nami dobrze.

Ależ ten post chaotyczny, tak jak i moje myśli. Próbuję sobie wszystko poukładać i pogodzić się z zaistniałą sytuacją, ale trzeba na to czasu...

7 komentarzy:

  1. A czy nie najwazniejsze jest to, ze dziecko zdrowe?
    Poza tym jesli chcesz to zawsze mozesz zostac taka teściowa co to zadna kobieta na swiecie jej synkom nie dogodzi tak jak Ty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie że będę kochała :)
      Alexa też kocham nad życie! Po prostu żal mi tej więzi jaką ja mam z rodzicami, szczególnie z mamą.

      Usuń
  2. Kiedy dowiedzialam sie, ze moj Pys bedzie chlopcem a nie dziewczynka przezylam to bardzo, lzy jak groch i zawod, pozniej przyzwyczailam sie. Tez marzy mi sie i kolejne dzieciatko a co za tym idziecorcia, znasz moja sytuacje o tyle mi gorzej a w razie czego kto wie co moze sie wykluc ;)
    Mam znajoma, ktora majac 4 chlopcow postanowila zaryzykowac i zaszla w 5 ta ciaze, o plci dowiedziala sie po narodzinach, urodzil sie kolejny chlopiec...Moze my jestesmy w gronie kobiet, ktorym jesli juz to dane jest miec "druzyne pilkarska" a o kokardkach tylko mozemy pomarzyc.

    Caluje :-***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, trzeba się oswoić z myślą o drużynie piłkarskiej i już ;)
      Poza tym na szczęście Asia ma dziewczynkę, więc będzie komu zaplatać warkocz i kupować kokardki ;)

      Usuń
  3. ja jeśli kiedykolwiek miałabym mieć drugie dziecko to też chciałabym córeczkę i myślę czuć się będę identycznie jak ty jeśli by się okazało że znowu chłopak.... z mamą mam bardzo silną więź i chciałabym mieć taką z córką, synek jest cudowny i bardzo go kocham ale widzę po moim bracie że inne relacje ma z mamą niż ja. Wiem, że będziesz bardzo synka drugiego kochała w to nawet nie wątpię ale wiem też jak się czujesz.... a przynajmniej się domyślam.... i myślę też że w sumie to jajka mogą jeszcze odpaść więc wiesz ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm,a ja już od początku ciąży czułam że będę miała synka. Niby taka kobieca intuicja,potem zresztą kilka razy potwierdzona przez lekarza.W gruncie rzeczy urodziłam piękną,ale przede wszystkim i co najważniejsze zdrową córkę!
    Choć nie ukrywam,że zawsze marzyło mi się jako pierwsze dziecko syn.
    Dziś marzę o parce:) Nawet kiedyś pediatra podczas wizyty powiedział,że Mała jest wierną kopią taty,córeczką tatusia i chyba warto spłodzić syna dla równowagi:)):)
    Co do relacji i więzi to się nie zgodzę,jeśli przejrzysz moje wcześniejsze posty zauważysz mega symbiozę między Gadem,a jego matką...ale takiego czegoś nie życzę!:)
    Myślę,że to kwestia wychowania,syn też może być przyjacielem:)
    Nie smuć się,najważniejsze żeby to Małe Cudo w Twoim brzuchu rosło zdrowo!
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W związku z tym może pomyśl o powiększeniu rodziny. Jestem jedynaczką i nie jest to fajne, czasem czuję się taka samotna. Zwłaszcza jak sobie uświadomię, że rodzice wiecznie żyć nie będą...
      U mnie kolejne dziecko jest nierealne, bo utrzymanie 3 to już nie lada wyzwanie... Mój mąż ma już syna, na którego to my łożymy spore środki, pewnie za te same pieniądze utrzymamy naszą dwójkę, do tego kredyt ;)
      Poza tym znając moje szczęście byłby kolejny chłopak (bo mój M. chyba jest stworzony do płodzenia chłopaków). A tyle testosteronu w domu było by już chyba nie do ogarnięcia ;)
      Może za parę lat kupię sobie suczkę i będzie jakaś kobietka ku mojej uciesze ;)

      Usuń