czwartek, 14 czerwca 2012

Nasz coming out

W środę przed wyjściem z pracy poszliśmy do Szefa. M. był zestresowany i kombinował by przełożyć to na kolejny dzień. Sama w sumie też czułam przypływ emocji i skurcz w brzuchu, no po prostu też się stresowałam, ale podejście mam inne, więc nie było mowy o przekładaniu tej rozmowy. Jak mam coś załatwić to chcę to zrobić i z głowy.
Najgorzej było mi zacząć, M. już od dawna bał się w tej chwili, więc wzięłam to na siebie. Jestem stanowcza i konkretna, a zależało mi na tym by tak poprowadzić rozmowę, by nie wchodzić w szczegóły. Rozmowa przebiegła krótko i sprawnie. Powiedziałam, że chcemy mu przekazać wiadomość, że jak i M. jesteśmy parą, a w lipcu bierzemy ślub. Tu zrobiłam płazę, by przetrawił. Widać było, że strzelił purpurę i był w ciężkim szoku. Po chwili dodałam, że to nie koniec newsów, bo spodziewamy się dziecka. W tym momencie tak się zapowietrzył, że już kompletnie nie był w sanie sklecić nic sensownego. Coś tam dukał, potem dodał, że w zasadzie ma ochotę wyskoczyć przez okno i czy jeszcze mamy jakiegoś newsa? Ja skwitowałam to krótko, że my jesteśmy szczęśliwi i że rozumiem że dla firmy to kłopot. Potem dodałam, że się spieszymy, bo mam wizytę u lekarza i zostawimy go by przetrawił to wszystko na spokojnie. Oczywiście poinformowałam go, że reszta jeszcze o niczym nie wie i mam nadzieję, że uszanuje to że sami chcemy przekazać tę wiadomość pozostałym.
Biedny M. był chyba w strasznym stresie, bo u Szefa chyba się nie odezwał. Na szczęście ja byłam twarda, aż sama jestem z siebie dumna.
Dzisiaj rano jak już wszyscy zdążyli sobie zrobić poranną kawę, stwierdziłam, że nie chcę dłużej czekać. Skoro wiedziałam że za chwilę wybuchnie bomba, nie było sensu dłużej zwlekać.
Zwołaliśmy wszystkich do sali konferencyjnej i znowu mówiłam ja ;).
Generalnie wszyscy byli zdezorientowani i widać było na ich twarzach wielki znak zapytania.
Zaczęłam od tego, że nie lubię plotek dlatego zebraliśmy się wszyscy razem, bo chcę ich o czymś poinformować. Zaczęłam od początku, tzn. powiedziałam że ja i M. jesteśmy parą, a w lipcu bierzemy ślub. Po tym wyciągnęłam zawiadomienie o ślubie i przekazałam na ręce sekretarki. Powiedziałam kiedy i gdzie odbędzie się ślub i że będzie nam miło jeśli się pojawią.
Ich miny były po prostu nieziemskie, konsternacja, niedowierzanie, szok... No wszystkie te emocje malowały się na ich twarzach i naprawdę widok był bezcenny.
Przez chwilę panowało zamieszanie, wszyscy trawili słowa które właśnie wypowiedziałam. Jak już dotarło do nich co i jak zaczęli nam gratulować, ale z lekkim i niedowierzaniem.
Bombę o ciąży tym razem też zostawiłam na koniec :). Dałam im kilka minut na analizę tego co się przed chwilą wydarzyło, bo naprawdę chyba myśleli, że ich wkręcamy. Prawda jest taka, że jestem firmowym żartownisiem i lubię robić psikusy, dlatego chyba liczyli, że za chwilę dodam, że to tylko dowcip i chcieliśmy zobaczyć ich miny.
Zamiast tego powiedziałam, że to jeszcze nie koniec wrażeń, bo spodziewamy się dziecka :)
Kopary wszystkim opadły. Już dotarło do nich, że to nie żarty i znowu zaczęła się kolejna seria gratulacji, tym bardziej z większym entuzjazmem i przekonaniem ;).
Przez resztę dnia ludzie chodzili jacyś zakręceni i ewidentnie myślami byli gdzieś daleko. Dziewczyny u mnie w dziale ewidentnie nie mogły się skupić i jeszcze przez wiele godzin trawiły to co się wydarzyło.

7 komentarzy:

  1. Teraz mozecie odetchnac:-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. nie dziwię się że było niedowierzanie i tak dalej :-) ale cieszę się, że ogólnie pozytywnie to wyszło :-) buźka :-*
    ps. a jak tam szef? przetrawił już? będziecie mogli nadal oboje pracować w firmie?

    OdpowiedzUsuń
  3. No to teraz na pewno będzie Wam obojgu lżej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż żałuje, że mnie przy tym nie było. Teraz będzie Wam dużo lżej :)

    OdpowiedzUsuń