niedziela, 5 czerwca 2011

Złudzenia

Dla kobiety, poczucie bezpieczeństwa w związku to chyba podstawa. Bez tego raczej marne są szanse na trwałość związku.
Czasem obawiam się że M. nie da mi nigdy tego czego potrzebuję. Chciałam czuć się z nim bezpiecznie, a ponieważ zaniedbał mnie na początku, teraz trudno mi uwierzyć że może mi te poczucie zapewnić.
Sytuacja jest dla mnie skomplikowana, bo mam wrażenie niestabilności i odnoszę wrażenie że to że jesteśmy razem to tylko etap przejściowy. Planów wspólnych nie mamy, a nawet wspólny wyjazd na wakacje stanowi problem.
Szef po tym jak urlop mi odwołał, zdążył już zmienić zdanie i mogę wypoczywać nawet 3 tygodnie jeśli bym tego chciała. Prawda jest taka że są momenty gdy myślę sobie, że może było by fajne wypoczywać w trójkę przez ten jeden tydzień, ale zaraz potem przychodzą inne. Na wspólny urlop nie pojadę. Haruję jak wół przez cały rok i podczas urlopu wolałabym jednak odpocząć a przy młodym nie mam na to szans. Druga kwestia to ta finansowa, niestety nie mogę sobie pozwolić na tak długi wypoczynek, gdyż wszystkie oszczędności się "rozeszły" w ostatnim czasie. Postanowiłam więc że pojadę na tyle i za tyle, ile będzie mnie stać, poza tym nie chcę się spłukać do reszty, bo wolę kupić pozostałe rzeczy do mieszkania, bo właściwie to jedyna stała rzecz w moim życiu, więc muszę o nią dbać.
Inna kwesta to taka że odkąd M. zepsuł mi poprzednie wakacje, to okres wakacyjny źle mi się kojarzy i tak prawdę mówiąc to wolę nigdzie nie jechać razem i niech sobie cały ten czas M. spędzi z synem.
Czuję że noszę w sobie ogromne poczucie krzywdy i czasem się boję, że już nigdy nie będę wobec M. tak ufna jak byłam na początku.
Dzisiaj jego syn spędził z nami dzień, choć w sumie ze mną nie cały. Do południa byli na rowerze, a potem przyjechali na działkę gdzie wraz z moimi rodzicami spędziliśmy resztę dnia. Patrzę na mamę i tatę i widzę że cieszą się gdy jesteśmy tam z jego synem. Bawią się z nim i traktują go bardzo dobrze (prawie jak wnuka o którym tak bardzo marzyli). Ja czuję się wręcz odwrotnie. Patrzyłam dzisiaj na nich wszystkich, byli szczęśliwi, wygłupiali się, śmiali, odpoczywali, rozmawiali, a ja czułam się obco.
Spędziłam niedzielę z pożyczona rodziną, na swoją szanse mam raczej marne, bo przecież jesteśmy tylko związkiem na okres próbny, którego statystyka dobrych dni jest raczej kiepska. Zbyt wiele krzywd i zadanych ran, nie wiem czy jestem w stanie się jeszcze w tym wszystkim odnaleźć. Myślę że gdzieś głęboko w sobie słyszę ten cichutki głos który mówi mi by to zakończyć i czasem myślę, że tak było by najłatwiej. Emocjonalnie ten rok był bardzo, bardzo trudny i ciężko mi się pozbierać. Moje marzenia o szczęśliwym domu i kochającej się rodzinie roztrzaskały się jak pył, chyba już dawno temu. Powoli zaczynam dopuszczać do siebie myśl, że nigdy nie będę miała rodziny o jakiej marzyłam...

5 komentarzy:

  1. Bedziesz miala to na ile sobie szansy dasz. Zycie z M wielka niewadoma jest. Pojedz sama na wakacje odpocznij. Reszte zalezy od Ciebie.
    Tule

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakbym mogła to bym pojechała z Tobą na te wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się, że sporo tu zależy od Twojego podejścia. Na pewno układanie sobie sobie życia po przejściach jest trudniejsze, niż z czystą kartą. Zawsze są gdzieś na drugim planie (lub nawet niekoniecznie na drugim) byłe żony i mężowie, wspólne sprawy a przede wszystkim dzieci. I tego wymazać się nie da. Pozostaje zaakceptować i nauczyć się żyć z tą przeszłością. Przecież wielu ludziom się to udaje. Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu stanęłaś w miejscu, bardzo niewygodnym dla ciebie. Boisz się zrobić krok w którakolwiek stronę, a z czasem jest coraz gorzej niż lepiej..
    cokaine

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm domyślam się co czujesz ale nie przekreślaj tak wszystkiego. Życie lubi zaskakiwać a ludzie tym bardziej, kto wie co jest Wam pisane....ściskam

    OdpowiedzUsuń